20 worów śmieci za cmentarzem w Brudzewie

- W lesie spotykałem już stare tapczany, lodówki, opony, telewizory, gruz ale to co zobaczyłem kilka dni temu przerosło moje wyobrażenie ilości porzuconych śmieci w lesie. To było blisko 20 dużych 120 – litrowych worów. Aby to wywieźć trzeba było załadować przynajmniej traktorową przyczepę.

   To słowa naszego czytelnika, który zbulwersowany poinformował mnie o tym co zobaczył w lasku tuż za ogrodzeniem cmentarza w Brudzewie. Pojechałem tam i byłem nie mniej zszokowany. W trakcie zrzucania worów cześć z nich popękała i widoczne są różne przedmioty, które kryły się w ich wnętrzu. Są  tam między innymi stare ubrania, garnitury, swetry, koszule, stare walizki i torby podróżne, a także dziecięce zabawki. Wygląda, że ktoś robił totalną czystkę w szafach, piwnicach i na strychu. Ilość śmieci, a także znaczna odległość od Kalisza mogą sugerować, że sprawcą tego nielegalnego wysypiska jest ktoś z mieszkańców gminy Blizanów i to najprawdopodobniej jej północnej części.

   Niektóre z przedmiotów jak i ubrań są tak charakterystyczne, że gdyby nadleśnictwo jaki i włodarze gminy zamieścili ich fotografie na swoich stronach internetowych i fc, to znalazłyby się osoby, które bez problemu naprowadziłyby na trop sprawcy. Warto spróbować.

   Problem dzikich wysypisk w Polsce pewnie aktualny jest od zarania dziejów. Pozostawmy stare dzieje i ograniczmy się do ostatnich kilkudziesięciu lat. Nie poradził sobie z dzikimi wysypiskami PRL, a nawet skutecznie przyczyniał się do zatruwania i zaśmiecania i degradacji środowiska naturalnego. Starsi kaliszanie pamiętają różnokolorowe wody Prosny kiedy to Pluszownia, późniejszy Runotex spuszczał bezpośrednio do rzeki jednorazowo pewnie tysiące litrów zabarwionej wody. W lesie winiarskim spotykało sie sterty ( zawartość przyczepy auta tzw. wywrotki) wyrzucanych pozostałości po produkcji magi, a WSK spuszczało do Prosny tak silne żrące roztwory, że nie raz dochodziło do poparzeń kapiących się osób.

   30 ostatnich lat, to także czas, w którym  nie można ogłosić zwycięstwa w walce z dzikimi wysypiskami. Owszem wprowadzono segregację odpadów komunalnych, zorganizowano w gminach Punkty Selektywnej Zbiorki Odpadów Komunalnych. I co z tego? Niejednokrotnie do lasu jest bliżej niż do PSZOK – u i po co wypalać paliwo oraz tracić czas. Efekt? Śmieci lądują w lesie. W Kaliszu też nie brakuje osób, które uprawiają ten niecny proceder.  Po co zamawiać dodatkowy kontener na odpady po przeprowadzonym remoncie? To kosztuje, stąd  lepiej pozbyć się ich na obrzeżach miasta. Nasilone patrole funkcjonariuszy Straży Miejskiej, zastawianie fotopułapek doprowadzają do ograniczenia powstawania dzikich wysypisk w mieście ale nie rozwiązały tego problemu.

   W przeszłości trafiały się dzikie wysypiska między innymi na ulicach: Częstochowska, Sulisławicka, Bażancia, Sieradzka, Owsiana, Braci Niemojowskich. Bażacia. Działania funkcjonariuszy Straży Miejskiej skutkuje tym, że nieuczciwi kaliszanie wywożą śmieci poza granice miasta. Pozostawiają wory w pobliżu wiat przystankowych, wrzucają do przydrożnych rowów i lasy też nie są im obce.

   Problem zaśmiecania lasów tak się nasilił, że kilka dni temu  poinformowała o tym Beata Kątna, specjalista ds. edukacji leśnej w nadleśnictwie Kalisz. „ Rocznie nasze nadleśnictwo wydaje na sprzątanie i utylizację śmieci około 40 tys. zł. W całym kraju problem jest również poważny. Rocznie likwidacja nielegalnych wysypisk w lasach na terenie kraju kosztuje Lasy Państwowe ponad 15 mln zł. Do wszystkich jednak liczby nie trafiają, ale już obraz tysiąca załadownych po brzegi wagonów kolejowych ( 1000 tys. m3 śmieci), które każdego roku opuszczają polskie lasy daje obraz ile edukacji w tym temacie jeszcze nas czeka. W lesie znajdujemy niemal wszystko począwszy od zwykłych śmieci z domowych gospodarstw, przez sprzęt AGD, meble, złom, opony, skończywszy na gruzach, materiałach rozbiórkowych, materiałach niebezpiecznych jak leki, środki ochrony roślin, zużyte baterie i akumulatory” (www.kalisz.pozan.lasy.gov.pl).

(grz)