Reklama

Brzydkie, piękne, zabytkowe?

08/06/2012 11:51

Do niedawna wnętrza pochodzące z czasów peerelu kojarzyły się tylko z szarością. Dzisiaj coraz częściej odkrywamy w nich oryginalną urodę i koloryt

Dotychczas nikt nie podjął się całościowej próby opracowania, czy choćby dokumentacji architektonicznego dorobku minionej epoki w Kaliszu. Potrzeba jest tym większa, że budynki z okresu peerelu są burzone lub przekształcane na naszych oczach. Z pejzażu zniknęły już Dom Handlowy Tęcza, Dworzec Autobusowy i Miejskie Kąpielisko. Ich rozbiórki, ze względu na nieodległą  perspektywę, trudno ocenić.  W większości zmiany przyjęto z ulgą, jak ocenią te działania przyszłe pokolenia, pozostaje kwestią otwartą. Identyczne procesy zachodzące w całej Polsce, budzą refleksję o  wartość peerelowskiego modernizmu.  Czyżby winą tych obiektów był nie wygląd, ale – jak sugeruje w książce o architekturze tego okresu Filip Springer – „złe urodzenie”?

Ratuszowa, Empik
Niektóre teksty ze starej prasy przypominają buddyjską mantrę: „W końcu wyremontowane”, „Po wielu miesiącach remontu i modernizacji” i wreszcie triumfalne, wykrzyczane z ulgą: „Nareszcie oddane do użytku”!  Właściwy efekt uzyskuje się dopiero wtedy, gdy sobie uzmysłowimy, że wtedy budowano i remontowano latami, a przedsięwzięcia oddane na czas fetowano z hukiem, przecięcia wstęgi wykorzystując  do celów politycznych.
Wędrówkę po wnętrzach z czasów Polski Ludowej rozpoczniemy od Ratuszowej, dziś popularnej Belle Epoque. Kawiarnię słynną z parzonej „po turecku” kawy otwarto 16 grudnia 1958 r. Komentowano: „Ratuszowa jest właściwie miłą, gustownie urządzoną – niestety nieco może za małą kawiarnią”. Najbardziej charakterystycznym elementem wystroju była polichromia z historycznymi motywami kaliskimi: ratuszem, staromiejskimi kamieniczkami, postacią trębacza i staroświecką dorożką. Całość projektowali Władysław Kościelniak i Zygmunt Miszczyk. Dzieło plastyków chwalono: „(…) trzeba przyznać, wprowadzili oni dzięki ciekawej kompozycji rysunkowej dużo sentymentu i przytulnej atmosfery”. Elementami atmosfery były też kłęby papierosowego dymu, często znudzona bufetowa w białym fartuszku, jak i porcelana sygnowana logo państwowej firmy. W latach 80., autorzy, będący wtedy uczniami, chodzili tutaj po kule lodów cassatów i sernik na zimno.
Przykładem minionego czaru może być zastawa z kawiarni Wiedeńska – arcydzieło „neorokokowego” kiczu (prawdopodobnie lata 80. XX w.) z motywem damy i pazia. O ile wnętrze tego lokalu było dość banalnym naśladownictwem kawiarń początku XX wieku, oryginalności nie sposób odmówić powstałemu w 1964 r. Empikowi  – kawiarni z czytelnią prasy. Być może ze względu na kawowy charakter miejsca wszystko, aż po fajansowe filiżanki, utrzymano w kolorystyce brązu. Uwagę zwracały zwłaszcza „mozaikowa” ściana wykonana w całości z drewnianych klocków, a z rzeczy nieartystycznych – nieczynna już w latach 90. maszyna do kawy z napisem „Omnia Lux”. Ze wszystkich kawiarni peerelu to bodajże Empik przetrwał najdłużej. Najwcześniej, bo już w latach 80. zlikwidowano wystrój Ratuszowej. Do kolejnej dekady na jednej ze ścian ocalał relikt dawnych czasów – ceramiczny kafel z motywem kobiecej główki „alla Picasso”. Miejsce Wiedeńskiej na Głównym Rynku zajmuje dzisiaj sklep z butami. 

Jedyny, który ocalał?
Dom Dziecka, Moda Polska, Telimena. Nie ma już tych sklepów, niektóre zniknęły w latach 90., agonia pierwszego z nich rozciągnęła się w czasie. Niestety, nikt nie mógł wiedzieć, że w nowym tysiącleciu dostrzeżemy artystyczne walory niektórych dekoracji sklepowych. Jako pierwszy padł oryginalny wystrój Salonu Muzycznego (zbieg Głównego Rynku i ul. Zamkowej). Zamalowano grające na trąbach anioły, dzieło znanego grafika Krzysztofa Marksa. Wkrótce po tym zlikwidowano zielone panneau, z zawsze pachnącego ziołami, sklepu Herbapol (ulica Świerczewskiego – obecnie Zamkowa zbieg Chodyńskiego). Żaden ślad nie ocalał po ceramicznym wystroju (m.in. kafle ze stylizowanymi postaciami nagich kobiet) z Ogrodnika z ulicy Śródmiejskiej. Dosłownie na naszych oczach, kilka miesięcy temu, zniknęło panneau z osiemnastowiecznym Kaliszem i postaciami w strojach renesansu;  pierwotnie zdobiło salon mody przy ówczesnym placu Bohaterów Stalingradu (obecnie cukiernia Italia i Cafe Uno). W latach 90. mosiężne tablice przeniesiono wraz ze sprywatyzowanym sklepem na ulicę Górnośląską. Dużo wcześniej przestały istnieć miedziane płaskorzeźby zwierząt ze sklepu myśliwskiego (zbieg Łaziennej i Kolegialnej).
Z tej katastrofy przemian, bodajże jako jedyny, ocalał Salon Optyka przy Głównym Rynku. Brzmi nieprawdopodobnie, ale poza kilkoma dodatkami, zachował się tu oryginalny, modernistyczny wystrój sprzed 42 lat! Otwarcie sklepu (wtedy Państwowe Przedsiębiorstwo Foto-Optyka) nastąpiło 24 listopada 1970 r. Pisała ówczesna gazeta: „(…) ten niemal kombinat handlowy, w którym oprócz części sklepowej bardzo estetycznie i funkcjonalnie urządzonej, znalazły pomieszczenia pracownie optyki okularowej i magazyny rezerwy towaru, a także nader funkcjonalne pomieszczenia – szatnie dla personelu, ba, nawet pokój dla kierownika sklepu, z pewnością dobrze służyć będzie – licznym już pierwszego dnia klientom. (…) W części handlowej (…) postarano się o wygodę klientów, którzy będą przyjmowani przez obsługę „na siedząco”. Gazeta uznała sklep za najładniejszy w mieście.

Bionika w Kosmosie
Dawne kina. Ich wnętrza zajęła w najlepszym razie banalna standaryzacja – szkło, aluminium i plastik. Przypomnijmy przestronny, jasno oświetlony hol Oazy (dziś Apollo) i już nie modernistyczne, bo pochodzące z lat 80., wnętrze Stylowego. To ostatnie w zamierzeniu twórców było wariacją na temat kin przedwojennych. Klimat tworzyły wyłożone polakierowanymi kamieniami ściany ze sztukateriami, „rokokowe” kinkiety  i wiszące nad kasą fotosy. We wspomnieniach kaliszan ciągle powraca ceramiczna mozaika Miszczyka na ścianie Oazy.
Najbardziej żal, ukrytego w podwórzu (Nowy Rynek, wtedy Plac 1 Maja), kina Kosmos. W latach 1975-76, kiedy obiekt remontowano, Zygmunt Miszczyk, artysta odpowiedzialny za plastyczny wystrój wnętrz, nie musiał się przejmować komercyjnym wykorzystaniem przestrzeni. Stąd też charakterystyczna dla modernizmu surowa pustka obszernych sal.  Być może wystrój ten trzeba by uznać za zbyt chłodny w wyrazie, gdyby nie „ocieplające”, wielobarwne  dekoracje – kurtyna (sala projekcyjna) i dzieło niezwykłe – szklane panneau (drugi hol – palarnia). Przy nim zatrzymajmy się dłużej. Sens abstrakcyjnych form staje się zrozumiały w kontekście idei stojącej u jego podstaw. W latach 1972-75 Włodzimierz Dreszer, asystent poznańskiej Pracowni Psychofizjologii Widzenia otrzymał od prof. Antoniego Zydronia zadanie opracowania programu dla pierwszego roku studiów Wydziału Architektury Wnętrz i Wzornictwa Przemysłowego. Z poszukiwań  nieszablonowego myślenia narodziła się bionika, w wielkim skrócie projektowanie  w oparciu o obserwacje struktur i zdarzeń przyrodniczych. Czy w kaliskim dziele (zespół autorski A. Zydroń, W. Dreszer i pracujący pod ich kierunkiem studenci) dopatrzymy się inspiracji kosmosem, czy formami biologicznymi? W latach 90. przy okazji remontu olbrzymie tafle panneau zostały rozbite. Unicestwione przez banalne młotki wraz z gruzem powędrowały na wysypisko śmieci. 

Cud w Warszawie, cud w Kaliszu?
Nawoływanie do szacunku dla peerelowskiej architektury może się wydawać mało przekonujące.  We współczesnym trwaniu tego dziedzictwa ukryty jest paradoks. W pierwotnej postaci ocalało wtedy, gdy zabrakło pieniędzy na remont. Z tej samej przyczyny, dziedzictwo to, powiedzmy sobie otwarcie, straszy. Bez dobrej woli, bez wyobraźni, trudno spod warstw brudu dostrzec cokolwiek wartościowego w przypadku dwóch najlepiej zachowanych kaliskich wnętrz okresu minionego: socrealistycznej hali dworca PKP i auli UAM przy Nowym Świecie (po 1975 r.).  A jednak, jak pisze wspomniany Filip Springer, cuda się zdarzają. W 2011 r. podróżni udający się na warszawski Dworzec Centralny (1975 – jedno z ważniejszych dzieł tego okresu) przecierali oczy ze zdumienia. Zmianę widzenia przyniosły banalne czynności. Odmalowanie sufitu, umycie okien i wyszorowanie posadzki. Przywróciły wnętrzom zatraconą urodę. Trwają starania o wpisanie dworca do rejestru zabytków. Czy podobnie będzie w Kaliszu? 

Autorzy dziękują p. Jackowi Różańskiemu za podzielenie się wiedzą na temat historii kina Kosmos.

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz  

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do