
Kalisz wymiera, nic się tu nie dzieje, nuda, brak perspektyw, to miasto starych ludzi… – często słyszę to od znajomych, którzy wyjechali „szukać szczęścia” w innych miastach. Dlaczego wyjechali? Dlaczego tak wielu młodych ludzi ucieka z Kalisza?
W rozmowie ze studentami, którzy wyjechali z miasta, często przewija się argument o słabej ofercie kierunków na kaliskich uczelniach, choć trzeba przyznać, że te rozwijają się i starają się dostosować ofertę do potrzeb młodych ludzi. Studenci narzekają również na mały prestiż uczelni. Zostają przeważnie ci, których zmusiły do tego powody osobiste, finansowe lub którzy nie chcą się zbyt szybko usamodzielniać i wolą żyć „na garnuszku u mamusi”.
Tania siła robocza
Niskie pensje, umowy śmieciowe lub praca „na czarno”. Studenci traktowani są w Kaliszu jak tania siła robocza. Przeważnie stawka godzinowa to od 8 do 10 zł, chociaż zdarzają się przypadki, że młodzież pracuje za 5 czy 6 zł. Żart? Dla porównania – we Wrocławiu najniższa stawka to 12 zł + napiwki, premie. Ale za to u nas pracy jest pod dostatkiem. W marketach. Rosną jak grzyby po deszczu, w każdym możliwym miejscu. Możemy „pochwalić się”, że jesteśmy w czołówce miast o najgęstszej sieci marketów (na jeden sklep przypada ok. 2 500 potencjalnych klientów). Dla porównania – średnia krajowa to ok. 13 000 mieszkańców na jeden market. Często młodzi, wykształceni ludzie (z braku ofert pracy w swoim zawodzie) pracują „na kasie” w Biedronce czy Tesco.
Brak miejsc rozrywki
Z roku na rok zamykane są puby, kluby. Przeważnie ze względu na wysoki czynsz, szczególnie w centrum miasta. Trafnym przykładem jest Klinika. Miejsce, które było licznie odwiedzane, głównie przez młodzież. Niskie ceny alkoholu, zakąsek, specyficzny klimat PRL-u. To przyciągało klientów. Niestety, lokal zamknięto latem 2016 r. Nie utrzymał się zbyt długo. W innych miastach funkcjonują podobne lokale. Są oblegane, kolejki klientów ustawiają się na zewnątrz budynku. W Kaliszu miało być podobnie. Więc co poszło nie tak? Podobnie było z jedynym klubem studenckim Pod Muzami. Lokal, w którym niegdyś tętniło życie, od dwóch lat stoi pusty. Po zamknięciu klubu zainicjowano nawet akcję „Kalisz umarł”. Polegała ona na rozstawianiu zniczy w różnych częściach miasta na znak protestu. Nie pomogło. W ostatnich latach zamknięto jeszcze m. in. Bekę, Blue, Lansera, Kokę, Q, Jumanji czy Kwadrat.
Turyści chwalą
Pracując w gastronomii, na co dzień mam styczność z turystami, którzy przybywają do Kalisza. Podziwiają uroki miasta, atrakcje turystyczne. Wymieniamy się opiniami. Szczególnie zachwycają się katedrą, bazyliką św. Józefa, teatrem, rynkiem, basztą Dorotką, Zawodziem. „Kalisz jest piękny. Cudowne miejsce. Tylko dlaczego tu tak pusto? Czy Kalisz wymiera?” – komentują żartobliwie.
Ostrów – tak blisko, a tak daleko
A nieopodal Kalisza, w mniejszym mieście Ostrowie Wielkopolskim sytuacja różni się diametralnie. Główny rynek wręcz tętni życiem. Restauracje są tłumnie oblegane, pomimo że znajdują się praktycznie jedna obok drugiej. Często trzeba robić rezerwacje stolika z dużym wyprzedzeniem, nie tylko w weekendy. Dlaczego tam lokale nie bankrutują? Sprawa jest prosta. Czynsze nie są tak zawyżone jak w Kaliszu. Właściciele nie muszą podnosić kosztów jedzenia czy drinków, co sprawia, że nawet studentów stać, żeby co jakiś czas pójść na kolację czy piwo do lokalu. Dzięki temu powstają dodatkowe miejsca pracy w gastronomii, a większa liczba klientów to większe „tipy” (napiwki). Jeżeli interes się kręci, to i na wypłatach się nie oszczędza. Dlatego młodzi z Ostrowa nie narzekają na warunki pracy. Podobnie jest z pubami i klubami. Kaliska młodzież często wybiera Ostrów. W weekendy niektórzy odwiedzają znany ostrowski klub Venus lub uczestniczą w koncertach w Fanaberii czy klubie Stara Przepompownia. W słoneczne dni korzystają z uroków plaży nad zalewem Piaski-Szczygliczka. Niektórzy zazdroszczą ostrowiakom tego miejsca. Nie wyjeżdżając z miasta, mogą poczuć się jak na urlopie. Spotkamy tam nie tylko miłośników leżakowania czy pływania, ale również liczną grupę rowerzystów, rolkarzy oraz biegaczy. Ponadto organizowane są koncerty, festiwale oraz zajęcia sportowe, np. zumba. Ostrów jest dużą konkurencją dla Kalisza, bo wie, jak przyciągnąć ludzi.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ja wracam do Kalisza.Rzeczywistość można kreować.
Głównym problemem Kalisza jest brak perspektyw na normalną pracę czyli taką,za którą się da utrzymać rodzinę i wziąć kredyt na mieszkanie.Bez tych 2 spraw nie zatrzymamy młodych ludzi w takich miastach jak Kalisz. Najgorsze jest to,że wyjeżdżają najzdolniejsi i najbardziej ambitni.Zostają ci bez wykształcenia albo ci ,którzy np mają mieszkanie po rodzicach i są tu jakoś ustawieni.Na tym nie zbuduje się przyszłości Kalisza.Podoba mi się,że Życie zajęło się tym tematem.
Popieram co napisała Aga,moje dzieci także wyjechały z Kalisza co jest dla mnie tragedią bo wnuki widzę 3 razy w roku.W Kaliszu jeśli nie ma się jakiś pleców to nie ma szans na godną pracę.Jakie są u nas płące i prace wystarczy wejść na stronę Urzędu Pracy albo popatrzeć na ogłoszenia.Aż chce się pakować walizkę jak to się widzi.To nie prawda,że młodzież jest roszczeniowa,ludzie chcą minimum,zarobić na rodzinę i mieć szansę na mieszkanie.W Kaliszu to udaje się nielicznym.
Sama jestem matką 2 dzieci,które nie wróciły do Kalisza po studiach.Jeden syn mieszka w Gdańsku drugi w UK .Głównym powodem tej decyzji był fakt,że w Kaliszu bez znajomości nie ma żadnych szans na normalną pracę.To co w Kaliszu jest szczytem znajomości,w Gdańsku można załatwić poprzez ogłoszenie w internecie.Jeśli tu nic się nie zmieni na rynku pracy Kalisz będą opuszczać ludzie młodzi,zdolni i z energią.A miasto bez ludzi umrze.
Bardzo ciekawy artykuł- naświetla poważny problem w naszym mieście. Moim zdaniem, dużym błędem było zburzenie hotelu Prosna, który należało przekształcić w akademik. Niestety, obecnie studenci są zepchnięci na obrzeża miasta (Bulionik), skąd ciężko dotrzeć do centrum miasta. Poza tym, faktycznie życie miasta przenosi się na obrzeża, za sprawą nowych osiedli i licznych galerii handlowych. W pięknym centrum, natomiast, czynsze są b.wysokie, a to sprawia, że upadają kolejne fajne kluby studenckie.
Cieszę się,że ŻK w końcu zauważyło ten problem.Ja uważam,że gazeta temu tematowi powinna poświęcić cały cykl artykułów,poznać zdania młodzieży,zdania pracodawców czy włodarzy miasta.Problem zwijania się Kalisza zaczął się już w momencie utraty statusu województwa.Dotyka on większości byłych miast woj.Kalisz nie jest wyjątkiem.Opisuje to znakomita książka Miasto Archipelag Filipa Springera.
Kwadrat zamknięty? Od kiedy? Dużo błędów w artykule i artykuł bardzo stronniczy. Nie zgadzam się w wielu kwestiach. A to, że Kalisz się wyludnia to głównie wina wyprowadzki pod miasto (osiedle Antczaka, kolonia Skarzewek itd). Miasto powinno powiększyć swoje granice i zrewitalizować starówkę. Ponadto koniecznie obwodnica od Castoramy do Poznańskiej oraz Akademia Kaliska.