Reklama

Dziedzictwo zapisane na pięciolinii

22/08/2014 07:55

Planując wyprawę do Wałbrzycha, nie mogłem nawet przypuszczać, ile przeżyć dostarczy mi spotkanie z mieszkającym tam wybitnym kaliszaninem. Pragnę dzisiaj przybliżyć państwu sylwetkę Józefa Wiłkomirskiego. Wybitnego kompozytora, dyrygenta autora utworów kameralnych i orkiestrowych, laureata wielu nagród i odznaczeń państwowych. Ta historia ma swój początek w 1926 roku

   Ważna jest dana osoba, a nie to, „kto ją rodzi i skąd pochodzi” Mieszkanie pełne książek. Niby nic takiego, a jednak w obecnych czasach to nadzwyczajny widok. Jak bardzo oświeconym trzeba być człowiekiem, by cytować wielkich twórców literatury europejskiej? Prócz niebywałej wiedzy z wielu dziedzin nauk, uznany dyrygent i kompozytor zaskarbił sobie szacunek mój i pozostałych gości przez niebywałą skromność i dystans do samego siebie. To jest miarą człowieka! Spotkanie zaplanowała pani Elżbieta Piszczorowicz-Mondra, przyjaciółka rodziny Wiłkomirskich, a na przedgórze sudeckie zawiózł nas pan Tomasz Banasiak, puzonista Filharmonii Kaliskiej. Na miejscu poznałem także panią Elżbietę Marię Kokowską, wałbrzyskiego animatora kultury, redaktora naczelnego tamtejszego informatora kulturalnego, oraz panią Małgorzatę Wiłkomirską, małżonkę Józefa Wiłkomirskiego. Obawiałem się tego spotkania. Świat muzyki jest mi bowiem daleki. Ostatecznie rozmowom nie było końca, a podobnej lekcji historii Polski nie doświadczyłem nigdy wcześniej w swoim życiu. To niezwykłe doznanie móc rozmawiać z kimś, kto na własne oczy widział chociażby upadek Warszawy w 1944. Był tam, jednoczył się w tym fanatycznym zrywie powstańców. Rozmowa upłynęła pod znakiem wspomnień z dzieciństwa i prezentacji twórczości Maestro. Narażam się używając tego zwrotu, który według Józefa Wiłkomirskiego jest zbyt duży jak na jego osobę. Jeszcze jeden dowód szlachetnej skromności człowieka, który swoją postawę życiową charakteryzuje słowami użytymi w tytule tego akapitu.   Z Moskwy do Kalisza i dalej – do Warszawy i Łodzi Kaliski wątek w historii rodziny Wiłkomirskich zdominowały imiona trzech muzyków występujących na deskach przedwojennego Towarzystwa Muzycznego. Maria, Michał i Kazimierz Wiłkomirscy to członkowie popularnego tria muzycznego, o którym w lokalnej prasie sporo informacji. (Przykład afiszu reklamowego obok). Pozyskanie artystycznej rodziny Wiłkomirskich dla Kalisza uznać należy za szczęśliwy traf losu. Ile było starań rodziny, a ile zachęty ze strony miasta, by się tutaj osiedlić – dziś ciężko stwierdzić. Nie byłoby dla kaliszan jednak przyjemności z koncertowania młodych muzyków, gdyby nie ich ojciec Alfred Wiłkomirski, którego imię nosi dzisiejsze Kaliskie Towarzystwo Muzyczne i Sala Koncertowa w Państwowej Szkole Muzycznej I i II stopnia. O ojcu w swojej biografii Józef Wiłkomirski pisze w następujący sposób: „Mój ojciec Alfred urodził się w 1873 roku. Tak w każdym razie zapisano na jego grobie. (…) Był trzecim dzieckiem w rodzinie lekarza wojskowego carskiej armii. Dzieciństwo spędził na Kaukazie, głównie w Tyfilisie (obecnie Tbilisi). (…) Mając zaledwie kilkanaście lat, postanowił zostać skrzypkiem. W tamtych czasach była to zaskakująca decyzja. Zawód muzyka, podobnie jak aktora, nie był uważany za coś godnego szlacheckiej rodziny”. W roku 1919 rodzina już wówczas znanych muzyków w wyniku I wojny światowej i rewolucji przyjechała do Polski. Szklanych domów Żeromskiego próżno było szukać w dopiero co zawiązanej państwowości. Polska zlepiona z trzech zaborów przedstawiała dużą trudność w osiedleniu się na jej obszarze i znalezieniu godziwej pracy. Zwłaszcza dla muzyków przybyłych z Rosji. Rodzina trafiła do Kalisza na początku lat 20. ubiegłego wieku. Zamieszkali w skromnym budynku dostawionym do baszty Dorotki (zabudowania te rozebrano w czasie II wojny światowej). „Mieszkanko mieściło się w starym, nędznym domku, do którego wchodziło się po drewnianych schodach, wąskich, ciemnych trzeszczących. W tzw. pokoju muzycznym, w którym dawano lekcje, stał żelazny piecyk z rurą, dwa stoliki karciane i dwa żelazne łóżka pożyczone z Towarzystwa Muzycznego” – to fragment ze wspomnień Kazimierza Wiłkomirskiego, przyrodniego brata Józefa. Wiłkomirscy skutecznie podnieśli kulturę artystyczną przedwojennego Kalisza. Pokolenie, które tworzyli Maria, Michał i Kazimierz, zyskało kolejne dwa imiona. Spotkanego w Wałbrzychu Józefa oraz Wandę. Rodzeństwo miało jednego ojca i dwie różne matki. Po śmierci pierwszej żony, Anieli, Alfred Wiłkomirski związał się z młodszą o 28 lat Dorotą Temkin, pochodzącą z bogatej sfery kupców kaliskich. Po narodzinach Józefa Wiłkomirskiego, 15 maja 1926 roku, rodzina wyemigrowała. Nim osiadła w Łodzi, poszukujący godziwej pracy (i płacy) Alfred Wiłkomirski próbował zdobyć zatrudnienie w Lublinie i Warszawie. W tej ostatniej 11 stycznia 1929 roku przyszła na świat Wanda Wiłkomirska (od 2006 roku Honorowy Obywatel Miasta Kalisza), najmłodsza z pięciorga rodzeństwa. W Łodzi rodzina zamieszkała najpierw w dzielnicy Julianów, a następnie w centrum, przy Narutowicza 45. Był początek lat 30. „Mieszkaliśmy na trzecim, ostatnim piętrze oficyny. Ojciec w okresie jesienno-zimowym musiał codziennie wieczorem, po powrocie z pracy, przynosić wiadro węgla. A miał już wówczas powyżej sześćdziesięciu lat. Mieszkanie było – jak to się wtedy mówiło – zimne. Dlatego dzieciństwo, zarówno to przedwojenne, jak i w latach okupacji, kojarzy mi się ze stałym uczuciem chłodu – czytamy we wspomnieniach Józefa Wiłkomirskiego. Artysta niejednokrotnie zaznacza, że „dom rodzinny” to właśnie mieszkanie w kamienicy przy Narutowicza w Łodzi. Tam krystalizowała się jego osobowość, ulegająca później wielu wpływom. Podkreśla również po wielekroć, że najważniejszym kapitałem, z którym wszedł w dorosłe życie, był dany mu przez rodziców rozwój emocjonalny i intelektualny.  Późniejszą intensywną, wielostronną działalność Józefa Wiłkomirskiego poznałem, czytając autobiografię artysty. Znacznie okrojona historia, którą porusza treść tego felietonu, niech będzie zachętą do zakupu i przeczytania życiorysu jednego z wielce zasłużonych w muzycznym świecie drugiej połowy XX wieku kompozytora i dyrygenta, urodzonego w Kaliszu.  Na podstawie autobiografii „Józef Wiłkomirski. Lata 1926-2006. Wspomnienia nie tylko muzyczne” oraz fragmentów „Życie muzyczne Kalisza ze wspomnień K. Wiłkomirskiego” autorstwa Mirosława Przędzika.    Mateusz Halak  
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do