Reklama

„Krypta małych dzieci” i obraz Rubensa – tajemnice katedry

29/07/2016 09:14

W podziemiach kościoła św. Mikołaja znajduje się kilkanaście krypt. Niegdyś służyły jako miejsce pochówku ważnych osób z Kalisza. Dwie z tych krypt po latach odnaleziono i wyremontowano. W przyszłości spoczną w nich kaliscy biskupi. Ale to nie jest jedyny powód, dla którego katedra jest tak ważnym kaliskim kościołem. To tutaj wszak wisiał obraz pt. „Zdjęcie z Krzyża” Rubensa, który w 1973 r. ponoć spłonął w pożarze, choć bardziej prawdopodobne, że został skradziony. Interpol szuka go do dziś…

 W podziemiach kościoła znajduje się najprawdopodobniej 12 krypt. Wejścia do nich zamurowano w 1975 r., kiedy wymieniono posadzkę z drewnianej na kamienną. W ubiegłym roku dwie z nich wyremontowano, ponieważ ich stan groził zawaleniem piwnic i naruszeniem konstrukcji świątyni. – Wejście do tych krypt zostało odkryte podczas prac remontowych, które odbywały się w latach 1994-1997 – mówi ks. prałat Adam Modliński, proboszcz parafii katedralnej pw. św. Mikołaja w Kaliszu.
– We wschodniej części południowej nawy katedry znajdują się dwie krypty grobowe. Jedna, nazwana „kryptą małych dzieci”, znajduje się po prawej stronie od wejścia, natomiast druga, mniejsza, po lewej stronie, to „krypta Podbowiczów”. Została ufundowana przez Andrzeja Podbowicza, który był burmistrzem kaliskim – dodaje.
Krypty te miały swoje nazwy, np. w krypcie „kanoników” chowano zakonników, w „literackiej” ludzi piśmiennych, natomiast „krypta małych dzieci” była miejscem pochówku dzieci z bogatych rodzin mieszczańskich. Prace konserwatorskie i remontowe krypt polegały na oczyszczeniu wątku ceglanego i uzupełnieniu spoin. Dodatkowo w mniejszej z komór zachowano oryginalną posadzkę z końca XVIII w. Prace odbywały się pod nadzorem konserwatora i archeologa, a z uwagi na to, że znajdowały się tu szczątki kości ludzkich, był obecny też antropolog. Teraz pomieszczenia są zamknięte, ale możliwe jest ich obejrzenie. – Wielu zainteresowanych, w tym parafian, zobaczyło te krypty, trafiały się również grupy wycieczkowe – przyznaje ks. A. Modliński. Podziemne pomieszczenia to nie jest jedyny powód, dla którego kościół ten warto zobaczyć.

Kanonicy przy ul. Kanonickiej
Jeśli spytać starszych kaliszan, do którego chodzą kościoła, często odpowiadają, że „do kanoników”. Skąd ci „kanonicy” się wzięli?
– Kościół św. Mikołaja został wzniesiony z fundacji księcia Bolesława Pobożnego i jego żony Jolanty i był farą, czyli kościołem parafialnym na terenie miasta. Jak mówią źródła historyczne, ksiądz proboszcz, nomen omen Mikołaj, niespecjalnie sobie radził z zarządzaniem parafią, więc ją porzucił i uciekł. Prawdopodobnie to wydarzenie zadecydowało, że król Kazimierz Wielki, który Kalisz darzył wyjątkową atencją, w roku 1358 sprowadził tu zakon kanoników laterańskich regularnych. Sprowadził ich ze wsi Męka koło Sieradza – opowiada Anna Woźniak z Wydziału Kultury kaliskiego magistratu. Kościół św. Mikołaja jest jednym z najstarszych w Kaliszu, do rangi katedry został podniesiony w 1992 r.
– Katedra jest jednak ważnym miejscem również dla całej Wielkopolski, tu był chrzczony Adam Asnyk, tu ślub brała Maria Konopnicka, niedługo będziemy obchodzić 20. rocznicę odwiedzin kościoła przez Jana Pawła II – dodaje proboszcz parafii. Po to, by nie niszczał, a co więcej – by wracał do swojego dawnego wyglądu, od kilku lat wykonywane są remonty, m.in. dachu, elewacji czy budynku parafialnego znajdującego się tuż przy świątyni (na marginesie – jest to najstarszy murowany budynek mieszkalny na terenie Kalisza).

Wszyscy czekają na powrót Rubensa…
W 1620 r. do Antwerpii przybył Piotr Żeromski, sekretarz króla Zygmunta III Wazy. Jego zadaniem było uzyskanie u namiestnika Flandrii arcyksięcia Albrechta pomocy finansowej dla Polski na wojnę z Turcją. Pieniędzy nie dostał, ale przy okazji złożył prywatną wizytę w pracowni Petera Paula Rubensa. Tam zakupił obraz przedstawiający zdjęcie Chrystusa z krzyża. Obraz ofiarował po powrocie do kraju kaliskiemu kościołowi parafialnemu pw. św. Mikołaja. Od tamtego czasu stanowił on ozdobę ołtarza głównego. „Zdjęcie z krzyża” tylko raz opuściło Kalisz. We wrześniu 1939 r. zostało przewiezione przez ówczesnego proboszcza do Warszawy i tam złożone w depozyt w Muzeum Narodowym. Po wojnie obraz powrócił na swoje dawne miejsce w ołtarzu głównym kaliskiej fary. W nocy z 13 na 14 grudnia 1973 r. w kościele wybuchł pożar. – Do dziś tak naprawdę nie wiadomo, czy ten obraz został skradziony, a potem dla zatarcia śladów podłożono ogień, czy też naprawdę spłonął. W tej chwili mamy wierną kopię, ale ciągle jest nadzieja, że może gdzieś jednak jest i kiedyś się odnajdzie i wróci na swoje miejsce oryginał – przyznaje ks. prałat. Obraz znajduje się na liście dzieł zaginionych i jest poszukiwany przez Interpol. Niestety, do dziś nie natrafiono na żaden wiarygodny ślad potwierdzający, że znajduje się w rękach jakiegoś „kolekcjonera”. Nie potwierdzono również, że z całą pewnością spłonął, a to podsyca nadzieje.

Artykuł powstał m.in. na podstawie informacji zawartych w książce Władysława Kościelniaka „Wędrówki po moim Kaliszu” oraz umieszczonych na stronie Narodowego Instytutu Muzealnictwa i Ochrony Zabytków.



 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do