Reklama

Brzmienie dawnego Kalisza

30/09/2011 10:44

Banalne stwierdzenie, że kaliszanie mają swoje pasje w tym przypadku wypełniło się oryginalną treścią. Pan Mirosław Przędzik, skrzypek bardzo dobrze znany fanom naszej Filharmonii, stworzył zbiór wypisów z materiałów źródłowych dotyczący życia muzyczno-obyczajowego miasta nad Prosną od początków XIX w.  Rzecz warta jest uwagi

Z panem Mirosławem przez kilka lat spotykaliśmy w różnych bibliotekach miasta, najczęściej muzealnej. Dzieliliśmy się odkryciami, opowiadając sobie nawzajem, co i gdzie ktoś z nas wyczytał. Niejednokrotnie mieliśmy przy tym sporo zabawy, bo nasz rozmówca lubi przyglądać się światu z uśmiechem. Czytanie pożółkłych gazet w tym pomaga. Wiedzieliśmy, że nasz skrzypek zawziął się przejrzeć dostępną w Kaliszu starą prasę, wydobywając z historii Kalisza wątki, hmm, jakby je nazwać? Wątki dźwięczne. Niesprawiedliwe byłoby twierdzić, że nikt przed nim nic takiego nie robił. Każdy kto w jakikolwiek sposób próbował badać rozdziały przeszłości dotyczące muzycznych ambicji Kalisza, musiał dotrzeć do źródeł, często sięgając po te same cytaty. Pan Mirosław robiąc to samo, stworzył coś innego. Swoje wypisy złożył w rodzaj księgi o życiu miasta. Obraz powstał z zestawienia znaczących, banalnych i najdrobniejszymi wydarzeń nie tylko stricte muzycznych, ale wszystkich, w których tle słychać dźwięki, chociażby karnawałowych balów.

Koncerty i obyczaje
Przędzik sięgnął po lokalny kanon. Przejrzał wszystkie dostępne nad Prosną, w tym zmikrofilmowane, numery „Kaliszanina” (1871 – 1899) i „Gazety Kaliskiej” (1892 – 1914, 1916 –1939), uzupełniając je o wypisy z pracy Wojciecha Tomaszewskiego „Druki muzyczne na prowincji Królestwa Polskiego w latach 1815 - 1862”; sporadycznie pojawiają się wzmianki zaczerpnięte z innych tytułów prasowych. Powstały tom materiałów źródłowych obejmuje lata 1807 – 1946. Można je czytać na wiele sposobów. Przede wszystkim jest to zespół informacji o życiu muzycznym (koncerty, występy solistów i zespołów, wizyty gwiazd i mistrzów, akademie, spektakle, okolicznościowe zabawy) i dziejach formowania się lokalnych instytucji powołanych do pielęgnowania muzycznych pasji. Ale uważna lektura stanie się również zachętą do poznania dawnej obyczajowości i rytmu grodu sprzed lat: „(…) Najruchliwszą epoką w życiu naszego miasta jest św. Jan. Karnawał nawet nie potrafi tak ożywić spokojnych zwykle jego rysów i tyle obcej napływowej zgromadzić ludności” – czytamy przy okazji ubolewań, że z powodu przeładowania czerwcowego kalendarza występ Samuela Kossowskiego, wybitnego wiolonczelisty XIX w., nie doszedł do skutku. Marzenia, inspiracje, zachwyty i porażki – to kwintesencja treści starych przekazów. Notował „Kaliszanin” w 1890 r.: „(…) Szkoda, że kaliskie Towarzystwo muzyczne, wobec tak dawnej już egzystencji [data założenia 1818], nie może się poszczycić podobną jak w Łęczycy orkiestrą amatorską. Siedząc na wczorajszym jej koncercie i słuchając np. uwertury „Marta”, wykonanej z precyzją i odpowiednią siłą, przytem z wielką czystością zazdrościłem jej i jako członek kaliskiego Towarzystwa muzycznego rozmyślałem na tem, czy rzeczywiście w Kaliszu brak sił odpowiednich do stworzenia amatorskiej orkiestry, czy też inicjatywy i kierownictwa ze strony tych, którzy mogliby się tem zająć (…)”. Nie brakuje na tych stronach przepysznych anegdot i prawdziwych dramatów: „Złożono w ekspedycji „Kaliszanina” dla Kazimierza Łady, artysty skrzypka sparaliżowanego, od W. Janowskiej rs. [rubli] 3 i pod dewizą: „Sztuko! Kto cię zna, ten cię miłuje” od K.B., rs. [rubli] 1”.
Przeglądając prezentowany tom, łatwo przyjdzie sobie uzmysłowić, jak wiele muzyki wokół nas. Dźwięki płynęły dla uświetnienia inauguracji kolejnych, ważnych dla miasta gmachów: ratusza (1889), szkoły muzycznej (1902), teatru (1900), ale także najintymniejszych z uroczystości – pogrzebów. Towarzystwo Przyjaciół Muzyki z 1818 r. od zmarłych I klasy (!) pobierało opłatę w wysokości 90 złp. za eksportację ciała z 9 „muzykusami” (tyle samo za odegranie mszy żałobnej) i 18 zł od zmarłych III klasy.
Jeszcze jedna myśl, którą trudno pominąć, dawny Kalisz był miastem wielonarodowym. Wyprawa w świat koncertowych przeżyć dobrze obrazuje tę prawdę.

Na historyczną nutę
Na drugim planie, jakby mimochodem, wyłania obraz grodu, chcąc nie chcąc, uwikłanego w dzieje pisane przez rządzących Europą – od zaborów po wydarzenia obu wojen światowych. Pod rokiem 1830 czytamy: „Zachwycający widok przedstawiał wczoraj plac przed pałacem Komisji Wojewódzkiej (ob. starostwo). Obywatel Trzaska z Majkowa, pierwszy uzbroiwszy straż wiejską, przedstawił ją Komitetowi Obywatelskiemu, gotową już na usługi Ojczyzny. Radcy zaprosili uzbrojonych włościan z Majkowa na obiad przygotowany na pomienionym placu, jadła i napoju było pod dostatkiem, przygrywała muzyka, tańce narodowe (…)”. I tak dalej aż do pierwszego powojennego sprawozdania z koncertu (radiowej audycji), odnalezionego przez Przędzika w „Kurierze kaliskim” z września 1946 r. Od czasu do czasu autor wyboru materiałów źródłowych opuszcza główny temat, aby zaakcentować najważniejsze w historii wydarzenia; dlatego np. cytuje apel prezydenta miasta Ignacego Bujnickiego o składki na pożyczkę „wewnętrzną” na rozbudowę wojskowego lotnictwa.
Spoiwem dla wszystkich informacji, w ujęciu Mirosława Przędzika, stała się muzyka – dźwięki wydobywane przez wirtuozów, amatorów i tych wszystkich, którym coś w duszy zagrało, nawet jeśli fałszywie… „Koncert orkiestry stacjonującego w mieście pułku piechoty, grano m.in. kwartet smyczkowy wykonany przez siedem indywiduów, z których czterech dmąc w trąby, a trzech niedołężnie smyczkując, wykonało jakąś kakofoniczną fantazję” (1859).
Wymieniany już Wojciech Tomaszewski jedną ze swoich publikacji nazwał „Między salonem a jarmarkiem” – tytuł bodaj najtrafniej oddaje także charakter krajobrazu zarysowanego przez kaliskiego muzyka.
Przed premierą
Na razie dzieło, wzbogacone starymi fotografiami i reklamami wybranymi przez autora,  istnieje jedynie w formie elektronicznych plików. Czeka na redaktorów i wydawcę. Przygotowanie przypisów wyjaśniających informacje niejasne z punktu widzenia współczesnego czytelnika oraz uzupełnienie not o artystach wydaje się niezbędne. Lista osób świata muzycznego, które przewinęły się przez Kalisz od początków XIX w. (np. bracia Wieniawscy, Antoni Rubinstein, Apolinary Kątski, Leopold Lewandowicz po nazwiska mniej znane i zupełnie zapomniane), jest imponująca. Dobrze przygotowana pod względem merytorycznym i edytorskim książka z pewnością znalazłaby zainteresowanie nie tylko wśród badaczy, ale może przede wszystkim wśród kaliszan rozkochanych w historii miasta i lubiących brzmienie dawnej polszczyzny.
Pan Mirosław nie kryje, że zbierał cytaty dla własnej przyjemności, ale również z nadzieją, że znajdą się chętni do kontynuowania jego dzieła. – Przekazuję dalsze poszukiwania tym, dla których kultura miasta Kalisza jest bezcennym skarbem. Uważam, że mieszkańcy miasta zasłużyli sobie na wielki szacunek i pamięć za to, jaki olbrzymi potencjał wnieśli do kultury narodowej. Materiały, które się zachowały, są w bardzo złym stanie, wiele zaginęło bezpowrotnie. Pozostało do odtworzenia kilkadziesiąt lat, już niewiele – pisze autor na koniec. Jako uczeń kaliskiej szkoły muzycznej i były skrzypek filharmonii Mirosław Przędzik jest częścią tej historii. 

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do