
Zaraz przy skręcie do Tłokini, na ruchliwym trakcie prowadzącym z Kalisza do Łodzi, znajdował się niegdyś zajazd, a dokładniej gościniec Wygoda. Z końcem wakacji zapraszamy na niedaleką wycieczkę
W roku 1789 r. umiera przedostatni przedrozbiorowy wojewoda kaliski Franciszek Kęszycki. Po śmierci na teren dzierżawionego przez niego majątku Tłokinia wkroczyli lustratorzy, czyli spisujący własność pana wojewody. To właśnie oni zaznaczyli po raz pierwszy istnienie gościńca Wygoda. Nazwa wydaje się oczywista: to miejsce, gdzie zdrożony podróżny w dobrych warunkach mógł spędzić noc przed udaniem się do Kalisza. Czy rzeczywiście było wygodnie? Według dzisiejszych standardów na pewno nie. Budynki były drewniane i kryte słomą. Oprócz zajazdu znajdowała się tu stajnia dla gości i stodoła, zapewne do użytku własnego „gościnnego”, czyli dzierżawcy gościńca. Na miejscu czuwała też „pomoc drogowa” – kowal Jan. Żale zagranicznych gości na fatalny stan polskich dróg, ale też na temat wystawności pojazdów (dziwnie kontrastujących z jakością traktów) były najczęstszymi wrażeniami wyniesionymi z osiemnastowiecznych wojaży po Polsce. (Niewiele się zmieniło, prawda?). W tamtych czasach na podróżnych czekało najczęściej „posłanie” na słomie, często z nadzwyczajną „atrakcją” – robactwem. Nic dziwnego, że najbardziej wymagający magnaci, jak książę Czartoryski, zabierali ze sobą nie tylko służbę, ale i łóżko. Skojarzenia ze współczesnością mogą też budzić dodatkowe „usługi” świadczone przez gościńce dla spragnionych kobiecego towarzystwa panów.
Derka
Na początku XIX w. gościniec Wygoda się spalił. Na domiar złego dzierżawiący go Niemiec Jan Krauze zadłużył się i wyprowadził się w „miejsce niewiadome”. W 1816 r. zastawny właściciel Tłokini (posiadający ją jako rekompensatę za długi), sędzia pokoju Józef Korytkowski zdecydował się wydzierżawić „wieczyście” pusty grunt młynarzom Franciszce i Janowi Spychałom (Spychalskim). Oprócz czynszu zobowiązali się oni do wystawienia nowego gościńca z wiatrakiem oraz sprzedaży produkowanych przez dominium Tłokinia trunków. Oszacowano, że rocznie są oni w stanie „wyszynkować” sześćdziesiąt beczek piwa i trzysta garnców wódki. Nowi właściciele swój gościniec ochrzcili niewyszukanie – Derką (okrycie dla koni). Jednak nazwa nie przyjęła się i zajazd pozostał po staremu Wygodą. Już w 1818 r. stoją tu nie tylko zabudowania gościńca ze stajnią „wjezdną”, ale też stodoła, wiatrak i sklep, czyli sklepiona piwniczka na przechowywanie trunków. Źródło wspomina również o znajdującej się przy gościńcu roli i ogrodzie owocowym (sadzie).
Mordele, czyli procesy
W 1836 r. Tadeusz Radzymiński, właściciel Tłokini i Wygody, postanowił usunąć z karczmy Spychałów. Bez powodzenia, bo na mocy wyroku „Sądu Najwyższej Instancji Królestwa Polskiego”, uznano, że moc prawną zachowuje umowa z 1816 r. o dzierżawę wieczystą. Mniej szczęścia mieli karczmarze w sporze z wikariuszami kolegiaty kaliskiej. Małżeństwo mieszkało na nieodległej od Wygody Okrąglicy, terenie dzierżawionym od wspomnianych duchownych. Dzierżawę uzyskali Spychalscy po pierwszym mężu Franciszki, Wojciechu Zalewskim, który posiadał ją od 1795 r. Duchowni domagali się zapłaty zaległych jeszcze od XVIII w. opłat. Sprawa, jak to zwykle bywa, zakończyła się w sądzie. W 1835 r. przyznał on rację wikariuszom. Gdzie znajdowała się ta posiadłość? Okrąglicy nie rejestruje mapa z 1835 r., choć zaznaczono na niej Wygodę. Na planie pojawia się za to teren nazwany Modelami. Są one z pewnością identyczne z własnością wikariuszy – folwarkiem Mordele. W 1836 r. rozgorzał spór między tym folwarkiem a Tłokinią o odcinek szosy ku Rożdżałom, wyżej pastwiska oraz kawałka ogrodu, na którym dom szpitalny stał. Wyjaśnienie zagadki, gdzie znajdowała się Okrąglica, a gdzie Mordele przynosi akt urodzenia (1809 r.) Józefa, syna Wojciecha i Franciszki Zalewskich. Jak głosi łaciński dokument, wypisano go w „Mordylach, czyli Okrąglicy”. Dziś jedyną pamiątką po miejscu zamieszkania rodzin Zalewskich i Spychalskich pozostaje ulica Okrąglicka.
Testament Andrzeja
W 1837 r. 8 maja, w wieku pięćdziesięciu lat, umiera w Wygodzie Franciszka z Raszewskich Spychalska. Pochowano ją na przykościelnym cmentarzu w Tłokini. Karczma przechodzi na jej syna z pierwszego małżeństwa – Józefa Zalewskiego. Niestety dokonał on defraudacji towarów kolonialnych i został skazany na karę tysiąca złotych polskich. Być może to zobowiązanie skłoniło go w 1839 r. do sprzedaży Wygody Andrzejowi Smolarkiewiczowi, gorzelnianemu z Winiar (1780 – 1847). Co ciekawe, rok później (20. 04. 1840 r.) na ślubnym kobiercu stanęli córka nabywcy, Teresa i ojczym sprzedającego, Jan Spychalski. Czy ślubujący byli rzeczywiście, jak zapisano w kontrakcie, powodowani nawzajem ku sobie serc skłonnościami? Z pewnością zmartwieniem Andrzeja, częściowo rozwiązywanym przez mariaże, była licznie rozrodzona rodzina. Ze związku z Józefą z Flakowiczów właściciel Wygody doczekał się dziesięciorga dzieci (pięciu synów i tyleż córek), w tym „niedołężnej umysłowo” Katarzyny.
W 1847 r. Andrzej poczuł zbliżającą się śmierć i postanowił zabezpieczyć los rodziny testamentem. Zanim do zajazdu przybył ksiądz, na miejscu pojawił się rejent Mikołaj Basiński. W karczmie zastał on Smolarkiewicza w łóżku chorobą złożonego, lecz na umyśle zupełnie zdrowego (…). Ani ja, ani moja żona nie mieliśmy z Rodziców majątku, tylko pracą wspólną, starannością dorobiliśmy się tego wszystkiego, co mamy – wspominał na łożu śmierci 67-letni dzierżawca. Dobre świadectwo wystawił on żonie: była dla mnie dobrą i poczciwą (…) i dla dzieci kochającą matką, tak też jeśli Bogu podobać się będzie, abym mą duszą w jego oddał ręce, tak i po mym zgonie nie przestanie być dobrą matką.
Na mocy testamentu dziedzictwo została podzielona na dwie połowy. Pierwszą umierający przekazał żonie, drugą odsprzedał zięciowi, młynarzowi Teofilowi Malanowskiemu. Jednocześnie zobowiązał ich do spełnienia swej dalszej woli: ona miała ustanowić zapis testamentowy dla Teofila, on zaś po śmierci teściowej wypłacić pieniądze za Wygodę jej dziewięciorgu dzieciom z wyłączeniem Teresy, już obdarowanej przy ślubie z Janem Spychalskim. Jednocześnie Andrzej zobowiązał zięcia (…) z poczciwości znanego, rządnego gospodarza i przez tyle lat pożycia doświadczonego do opieki nad całą rodziną Smolarkiewiczów.
Co ocalało?
Jeśli celem Andrzeja było utrzymanie Wygody w rękach rodu, to mu się to nie udało. W 1857 r. posiadłość ze spaloną karczmą należała w 17/20 do dziedzica Opatówka Ignacego Radoszewskiego, a resztę, po 1/20 każdy, posiadali Ernestyna Chrystowska oraz rodzeństwo Piotr i Katarzyna Smolarkiewicz. Ponieważ nie mogą się oni dogadać, całość zostaje przez sąd wystawiona na licytację. W ten sposób jedynym właścicielem zostaje Radoszewski. Nowy posiadacz nie jest jednak zainteresowany swoimi majątkami i w ogóle pobytem w Polsce. Najpierw w 1859 r. sprzedaje dobra opatóweckie Janowi Funduklejowi i emigruje do księstwa Saxe Coburg Gotha. Dwa lata później pozbywa się Wygody, którą nabywa urzędnik do szczególnych poruczeń przy warszawskiej izbie obrachunkowej August Zalewski.
Dalszych losów posiadłości nie udało się na razie ustalić. W miejscu gdzie, jak przypuszczaliśmy, znajdowała się karczma, stoi dzisiaj współczesna figura Chrystusa. Czyżby nic się nie ocalało po Wygodzie? Nie do końca, bo historia ludzi tu mieszkających zapisana jest w prawie dwustuletnich księgach hipotecznych. Są one przechowywane pieczołowicie i na mocy prawa „wieczyście” w kaliskim sądzie. To na ich podstawie udało się nam opowiedzieć tę zapomnianą historię.
Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie