Reklama

Boże Ciało 1905

25/06/2010 12:36

To nie był zwykły rok. Imperium cara wrzało. Wystąpienia rozpoczęte przed Pałacem Zimowym w Sankt Petersburgu szeroką falą rozchodziły się daleko aż po zachodnie rubieże Rosji. W czerwcu 1905 r. w Kaliszu demonstracje ekonomiczno-polityczne mieszały się z tradycyjnymi procesjami Bożego Ciała

Jasne suknie, kapelusze, ciemne surduty, bezgłośna zwiewność falbanek i całe morze parasolek w dłoniach okrytych rękawiczkami. Mężczyźni obowiązkowo z odkrytymi głowami. Chwila poważna. Procesja przesuwa się wolno przed wejściem do dawnego ratusza. Ołtarz zwyczajowo ustawiano przed domem właściciela najbardziej popularnego w mieście handlu kolonialnego Gustawa Tschinkla, mieszczącego się w przyrynkowej kamienicy (pierzeja z galerią sztuki). Jeszcze nie wiemy, jak dokładnie datować to zdjęcie. Kostiumolodzy z pewnością dali by sobie radę. W czerwcu 1905 r., jak donosiła gazeta, po wielkim środowym upale w czwartek spadł deszcz. Pokazywana fotografia uchwyciła słoneczny dzień, to dlatego, chroniąc skórę przed nieprzyzwoitą opalenizną, panie trzymają parasolki. Obraz świata przestrzeganych norm i form ma swój rewers – nowoczesność. W interesującym nas roku „Kaliszanki idąc za przykładem płocczanek zbierają podpisy w celu przyłączenia się do petycji warszawianek w sprawie równouprawnienia kobiet przy wyborach do samorządu”. W lutym na ulice miasta wyjechała pierwsza dorożka na gumach. Cieszono się z udogodnień technicznych. Obywatele nadprośniańskiego grodu właśnie uzyskali połączenie „(…) na dalszą odległość. Rozmawialiśmy bowiem ze wsią Borkowem odległą siedem wiorst od Kalisza”. 

Sprawa Hadrysiowej
Jeśli spojrzeć szerzej, ani nowoczesność nie jest radosna, ani tradycja sielska. Od stycznia po krwawo stłumionej przez carat manifestacji w Petersburgu przez Królestwo Polskie przetacza się fala strajków protestacyjnych. Różne grupy społeczne wysuwają różne żądania. W Kaliszu, jak wszędzie, stają fabryki i mniejsze warsztaty rzemieślnicze, na ulice wychodzą robotnicy. W tym samym czasie wielokrotnie opisywany protest przeciwko rusyfikacji rozpoczynają uczniowie Gimnazjum Realnego (dzisiaj I LO im. Adama Asnyka). Wydarzenia spektakularne mieszają się z incydentami. Do lokalnej historii wejdzie Józefa Hadryś, postać pechowa. Pierwszego maja kobieta modliła się w kościółku św. Wojciecha, gdy dosięgły ją kule stróżów prawa rozpędzających demonstracje na Zawodziu. Odczytywana na tym tle gazetowa relacja z pogrzebu, więcej ukrywa w swojej solidności niż pokazuje: „(…) Zwłoki eksportował ks. kanonik Sobczyński w asystencji licznego kleru, wszystkich cechów w jarzącym światłem. W orszaku żałobnym od kościółka na Zawodziu aż do wrót cmentarnych [cmentarz miejski przy rogatce] przyjęli udział mieszkańcy naszego miasta i okolicy, wśród których widzieliśmy przedstawicieli ziemiaństwa, wszystkich stanów oraz izrealitów. Podczas całej uroczystości panował niczem niezakłócony spokój i nastrój wysoce żałobny, odpowiadający chwili (…)”. W drewnianych belkach kościółka na Zawodziu po prawej od bocznego wejścia nadal można znaleźć ślady po kulach, które w maju 1905 r. zabiły bogobojną. Przekorny znak czasów.          

„Olbrzymim wężem pochód uroczysty”
Żadne z tych wydarzeń nie zatrzymało corocznego cyklu świąt i ceremonii. Powtarzalność rytuałów jest gwarancją bezpieczeństwa, jedynie czas wojny może zakłócić ten porządek.  
W czerwcowy czas miastem szły trzy procesje: pierwsza wyruszała z kolegiaty, druga w niedzielę po święcie z kościoła św. Mikołaja, trzecia w oktawę Bożego Ciała ze świątyni franciszkanów. Czwarta w ogrójcu kościoła pobernardyńskiego odbywała się po południu tego samego dnia, co trzecia. Dla każdej obowiązywał inny porządek trasy i ustawiania ołtarzy. Od Józefa ludzie szli na plac z ratuszem, od Mikołaja na Nowy Rynek, a od franciszkanów w kierunku al. Józefiny. Miejscowe gazety co roku ze szczegółowością odnotowywały nazwiska księży, którzy „odśpiewywali ewangelię”, tradycyjnie dziewczynki w białych sukienkach sypały kwiaty, a święto wzbogacano muzyką. W 1905 r. „przy każdym ołtarzu chór kościoła św. Józefa pod batutą miejscowego organisty p. Józefa Stańczaka odśpiewał pieśni religijne”.
Mimo oczywistego podobieństwa do dzisiejszych uroczystości, na pewno wiele się zmieniło w atmosferze miasta. „Zabrzmiały dźwięki spiżowych olbrzymów na wieży kościoła, unosząc się w powietrzu w rozmodlonych, nowych akordach, zlewających się w jedną, harmonijną z odgłosem hymnu symfonię, ginącą gdzieś u niebios progu. Z podwojów prastarej, wspaniałej świątyni wysunął się wspaniały, olbrzymim wężem pochód uroczysty poprzedzony przez dwóch halabardzistów kościelnych. Następnie szły bractwa i zakony z pochodniami i świecami gorejącymi, a już za niemi postępowały bractwa i kościelne chorągwie, feretrony i obrazy święte przybrane światłem, kwiatami i emblematami swemi. Dalej przedstawiciele cechów, każdy w bogatym stroju cechowymi ze swymi sztandarami. Następnie szkoły żeńskie i męskie, przedstawiciele władz i instytucji miejscowych, potem mnogie duchowieństwo w szatach uroczystych (…), a w środku  przedstawiciele stanów parafii: szlachcic w kontuszu i karmazynie, dwóch obywateli miasta w bogatych strojach mieszczańskich (…), dwóch kupców (…), dwóch przedstawicieli rzemiosł w żupanach, dwóch włościan (…)”. Anonimowy tekst, opatrzony tytułem „Dawna procesja Bożego Ciała w Kaliszu”, ukazał się w „Gazecie Kaliskiej” z 1912 r. Jak dawnych czasów sięgała pamięć piszącego, jak wiele w nim stylizacji? Zdjęcie, od którego rozpoczęliśmy, mimo niewątpliwego przesunięcia czasowego, jeszcze ciągle pasuje do powagi opisu.

Niepokój
W czerwcu 1905 r. wszystko odbyło się tak samo, ale nie było takie same. W czasie procesji można było jeszcze udawać, że nic się nie dzieje, ale np. po wejściu do restauracji rzeczywistość nie dawała o sobie zapomnieć. W przeddzień święta w Kaliszu zastrajkowali… kelnerzy. Protest ludziom urodzonym w XIX w. musiał wydać się szczególnie przykry. Wszyscy, którzy zaraz po Bożym Ciele wzięli do ręki najświeższy numer „Gazety Kaliskiej”, poczuli niepokój lub go ukrywali. W Warszawie podczas religijnych uroczystości wybuchł popłoch, kiedy kobieta zaczęła krzyczeć nad mdlejącym dzieckiem. W Łodzi „Sklepy wszystkie były pozamykane, tramwaje zjechały do remiz. Z rzadka ukazywała się dorożka. Coraz częściej słychać było trąbkę pogotowia ratunkowego. Wreszcie manifestanci zaczęli tłuc latarnie uliczne i zrywać druty telefoniczne, któremi [pis. oryg.] zagradzali niektóre ulice(…). Miasto przedstawiało okropny widok ”. Dwudniowy (22 – 24 czerwca), krwawo stłumiony strajk robotników do historii przejdzie jako powstanie łódzkie lub czerwcowe. W Kaliszu 25 czerwca w niedzielę o g. 22, w dniu zwyczajowej procesji z kościoła św. Mikołaja, „tłum ludzi, niosąc czerwony sztandar ruszył z ul. Stawiszyńskie Przedmieście [okolice dzisiejszego pl. Kilińskiego] przez ul. Grodzką ku Rozmarkowi [skwer przed Urzędem Skarbowym przy ul. Targowej]”. Gazeta starała się ostudzić nastroje: „Tłum zachował się względnie spokojnie, śpiewając jedynie pieśni rewolucyjne – donoszono. – Spokój nie był nigdzie poważnie zakłócony”.  Interweniowały patrole, które „rozproszyły” manifestantów. Każdy w tych informacjach mógł szukać swojego pocieszenia. Przemysłowcy wiedzieli, że robotnicy wrócą do fabryk, lojalni względem caratu wierzyli w nienaruszalność porządku władzy, a patrioci zapewne zamykali gazetę z przeświadczeniem, że „oto nadchodzi historyczna chwila”.
Na tę ostatnią trzeba było jeszcze trochę poczekać. Niedługo – biorąc pod uwagę dziesięciolecia zaborów. Tymczasem po czerwcu strajki przybrały na sile. Rok 1905 w Kaliszu i guberni kaliskiej kończył się wprowadzeniem stanu wojennego.

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do