
Z tą sztuką mierzyli się już najlepsi, a jej autor uważany jest za najwybitniejszego współczesnego dramatopisarza irlandzkiego. Jak poradzili sobie z tym wyzwaniem aktorzy Teatru im. W. Bogusławskiego, dla którego półtoragodzinna „Czaszka z Connemary” Martina McDonagha w reżyserii Judyty Berłowskiej jest pierwszą w tym roku premierą?
To spektakl kameralny, dla którego scenerią jest wnętrze będące po trosze pomieszczeniem mieszkalnym, po trosze rupieciarnią. Jeśli dodać do tego informację, że głównym bohaterem jest grabarz, a część akcji rozgrywa się na cmentarzu, potencjalny widz od razu nabierze orientacji, z czym może mieć do czynienia.
Mick Dowd co siedem lat dokonuje ekshumacji zwłok z kolejnych mogił, by zrobić miejsce następnym pochówkom. Może nie byłoby w tym nic szczególnie złowieszczego, gdyby nie fakt, że grabarz skrywa pewną tajemnicę. Siedem lat wcześniej odeszła z tego świata jego żona, a okoliczności jej zgonu pozostają niejasne. Wersja oficjalna głosi, że zginęła w wypadku samochodowym, ale wśród jej znajomych i sąsiadów nie brakuje takich, którzy podejrzewają, że kobieta została zamordowana i że w morderstwo to jej mąż był co najmniej zamieszany. Czy ekshumacja rzuci nowe światło na tragedię sprzed siedmiu lat? Czy ujawni jakieś drugie dno?
Szanujmy grabarza
Tematyka jest dość upiorna, ale celem autora nie było stworzenie horroru. W „Czaszce z Connemary” są nawet przebłyski humoru, a i konwencja kryminału okazuje się dla niej niewystarczająca. To raczej dramat psychologiczny rozgrywający się w kwadracie czterech osób. Wśród nich wyróżnia się wspomniany już Mick Dowd. W tej roli widzimy Zbigniewa Antoniewicza, aktora sprawnego i przekonującego, choć raczej pogodnego niż posępnego. Nikt jednak nie powiedział, że grabarz musi upodabniać się do tych, których grzebie. Na odnotowanie zasługuje też debiut. Debiutant nazywa się Błażej Stencel i z pewnością na deskach „Bogusławskiego” jeszcze go zobaczymy.
Dodajmy, że Martin McDonagh urodził się w 1970 r. w irlandzkiej rodzinie mieszkającej w Londynie. W latach 90. stał się znanym dramatopisarzem, a później także scenarzystą i reżyserem filmowym. W 2006 r. został nagrodzony Oscarem za krótkometrażowy film „Sześciostrzałowiec”. Kojarzony z poetyką czarnej komedii, niekiedy też z twórczością Quentina Tarantino, kaliskiej publiczności dał się poznać przynajmniej dwukrotnie - podczas Kaliskich Spotkań Teatralnych. Przed laty na scenie „Bogusławskiego” oglądaliśmy bowiem „Królową piękności z Leenane” i „Kalekę z Inishmaan”. Tym razem za tekst irlandzkiego autora zabrali się z dobrym skutkiem aktorzy teatru z Kalisza. (kord)
---------------------------------
„Czaszka z Connemary” Martina McDonagha; reżyseria Judyta Berłowska; scenografia i kostiumy Aleksandra Żurawska; muzyka Dawid Sulej Rudnicki; obsada: Mick Dowd – Zbigniew Antoniewicz, Maryjohnny Rafferty – Bożena Remelska, Mairtin Hanlon – Błażej Stencel, Thomas Hanlon – Michał Grzybowski; Teatr im. W. Bogusławskiego w Kaliszu; premiera 19 lutego 2021 r.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
To jest recenzja spektaklu czy kpina?! Ale oki, kordesik, twojemu płatnikowi budowlancowi i tak wszystko jedno. Da ci czypiendziesiunt i bydzie na pyffo u wiesia.