Reklama

Grzesznica w katedrze

26/04/2013 09:40

Romans nietypowy – ojciec polskiej sceny narodowej i niemiecka aktorka. Nieformalny związek patrona nadprośniańskiego teatru Wojciecha Bogusławskiego i Anny Lampel zakończył się w Kaliszu wraz ze śmiercią artystki

Poznali się we Lwowie w 1795 r. On miał trzydzieści osiem lat, ona około dwudziestu trzech i była już wdową po aktorze. Pani Lampel nie znała prawdopodobnie ani słowa po polsku. Niemiecki Wojciecha też pozostawiał wiele do życzenia. Początek płomiennego romansu rozpoczął się na gruncie zawodowym. W 1795 r., zwyciężając w konkurencji z niemieckojęzycznym teatrem, Bogusławski podpisał kontrakt z jego dotychczasowym dyrektorem Franciszkiem Bullą i objął zwierzchnictwo nad zespołem. Wśród „przejętych” aktorów znalazła się również Anna. Mających nadejść wydarzeń nie zapowiadała osobista sytuacja obojga; ona miała romans z dotychczasowym szefem, on ze związku z mężatką Marianną Pierożyńską doczekał się już kilkorga dzieci. Nie przeczuwająca pojawienia się rywalki, dotychczasowa miłość mistrza odnosiła sukcesy na lwowskiej scenie.

Melancholijna czy radosna?
Choć o prywatnym życiu Bogusławskiego wiemy niewiele, możemy być pewni, że lubił kobiety ładne i utalentowane. Wybrankami zostawały najczęściej aktorki. Anna była wysoką, lekko pulchną brunetką o czarnych błyszczących oczach. Głos miała podobno niski, altowy, co pozwalało jej śpiewać w operze. Podobała się i nie szczędzono jej komplementów: „postawa jakby stworzona do ról wymagających godności, trafna dykcja w sytuacjach wymagających słodyczy, wygląd – zwłaszcza teraz gdy zeszczuplała! – znowu bardzo stosowny do [ról] młodocianych i naiwnych”. Lubiła grać role tragiczne, z czego Zbigniew Raszewski, biograf Bogusławskiego, wyciąga wniosek, że Lempel miała melancholijny charakter. Inaczej postać aktorki widzi kaliska badaczka Magdalena Piotrowska, dostrzegając w niej młodzieńczą radość i sentymentalny charakter, pozwalające kreować role słodkich dziewcząt. Niezależnie, co oczarowało samego Bogusławskiego, dziewczyna potężnie zawróciła mu w głowie. Na przeszkodzie stały nie tylko zdradzana Marianna, ale i niechętna Niemce polska publiczność. Wojnę nowej kochance dyrektora wydała też inna aktorka, niejaka Műllerowa. Na scenie dochodziło do gorszących kłótni, a prasa oskarżała Bogusławskiego o protegowanie Anny kosztem młodszej rywalki. Dla zakochanego mężczyzny liczyła się tylko namiętność. Dyrektor odtrącił Pierożyńską, a nienawistną Műllerową wyrzucił z teatru. Lwów miał o czym plotkować. Para kochała się w atmosferze skandalu.

Szczere uczucie
Na pochodzącym z czasów romansu portrecie Bogusławski jest jeszcze stosunkowo młodym, bardzo modnie ubranym mężczyzną o orlim nosie. Podobno miał niebieskie oczy, czarujące maniery i głos określany jako „prześliczny”. Mimo tego, można by podejrzewać Annę o chęć zrobienia kariery z pomocą przełożonego i kochanka. Przecież i dziś się tak zdarza. Że było inaczej, wynika ze wspomnień Józefa Elsnera, kapelmistrza u Bogusławskiego, nauczyciela Chopina. Wspomina on, że gdy sukcesy Bogusławskiego zamieniły się w finansową katastrofę, Anna zastawiła swój mały majątek – biżuterię.
W 1799 r. Bogusławski w towarzystwie pani Lampel i innych aktorów opuścił austriacki Lwów. Początek pobytu na terenie zaboru pruskiego upłynął pod znakiem niedostatku. W listach z Warszawy aktor prosił o przesłanie różnych niezbędnych rzeczy. Jest wśród nich „krzyżak (zapewne krzyżyk) jeden pani Lampel, bez którego tu nie może zrobić (tj. zamówić) sobie futra”. Sam nie mógł kupić wybrance brakujących części garderoby, mając na utrzymaniu dzieci z poprzedniego związku oraz ich chorą matkę. Finansowe niedomagania skończyły się w styczniu 1800 r. Wtedy też w planach Bogusławskiego pojawił się Kalisz. Pod koniec lipca w pobliżu kanału Babinka powstał prowizoryczny, drewniany teatr. 2 sierpnia 1800 r. mieszkańcy oklaskiwali przedstawienie pt. „Ton wielkiego świata”.

„Boga tylko w bliźnim kochała”
W przedstawieniu Anna nie wzięła udziału z przyczyn oczywistych – nie znała polskiego. Bardziej niezrozumiałe są dalsze wydarzenia. 21 sierpnia 1800 r. około dwudziestoośmioletnia dziewczyna umiera. Śmierć jest na tyle nagła, że artystka nie zdążyła się nawet wyspowiadać. Dwa dni później w obecności zrozpaczonego Bogusławskiego ciało złożono na marach w kościele św. Mikołaja. Wydarzenie było niezwykłe, bo jeszcze nie dawno aktorom odmawiano nie tylko sakramentów, ale i chrześcijańskiego pochówku. Świat się jednak zmienił i zebrani w gotyckim kościele mogli usłyszeć słowa płynące nie z mroków zabobonu, ale z ducha nowych czasów. Oświeconym mówcą był benedyktyn ks. Jan Nepomucen Dębski (1750 – po 1800). Zdając sobie sprawę z kontrowersji, który mógł wywołać uroczysty pogrzeb aktorki, duchowny rozpoczął swoje kazanie od obalenia przesądów związanych z zawodem zmarłej: „Samo wspomnienie Aktorki może (…) sprawić zastanowienie: jakie bydź może miejsce w Kościele do pochwał teatralnych. (…) Powiedzieć tu (…) mogą ponurzy Świętoszkowie, że kościół (…) Teatra i Komedye potępiał, a Komediantów nawet grzebać na miejscach świętych zabraniał, lecz takowi ani historii, ani ducha Kościoła nie znają”. Wyjaśniając, czym jest teatr, duchowny zawarł w swojej mowie żarliwą pochwałę zawodu aktora: „A że wszystkich rozumnych zdaniem i wieków doświadczeniem Teatra do publicznego oświecenia i naprawy obyczajów szczególny wpływ mają; osoby zatem poświęcone Teatrom i szczególniej na nich dystyngujące się talentami swemi, sprawiedliwie na powszechny zasługują szacunek”. Pechowo dla historyków, benedyktyna bardziej interesowało rozwianie ewentualnych niedomówień niż teatralne sukcesy pani Lampel. „Darujcie i to łaskawe Dewotki pamiątce zmarłej, że ona podobno nie była bardzo nabożna! Ale za to była pobożna, to jest: podług Boga i świętych (…) żyjąca. Nie zasadzała ona modlitwy na wielomóstwie, bo pomniała na wyraźną naukę Chrystusa! (…) Nie sądziła przy tym, źle o nikim (…), nie zazdrościła nikomu, miała serce pełne czułości, nie obraziła nigdy człowieka, nie obraziła zatem niczym i Boga bo szanowała ludzkość; a rzetelnie mówiąc: Boga tylko w bliźnim kochała”. Czy ks. Dębski wiedział o „niemoralnym”, bo niepobłogosławionym przez Kościół, związku aktorki z jej przełożonym? Udział „Moliera Polskiego”, jak nazywano w kazaniu Bogusławskiego, został odnotowany i wyraźnie podkreślony. Oświeceniowa moralność wydaje się niekiedy liberalniejsza niż czasy nam współczesne.
Pogrzeb odbił się echem nie tylko w Kaliszu i Lwowie, gdzie kazanie wydano drukiem. Wiedeński recenzent napisał: „Jest w tym coś niezwyczajnego, że niemiecką aktorkę poza jej ojczyzną, w katolickim Kościele, uczczono mową pogrzebową”.

Portret i grób
Ksiądz Dębski w swoim kazaniu przytoczył cytat z Szekspira: „Świat jest teatrem, aktorami ludzie, którzy kolejno wchodzą i znikają”. Skoro wszystko przemija, tym mniej wiemy o dawno minionych marzeniach i uczuciach. Sądzimy, że Anna odegrała wielką rolę w życiu Wojciecha. Wkrótce po jej śmierci, jak świadczy wspomniany Elsner, „na wezwanie Bogusławskiego Bacciarelli namalował portret jej dużych rozmiarów”. Obraz zachował się zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie; przedstawia ukochaną „ojca sceny narodowej” taką, jaką często musiał ją widzieć kochanek. Półnaga dziewczyna odpoczywa na łożu, głaszcząc małego pieska. O tym, że kobiety nie ma już wśród żywych, świadczy aniołek gaszący pochodnię. Obraz towarzyszył Bogusławskiemu aż do końca życia, najpierw w Warszawie, potem w Jasieniu pod Lubochnią (obecnie łódzkie). Dzieło włoskiego mistrza może być źródłem wielu refleksji. Czy istniał namalowany na portrecie piesek? Jaka była epoka, w której nie widziano nic zdrożnego w pokazywaniu gościom wdzięków kochanki?
Wędrówkę kończymy w kaliskiej Katedrze Św. Mikołaja. Tu, w nawie głównej, mniej więcej na jej środku, znajduje się krypta – niczym nie oznaczony grób Anny Lampel. Piękna grzesznica, oklaskiwana niegdyś przez tłumy, spoczywa w nim prawdopodobnie do dziś.
Tekst opracowany na podstawie badań Magdaleny Piotrowskiej i Zbigniewa Raszewskiego.

Anna Tabaka,
Maciej Błachowicz

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do