
Utytułowany karateka z Dzięciołów nie może liczyć na sportowe stypendium
Mimo, że zdobył worek medali na prestiżowych imprezach, a w rankingu karateków w swojej kategorii wiekowej jest najlepszy w Polsce – nie może liczyć na stypendium i pomoc materialną. Marcin Nowak z Dzięciołów (gm. Brzeziny) mieszka na terenie powiatu kaliskiego, ale trenuje i reprezentuje klub z Kalisza
Marcina Nowaka namó-
wił do uprawiania karate sąsiad, który w przeszłości sam uprawiał tę trudną dyscyplinę sportu. Chciał, by córka poszła w jego ślady, ale dziewczyna postawiła jednak warunek – będę trenować, ale pod warunkiem,że jeszcze ktoś z Dzięciołów będzie jeździł na treningi do Kalisza.
– Sąsiad prosił mnie, żebym chociaż spróbował i tak się zaczęło – opowiada utalentowany wychowanek trenera Wiesława Grochowiny. – Miałem wtedy 8 lat. Jeździłem na treningi, uczyłem się technik i poznawałem tajniki karate, ale w 100 proc. przekonałem się do tego sportu dopiero w 2004 roku, gdy na zawodach karate w Kaliszu zdobyłem brązowy medal. Wtedy poczułem się wyjątkowo i całym sercem zaangażowałem się w uprawianie sportu. Gdy stałem na podium, obok zawodników, którzy trenowali karate od 5–6 lat, pomyślałem, że to dopiero początek. Bo przecież ja dopiero od kilkunastu miesięcy uczęszczałem na treningi.
Marcin od 6 lat trenuje 3 razy w tygodniu. Rano idzie do szkoły, a po południu na trening. Nie jest łatwo, ale jak sam przyznaje, medale i dyplomy rekompensują mu wysiłek. Receptą na sukces jest ciężka praca na 1,5–godzinnym treningu. – Moim największym sukcesem jest mistrzostwo Wielkopolski, wywalczone w Kaliszu w 2007 roku – opowiada sportowiec, który marzy o tym, by w przyszłości znaleźć się w kadrze i reprezentować Polskę na zawodach międzynarodowych. Talentu i zaangażowania na pewno mu nie brakuje, co dostrzegł nawet mistrz świata Luka Valdez, który prowadził treningi na ostatnim zgrupowania karateków w Bełchatowie.
– Z mojej perspektywy najcenniejsze jest zwycięstwo podczas Międzynarodowych Mistrzostw Łodzi – dodaje Sylwester Nowak, tata Marcina. Marcin wygrał w bardzo silnie obsadzonym turnieju, pokonując rywali z całego świata. – Chłopak chce trenować karate, więc trzy razy w tygodniu trzeba go zawieźć do Kalisza. To ponad 30 km, ale dajemy radę – czasami wiozę go ja, czasami żona, raz w tygodniu pomaga również dziadek.
Jednak rozwijanie talentu syna jest bardzo kosztowne, bo poza pieniędzmi na dojazdy, trzeba również zainwestować w sprzęt sportowy, zapłacić w klubie, pokryć część kosztów obozów i zgrupowań. Niestety, największy problem utytułowanego karateki tkwi w biurokratycznych ograniczeniach. – Rzeczywiście mamy problem – dodaje Sylwester Nowak.
– Wójt gminy Brzeziny tłumaczy, że mógłby dać Marcinowi stypendium, ale tylko wtedy, gdyby syn reprezentował klub z Brzezin. Tymczasem Marcin trenuje w klubie Tornado Kalisz. Na stypendium z Miasta Kalisza nie możemy liczyć, bo jesteśmy mieszkańcami gminy Brzeziny i to właśnie tutaj powinniśmy szukać wsparcia. Zresztą, pytałem w różnych instytucjach – dzwoniłem do Ministerstwa Sportu, do Urzędu Marszałkowskiego w Poznaniu, do kaliskiego Starostwa Powiatowego i wszędzie odsyłano mnie do wójta. I w ten sposób koło się zamyka... (q)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
A szkoda ze to kolo tak sie zamyka...mowi sie o promowaniu sportu wsrod mlodziezy (jest to lepsze jak walesajaca sie mlodziez po ulicach) ale jezeli chodzi o pomoc to nie ma nikogo. Proponuje znalesc osobe ktora wlasnie startuje o wyborow i potrzebuje "pozytywnej reklamy-jaki to jestem dobry".Moze wtedy uda sie zalatwic stypendium dla mlodego utalentowanego sportowca.A Marcinowi Nowakowi zycze duzo cierpliwosci i sukcesow!