Reklama

Bon Ton po kalisku

21/02/2014 09:49

O Jadwidze Gedeonow – nauczycielce gry na fortepianie wspominał felieton sprzed dwóch tygodni, poświęcony tradycjom fortepianmistrzowskim Kalisza. Sylwetkę owej kobiety, która sprzeciwiła się polskiej rzeczywistości po roku 1945, wspominają nieliczne osoby, które miały okazję ją poznać. Niniejszy artykuł, mamy nadzieję, pomoże dokładniej zrozumieć francuskobrzmiący zwrot z tytułu, oznaczający dosłownie „dobry ton”. Kluczowym zagadnieniem okaże się tu jednak pytanie o cenę własnych wartości i ponoszenie odpowiedzialności za świadomie obraną (niełatwą) drogę życiową. Historia życia Jadwigi Gedeonow traktuje o najgorszej z możliwych służb –niechcianej. Wspomina o niej także Maria Dąbrowska: Wierność czemuś niegodziwemu i pogardzanemu, nazywany też z goła inaczej – to służalność

Gdziekolwiek się jest, byle się było człowiekiem
Mając w pamięci obraz trzech epok (diametralnie różnych – dodajmy), bohaterka dzisiejszego felietonu była świadkiem zmieniających się czasów, podobnie jak królowa Elżbieta – matka obecnej koronowanej głowy Wielkiej Brytanii. Urodzona w końcu XIX wieku, kształcona u Godowskiego w Wiedniu – Jadwiga Szabłowska, oglądała nie tylko „piękny okres przełomu XIX i XX wieku” – z fr. „belle epoque”, lecz była również świadkiem czasu upadku człowieczeństwa (tak podczas pierwszej, jak i drugiej wojny światowej). Okres międzywojnia dla Jadwigi, zaślubionej już wówczas z Pawłem Gedeonowem, był rozkwitem jej kariery pedagogicznej. Za archiwum Państwowej Szkoły Muzycznej w Kaliszu – Do Polski, będącej ojczyzną żony, Gedeonowie przybywają 11 sierpnia 1921 roku i zatrzymują się w stolicy, gdzie Paweł podejmuje pracę jako II skrzypek w orkiestrze Opery Warszawskiej. Małżeństwo przeprowadza się do grodu nad Prosną w 1937 roku i od tego czasu pracuje na rozwój przybytku muzyki w Kaliszu. Jadwiga Gedeonow przewodniczy już wówczas – wraz z zaproszoną z Warszawy Janiną Łuńską – kaliskiej klasie fortepianu. Niemałego znaczenia w objęciu tak ważnego stanowiska w Kaliskim Towarzystwie Muzycznym nabrał warszawski etap edukacji wspominanej w tym felietonie osoby. Gedeonow, jako absolwentka Warszawskiego Instytutu Muzycznego w klasie profesora Michałowskiego, mogła szczycić się na obszarze kraju najlepszym przygotowaniem w nauczaniu gry na fortepianie.Tuż przed drugą wojną światową wykładała nie tylko w Kaliskim Towarzystwie Muzycznym, lecz dawała także prywatne lekcje w mieszkaniu w Kaliszu przy Głównym Rynku 13. (kamienica należąca do znanego klanu zegarmistrzów – rodziny Stilter)
Przy Towarzystwie Muzycznym Jadwiga Gedeonow wraz z zaprzyjaźnioną Janiną Łuńską pozostawały aktywne do roku 1939, do którego to placówka nosiła w nazwie patrona Fryderyka Chopina. Okres II wojny światowej i upadek Powstania Warszawskiego doprowadziły do powrotu do Kalisza siostry Jadwigi Gedeonow – Marii Kraków. W tym czasie działalność KTM została zawieszona, a do klas szkoły muzycznej Gedeonow miała już nigdy nie powrócić.

Móc czegoś nie chcieć – to już jest szczęście
W roku 1948 stanowisko dyrektora w odrodzonej Szkole Muzycznej objął Godfryd Melech, który widział w gronie pedagogicznym dopiero co utworzonej placówki również (a może przede wszystkim) nauczycieli zatrudnionych tutaj przed 1939 rokiem. Będąca wówczas już wdową  Gedeonow, po trwającym rok etapie czynnej działalności na przełomie 1945/1946 roku, porzuciła powierzoną jej w szkole funkcję. O prawdopodobnym źródle tej decyzji wspomina jeden z jej słuchaczy. W nastałych czasach nie przywiązywano już uwagi do tego, co było kręgosłupem jej wychowania i charakteru kształcenia […]. Nie uznawano powołania do rzeczy wzniosłych, a sztuki nie traktowano jako uhonorowania godnego życia. Gardząc polską rzeczywistością po 1945 roku, dawała wyraz tego sprzeciwu w wieloraki sposób. Wartością Jadwiga Gedeonow była samą w sobie. Dziś powiedzielibyśmy – „Stara szkoła” wychowania widoczna była u niej na co dzień. Wchodząc do salonu i zapraszając nas (uczniów) w okolice fortepianu, mówiła słowem i gestami zdjętymi z estrady. Pokazywała sobą we wczesnym PRL-u „bon ton” zaczerpnięty z początków XX wieku – dla nas, małoletnich uczniów jak gdyby z innego świata. […] W tym zachowaniu nie było tylko poczucia własnej wartości, ale co istotne również – jego cena – dodajmy – wysoka.
Gedeonow dawała koncerty w najdalszych częściach starego kontynentu. Taką możliwość stwarzała jej praktyka u mistrza Leopolda Godowskiego, który od 1909 roku przewodniczył w Akademii der Tonkunst w Wiedniu. Podczas późniejszych występów w Paryżu, Berlinie, Wiedniu, czy Petersburgu kształtował się jej silny charakter, którego nie złamały, nierozumiane chyba do końca przez nią, czasy Polski Ludowej. Wyraźny sprzeciw systemowi komunistycznemu stwarzał realne zagrożenia, których jednak Gedeonow nie unikała, nie przestając przekazywać chociażby drobnych wskazówek dla uczniów Szkoły Muzycznej. Poufność tych spotkań była gwarantem braku problemów dla młodych wychowanków, których bohaterka dzisiejszego felietonu usilnie uczyła przyjmowania wyższych idei.

W granicach systemu
moralności
Jadwiga Gedeonow nigdy nie mierzyła się z wartościowaniem sztuki. Prywatne lekcje z okresu PRL-u, które do dziś posiadają w pamięci jej uczniowie, przywodzą na myśl znany w polskiej kinematografii obraz. Akcja serialu „Dom” mająca miejsce w odradzającej się po drugiej wojnie światowej Warszawie, przedstawia historię rodziny, której koleje losu i pogląd o czasach, które nastały, przypominają losy Jadwigi Gedeonow. Drugoplanowe postacie Martyny Stroynowskiej oraz Alfreda Bizanca w obrazie Jerzego Łomnickiego przywołują bezpośrednie skojarzenie z bohaterką tego felietonu. Przywołane z serialu „Dom” postacie, bardziej niż o zapłatę za pracę, dbały o naukę życia dla tych, którzy nie godzili się ze spokojem spoglądać na ówczesną sytuację kraju. Czymś, co mogło zachęcać lokatorów Złotej 25 do udzielania lekcji życia, była nadzieja na to, że cena, którą ustępujący porządek płaci nowemu, nie powinna być ceną utraty wartości szlachetnych. Przyuczając do rzeczy prawych, wypełniali jednocześnie zasadę posiadania wiedzy o sztuce, wyłącznie przez osoby jej godne. Fikcyjne postacie z „Domu” oraz Jadwigę Gedeonow w tej nauce życia łączyło jeszcze coś - instrument.

Nauczyciele życia
Nauczyciel fortepianu jako zawód traktowany jest z dużym szacunkiem i poważaniem od dawnych czasów. Historie nauczycieli gry na tym instrumencie posłużyły nie tylko twórcom wspomnianego wyżej serialu, ale i scenarzystom innych obrazów na podstawie powieści. Adaptacja dzieła Heleny Mniszkówny „Trędowata” przedstawia w roli głównej Stefanię Rudecką, która pomaga w nakreśleniu wartości reprezentowanych przez Jadwigę Gedeonow. Fikcyjna postać przyucza nie tylko do gry na instrumencie muzycznym, ale także do zasad dobrego bycia. Bohaterki łączy, prócz czasów, w których przychodzi im funkcjonować, także styl pedagogiczny.
Poznawanie biografii osób podobnych do postaci Jadwigi Gedeonow samo w sobie okazuje się być niezwykle wartościowym doznaniem. My, ze swej strony, choć nie udało nam się zdobyć fotografii przedstawiającej tę niezwykłą kobietę, pragnęliśmy dziś ukazać państwu jej obraz malowany słowem.

Mateusz Halak,
Joanna Filipczak

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do