Reklama

Czas życzeń, czyli o tym, co się marzy

31/01/2019 00:00

Nadszedł długo zapowiadany rok jubileuszu 18, 5 wieków Kalisza. Chcielibyśmy, żeby był to czas szczególnie udanych przedsięwzięć, żeby obfitował w spektakularne wydarzenia i decyzje, które owocują latami, służąc miastu. Czego początkiem mógłby być 2010?

Kiedy marzyć? Można zawsze, ale trudno znaleźć lepszy czas niż początek roku, żeby o tym pisać. Kilka refleksji, które rzucamy poniżej, to również sumaryczne spojrzenie na tematy, którymi zajmowaliśmy się dotychczas.

Promocja w digitalizacji
Z wielości wątków poruszanych na tej stronie przez trzy ostatnie lata jeden wskazujemy, jako najważniejszy: miejskie zbiory cennych starych druków (miejskie rozumiane jako kolekcje znajdujące się w tym mieście) pilnie domagają się digitalizacji (zapis elektroniczny). Jest to warunek konieczny, bez którego nie tylko trudno sobie wyobrazić przyszłość badań nad przeszłością, ale przede wszystkim trudno zobaczyć współczesne miasto. Gdyby znajomość historii była większa, nie doszłoby do „kruszenia kopii” nad dziurą po „Margarynie”, a w konsekwencji ten fragment Kalisza mógłby już wyglądać dużo lepiej.
Najpierw trzeba wyprzeć z głowy pewien stereotyp o bibliotece jako miejscu dla dzieci i młodzieży uczącej się (przychodzą po lektury), studentów (ci też, „bo muszą”), pań  pukających po harlequiny oraz całej reszty zasuszonych dziwaków. Na całym świecie do bibliotek, miejsc zazwyczaj zaskakujących swoją nowoczesnością i sprawnością obsługi przez personel, przychodzą ludzie ciekawi, albo po prostu dociekliwi, zainteresowani wieloma dziedzinami życia, w tym historią swojego miasta. W Kaliszu wiele osób zgłębia ją m.in. w bibliotece muzeum przy ul. Kościuszki. Obok innych skarbów są tutaj przechowywane bezcenne numery „Kaliszanina”. Przyglądając się dawnemu życiu, sami niejednokrotnie korzystamy z dobrodziejstw gazetowych relacji sprzed 140 lat. Dzięki skromnym zapiskom redaktora można było np. przybliżyć czas powstania pierwszego fotograficznego albumu Kalisza Jana Wilhelma Diehla. Jeden z naszych tekstów zatytułowaliśmy „Kaliszanin” – historia na kruchym papierze”, bo dziewiętnastowieczne strony dosłownie rozsypują się w rękach. Problem narasta, potwornieje, a przez lata odsuwany zamienia się w brzydko pachnący wrzód. Skoro muzeum, formalnie placówka wojewódzka, sama nie potrafi się uporać z digitalizacją najważniejszych tytułów (ich lista nie ogranicza się do „Kaliszanina”, choć legendarna gazeta ten spis otwiera), miasto mogłoby na tym skorzystać. Rozpoczęcie digitalizacji jest z pewnością dziełem wartym jubileuszu. W kaliskich bibliotekach jak opowieść z gatunku science fiction powtarza się anegdotę o tym, że w Niemczech czy w Holandii stare dokumenty (książki, gazety) czytelnik dostaje na płycie CD, potem na miejscu wkłada ją do czytnika i w ten sposób korzysta ze „zbiorów specjalnych”. Nasuwający się w tym miejscu opis obsługi enerdowskiego aparatu do wyświetlania mikrofilmów straszący w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. A. Asnyka z przekory pominiemy. Obraz miasta „młodego duchem” mógłby na tym porównaniu ucierpieć.
Z życzeń - pytań od lat krążących w mieście. Dlaczego Ostrów (lubimy patrzeć za miedzę) doczekał się wydawnictwa ze starymi pocztówkami a Kalisz ciągle takiego nie ma? Dlaczego brakuje reprintów albumów, mimo że tak chętnie patrzymy na obrazy starego grodu i wieszamy ich reprodukcje na ścianach? Pamiątki Kalisza Barcikowskiego i Staweckiego z 1858 r. (jedyny egzemplarz w muzeum), zdjęcia Borettiego, niedawno odkryta praca Diehla (MBP) świetnie spełniałyby rolę oryginalnego, stylowego prezentu. Takie rzeczy są dzisiaj modne, są w cenie. Dlatego kaliszanie o nie pytają.      

Kalendarz, rzecz ciekawa
Do standardowych wydawnictw promocyjnych należą kalendarze. Piękna tradycja sięgająca czasów jezuickich, nakłada na nas, potomnych żyjących nad Prosną szczególną troskę o formę tych druków i treść przekazywanych w nich informacji. Mądrze zaprojektowane współczesne kalendarze są zawsze formą promocji. Dlatego trzeba pytać o to, co chcemy i co warto pokazać. Teatr, trybunał, baszta Dorotka, ratusz, bryły kościołów – to znamy. Skarby kryją się we wnętrzach. I znowu warto być uważnym, aby nie przeoczyć rzeczy ciekawych. Oryginalne wydawnictwa, które towarzyszyłyby kaliszanom przez dwanaście miesięcy roku, mogłyby „odkrywać” mniej znane obrazy z kaliskich świątyń, jak dziewiętnastowieczna kopia „Umarłego Chrystusa” według Antoniego van Dycka z kolegiaty, na którą nikt do tej pory nie zwrócił uwagi, czy niezwykłe „Oblicze Pańskie” z franciszkańskiego ołtarza. Ile osób pamięta (widziało kiedykolwiek), jak wygląda słynna Madonna ab igne (Madonna od ognia) bez srebrnych aplikacji (koronek) z ołtarza głównego bazyliki św. Józefa? Zniszczenia (liczne ubytki farby) tego najstarszego w Wielkopolsce malowidła tablicowego (1424 r.) nic nie ujmują zabytkowi. Czekamy także na banał, jak „Rzeka”, licząc, że byłaby to być może jedyna i ostatnia okazja do pokazania trudno dostępnych tablic erekcyjnych z przyczółków mostów Trybunalskiego i dawnego żelaznego wzdłuż ul. Stawiszyńskiej (pisaliśmy na ten temat w listopadzie 2007 r.). Przez trzy ostatnie lata nic w tej sprawie się nie zmieniło – tablice niszczeją nadal i brakuje jakichkolwiek przesłanek, żeby ten stan rzeczy miał się zmienić. Kalendarz z reprodukcjami starych fotografii miasta jest już samograjem; wspaniały materiał dla grafika. Duży potencjał niosą takie tematy, jak witraże, rzemiosło artystyczne, wielokulturowość, a to zaledwie wierzchołek góry możliwości. Nieśmiało podsuniemy dziedzictwo sepulkralne, z pełną świadomością, że wiele osób popuka się w głowę, litościwie niekomentując stanu naszych władz umysłowych.
W pojemnej formule kalendarza (wiszący, zrywany, notes) kryje się klucz do popularyzowania wiedzy o „kaliskości”. Rok jubileuszowy jest dobrym czasem, żeby rozpocząć cykl wydawniczy, to bodaj, jak uczy przeszłość, jedna z najtrwalszych i najbardziej pożytecznych pamiątek. (Impulsem dla powstania „Rocznika kaliskiego”, ukazującego się do tej pory, były przecież obchody 1800-lecia.)

O estetykę miasta
Zainteresowanie starymi rycinami, wielki sukces strony internetowej ze zdjęciami starego Kalisza odsyła do całości polityki kulturalnej i historycznej. Niestety legenda zamożnego gubernialnego grodu przełomu XIX i XX w. jest w niej prawie nie obecna. Ciesząc się z rekonstrukcji Zawodzia, pytamy, czy jest szansa na podobne działania w przypadku choćby Parku Miejskiego? Jeśli na razie (jak długo jeszcze?) brakuje możliwości odbudowy domku szwajcarskiego, oranżerii i sztucznych ruin, może należałoby się pokusić o rekonstrukcję znajdujących się tu dawniej rzeźb. Czy byłby to wydatek niemożliwy do udźwignięcia przez samorządowy budżet? Problem jest szerszy, dotyczy ogólnej estetyki naszych placów i ulic, tzn. codzienności. Bo nie powinno być nam obojętne, na co dzień po dniu patrzymy, koło czego przechodzimy, jakimi budynkami się otaczamy i w jakim stanie są one utrzymywane. Nie chodzi bynajmniej o zatrzymanie rozbudowy, ale o to, aby charakter wznoszonej architektury wydobywał walory istniejących miejsc. I znów przykład parku. Choć w zieleni pojawiły się stylowe latarnie, wszyscy bardziej czujemy „nastrój” nowej oprawy fontanny na pl. Kilińskiego. Coś z nią jest nie tak, prawda? Ktoś pomylił drogi.

Życzenia
Jak najzgrabniej sformułować życzenia? Zaczniemy od… cmentarzy (a, niech tam). Miasto w ub. roku coś przegrało. Z braku niemiłosiernie uciekającego czasu, nie zdążyliśmy przyjrzeć się splotowi wydarzeń, które doprowadziły do wystawienia nowego budynku przy nekropolii prawosławnej – budynku kurtyny doskonale maskującej to, co za nią. Kryje się w tej lokalizacji pewna metafora przeszłości zabarykadowanej, zastawionej, zakneblowanej, niechcianej, zdegradowanej. Kolejny świetny temat, tym razem dla socjologów. Naszemu miastu życzymy rozwoju, ale nie takim kosztem. Ciekawe, obiekt bezceremonialnie wrzynający się w panoramę ważnego dla tożsamości Kalisza obszaru mógł powstać, a koszary Godebskiego, mimo dwóch pożarów, stoją nadal jako niechciana przez nikogo ruina. Paradoks?     
Przemyślanych decyzji i siły przebicia w walce o unijne pieniądze na ochronę naszego dziedzictwa.

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do