Reklama

Byłem na nieludzkiej ziemi

26/09/2008 11:48

– rozmowa z Aleksandrem Załęskim, byłym członkiem ekipy ekshumacyjnej w Miednoje, Charkowie i Katyniu, autorem wystawy fotografii ,,Na nieludzkiej ziemi’’, dokumentującej te wydarzenia

– Jak wspomina Pan powołanie do ekipy wyjeżdżającej na pierwszą ekshumację do Charkowa?
– Pracowałem wówczas jako przedstawiciel Centralnego Laboratorium Kryminalistyki Komendy Głównej Policji. Słyszałem o tym, że trwają przygotowania do wyjazdu, jednak do mnie nikt nie dzwonił. I nagle dwa tygodnie przed tym wydarzeniem otrzymałem delegację do Charkowa. Miałem zająć się sporządzeniem dokumentacji fotograficznej, zresztą bardzo szczegółowej...
 
– O czym Pan myślał, jadąc w tamte strony?
– Z jednej strony byłem bardzo dumny, że mogę uczestniczyć w wydarzeniu, które znajdzie się na kartach historii. Z drugiej strony czułem wielki niepokój w sercu. Nie wiedziałem, co mnie czeka. Gdy przyjechaliśmy na miejsce ekshumacji, doznałem szoku.

– Nie chciał Pan odmówić, zrezygnować z tego zadania?
– Miałem wątpliwości, ale minęły one wraz z wzięciem do ręki aparatu fotograficznego. Gdy wykonywałem zdjęcia, po prostu pracowałem. Działałem jak reporter. Nie mogłem wtedy ulegać żadnym sentymentom. Początki były trudne, lecz po wykonaniu kilkunastu zdjęć, utrwalając na fotografiach to wszystko, działałem intuicyjnie. Patrzyłem na wydarzenia przez obiektyw aparatu fotograficznego.

– Kiedy przychodziła refleksja?
– Najczęściej pod koniec dnia. Wówczas dościgały mnie momenty smutku i zadumy. Zresztą podobnie jak wielu z naszych członków ekipy. Ja też się rozklejałem. Był nawet taki moment odosobnienia. Ekipa poszła na obiad, a ja zostałem sam, pochylony nad wielkim dołem ludzkich istnień. Zerwałem kwiaty z łąki i wrzuciłem do dołu. Popłynęły mi łzy. To był dla mnie bardzo niesamowity moment.

– Czy można powiedzieć, że dokumentowanie pierwszej ekshumacji w Charkowie wzmocniło Pana i dlatego postanowił Pan wziąć udział w następnych...
– Ludzie znali zbrodnie z Katynia czy Miednoje tylko z opowiadań. Nikt do tej pory tam nie był. Czułem potrzebę pokazania Polakom prawdy. Z polecenia ówczesnego ministra Andrzeja Przewoźnika i Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w 1995 r. wyjechałem na dokumentację do Miednoje, a następnie do Katynia.

– ...Obraz, jaki pozostanie w pamięci z tamtego okresu?
– Jest ich wiele. Można z nich napisać książkę. Na przykład jednego dnia miałem w rękach ponad czterysta czaszek. Musiałem obracać je i robić im zdjęcia dokumentujące otwory wlotowe i wylotowe po pociskach. To jest  z pewnością jeden z tych niezapomnianych obrazów. Wszystko przeżywałem drugi raz, gdy po powrocie do kraju wykonywałem kopie dokumentacji. Przypłaciłem swoją pracę zdrowiem.
 
– Teraz jednak o swoich doświadczeniach mówi pan z wielkim zaangażowaniem, nie tylko poprzez fotografie, ale również w trakcie spotkań z osobami przychodzącymi oglądać dokumentację...
– To moja własna inicjatywa. Przez trzy i pół roku zdążyłem pokazać moje fotografie w 31 miastach w kraju. Pragnę nadal to robić i  przekazywać ludziom obrazy, nazywane często ,,dowodami zbrodni dokonanymi na nieludzkiej ziemi’’. Młodzież mogła o nich tylko słyszeć i czytać. Teraz może tej historii dotknąć i ją zobaczyć... (m)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do