Reklama

Główny Rynek 15 (II)

23/11/2012 08:17

Historia budynku przy Głównym Rynku 15 to dzieje wielkich ambicji zakończonych równie wielkim niepowodzeniem. Gdyby zrealizowano pierwotne zamierzenia, siedziba planowanego w tym miejscu Towarzystwa Akcyjnego Budowy Gmachów byłaby prawdziwą ozdobą naszego miasta. Zamiast niej mamy dom Apta

Dziwnym zbiegiem okoliczności między Piekarską a Rzeźniczą ze zniszczeń 1914 r. ocalały budynki od strony ulicy Sukienniczej. Przetrwają one okres międzywojenny nie tylko szpecąc, ale też utrudniając komunikację poprzez zwężenie jednej z najważniejszych arterii miasta. Mimo działania Komisji Komasacyjnej, zajmującej się likwidacją takich obiektów, należące do rodzin Benecke i Goldhamerów kamieniczki zostaną zburzone dopiero przez hitlerowskie władze miasta. W 1918 r. na rynku poza jedną kamienicą Herbichów straszą wypalone ruiny. W tym samym czasie bracia Samuel i Napoleon Jelenkiewiczowie planują odbudowę budynku u zbiegu z Rzeźniczą. Ponieważ trzypiętrowe mury są tylko nieznacznie uszkodzone, architekci Witold Wardęski i Kornel Zieleński przedstawiają projekt adaptacji. Komisja dla zatwierdzania planów, prowadzona przez Sylwestra Pajzderskiego, musi im przypomnieć, że wysokość obiektu powinna być zgodna z ustawą budowlaną dla miasta Kalisza (16 m od rynku, 12 m od Rzeźniczej), a jego frontowa elewacja zostanie opracowana z urzędu. W 1922 r. Pajzderski (po bezowocnej korespondencji) prosi komendanta policji o jak najrychlejsze zniewolenie p. Jelenkiewicza do rozbiórki ruin przy Rynku róg Rzeźniczej, grożących zawaleniem się. Z dokumentów wynika, że stoją tu też jakieś (ocalałe, prowizorycznie odbudowane?) rudery jak: domek 1 pięt(rowy) murowany przylegający frontem do ul. Rzeźniczej w bardzo złym stanie (stary nie remontowany) przeznaczony do rozbiórki. Mieści się tu zakład fryzjerski. Ruiny są stopniowo burzone, a powstałe  gruzowisko upodabnia krajobraz do widoków znanych z księżyca. Prawdopodobnie w trakcie działań, nazwanych złośliwie „fabryką kurzu”, znikną ocalałe z pożaru personifikacje „Rolnictwa” i „Przemysłu” –  rzeźby ze zniszczonego budynku Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego. Ich losu nie udało się ustalić.

Przemyślana oprawa
dla ratusza?
W 1921 r. olbrzymi teren między Piekarską a Rzeźniczą staje się własnością nowo powołanego Towarzystwa Akcyjnego Budowy Gmachów. Celem spółki, złożonej z okolicznych ziemian, była budowa w tym miejscu gmachu dla instytucji ziemiańskich.  Olbrzymi budynek (32000 metrów sześciennych) miał też służyć celom kulturalnym, a nawet przynosić dochód z części przeznaczonej na luksusowy hotel. Wykonanie projektu powierzono Józefowi Holewińskiemu (1878 – 1952). Znany warszawski architekt nadał całości charakter monumentalnego klasycyzmu; część środkowa fasady otrzymała  kolumny w wielkim porządku i wielki balkon na wysokości pierwszej kondygnacji. Sam twórca pisał:  Zewnętrzny wygląd gmachu prosty i poważny zastosowany jest do sąsiedniego nowowznoszonego ratusza i do ogólnego charakteru odbudowy Kalisza. Obiekt przypomina inne dzieło Holewińskiego – znany warszawski hotel Polonia (Aleje Jerozolimskie).
Dotychczasowa analiza dokumentów nie wyjaśniła dostatecznie okoliczności powstania ziemiańskiej inicjatywy, ale zastąpienie kilku małych kamieniczek jedną budowlą wskazuje na przemyślaną koncepcję architektoniczno-urbanistyczną. Reprezentacyjny budynek, doskonale widoczny od strony głównego ciągu komunikacyjnego miasta (obecnie ulice Śródmiejska – Zamkowa), stanowiłby znakomitą oprawę dla równie monumentalnego ratusza. Warto zwrócić uwagę na formalne podobieństwo tych gmachów. W zestawieniu ze zrealizowanym wielkim klombem i szatą rynku obie budowle tworzą spójną całość świadczącą, że nad ogólnym rozplanowaniem serca miasta mógł czuwać jeden architekt. Twórcą koncepcji placu mógł być budowniczy kaliskiego ratusza Sylwester Pajzderski.

Wędrówka
po nieistniejącym gmachu
Plany są imponujące. Trzypiętrowa część główna miała mieścić na parterze sklepy, kawiarnię, hol hotelowy oraz wejście do banku i samego hotelu. Na pierwszym piętrze Holewiński zaplanował restaurację i salę bilardową łączącą się z kawiarnią oraz klub ziemiański. Piętro drugie i trzecie zarezerwowano dla gości – czekało na nich 30 pokoi z 46 łóżkami. Te najbardziej komfortowe miały nie tylko oddzielną alkowę i przedpokój, ale również łazienkę z wanną. Część z pomieszczeń zaprojektowano w taki sposób, żeby po połączeniu z innymi mogły tworzyć luksusowy apartament. Innym udogodnieniem był system wind do dostarczania posiłków i napoi z kuchni (miała się mieścić w podziemiach) do restauracji i kawiarni. Nie mniej ciekawe są plany dwupiętrowych skrzydeł bocznych. W tym od Piekarskiej zaplanowano lokal dla Banku Ziemiańskiego z mieszkaniem dla dyrektora.  Architekt w szczególności zadowolony był ze skarbca i  kasetek (miejsce do przechowywania depozytów, tzw. safes), czym nie omieszkał się pochwalić w prasie: Te dwa ostatnie pomieszczenia nie posiadają ścian zewnętrznych ani podziemi i są przesklepione grubym cylindrycznym sklepieniem: doświadczenie Kalisza podczas bombardowania miasta wykazało, że sklepienia takie są nierównie wytrzymalsze od konstrukcji  żelazo-betonowych  na działanie ognia i pocisków. Skrzydło od ulicy Rzeźniczej przeznaczono na różne instytucje ziemiańskie (Syndykat Rolniczy, Towarzystwo Rolnicze i Towarzystwo Ziemiańskie). Dla oszczędności wszystkie posiadały wspólny hol i poczekalnię dla interesantów. Działalności kulturalnej miała służyć sala zebrań (koncertowa) od strony ul. Sukienniczej: Sala (…) z oddzielnym wejściem i szatnią zaprojektowana jest w ten sposób, że dogodnie może służyć wszelkim potrzebom związanym z życiem większego prowincjonalnego miasta – jak odczyty, koncerty, teatr amatorski, bale itp. Z tych względów sala posiada obszerną estradę i szereg przyległych pomieszczeń (…) foyer, łącząc się bezpośrednio z lokalami instytucji ziemiańskich, służyć ma również za salę narad. Sala mieści 360 krzeseł, galeria 80, razem 440 miejsc (…).

Budowa ze skandalem
w tle
Roboty rozpoczęły się w lecie 1922 r. od części położonej przy zbiegu z Piekarską. Od samego początku pojawiły się kłopoty finansowe. Pisał projektant: Budowa (…) ze względu na (…) znaczny obszar oraz równoczesne usunięcie zwalisk dawnych domów na placu budowy, wykonała się częściowo. Olbrzymie zaś koszty zniewoliły do zastosowania konstrukcji możliwie oszczędnych i do ograniczenia niektórych kosztownych instalacji. Rok później, w styczniu 1924 r., wybucha wielki skandal. Holewiński żali się na niewypełnienie warunków umowy. Pisała z oburzeniem warszawska „Myśl niepodległa”: Z chwilą, gdy zarząd Towarzystwa znalazł się w posiadaniu niezbędnych (…) rysunków orientacyjnych, nie tylko zaniechał wypłacania dalszych rat w terminach przewidzianych (…), ale nadmiar odmówił (…) wyrównania wypływających stąd strat na spadku marki [ówczesna polska waluta]”. Ponieważ w kraju szaleje inflacja, każde opóźnienie kończyło się dla architekta wielkimi stratami. W ciągu tylko dziewięciu dni (od 9 do 18 czerwca 1923 r.) wartość jednej raty (3 mln marek) spadła według gazety o 100 proc. Odpowiedzialność za tę sytuację ponosił, zdaniem czasopisma, prezes Towarzystwa Budowy Gmachów, właściciel majątku Grzymiszew senator Ludomił Pułaski (1871 – 1953). To samo źródło donosi, że polityk w ten sam sposób oszukał Holewińskiego przy wykonywaniu planów prywatnej willi w Gdyni. Podobno na protesty poszkodowanego inwestor miał odpowiedzieć, że  te „świstki papieru” nie są mu już potrzebne. Czy rewelacje na temat senatora są prawdziwe? „Myśl niepodległa”, pisząc o „głęboko sięgającym powojennym zepsuciu”, konkluduje: Jakże mamy dziwić się temu, co widzimy na każdym kroku w Polsce, skoro nawet jej wybrańcy lekceważą prawdy tak proste i zrozumiałe? Skądś chyba znamy to i dziś…

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do