Reklama

Kaliski ślad na Monte Cassino

31/01/2019 00:00

Wspomnienia Wiktora Pietrzaka, kaliskiego uczestnika bitwy o Monte Cassino

– Z Wojskiem Polskim podejmę się każdej walki – powiedział angielski marszałek Harold Alexander po zdobyciu klasztoru na Monte Cassino 18 maja 1944 r. Twierdzę próbowali zdobyć Amerykanie, Brytyjczycy, Francuzi, Nowozelandczycy i Hindusi. Bezskutecznie. Dokonali tego... Polacy z 2. korpusu pod dowództwem gen. Władysława Andersa. Do Włoch szli przez śniegi Syberii i piaski pustyni. Wojenny szlak 2. korpusu przemierzył Wiktor Pietrzak, kaliski uczestnik bitwy

Pan Wiktor Pietrzak urodził się w 1910 r. w Worocławicach w powiecie kolskim. Wojna zastała go w... Warszawie. Tam, po  zakończeniu szkoły i odbyciu służby wojskowej w artylerii przeciwlotniczej, pracował w znanym na całym świecie wydawnictwie Gebertner & Wolf . We wrześniu 1939 r.... poszedł na wojnę. Wraz z całym pułkiem artylerzystów bronił poczty w Brześciu nad Bugiem. W okolicach Złoczowa, k. Brzeżan trafili w ręce... Sowietów. – Z początku nie wiedzieliśmy o co chodzi... zabrali nam broń i  zegarki... potem zapakowali do wagonów i wywieźli do obozów – wspomina. Od września 1939 r. do sierpnia 1941 przebywał w trzech różnych obozach pracy na terenie ZSRR: w Szepietówce, Brodach i Starobielsku. – Co rusz przerzucali nas gdzie indziej, w zależności od tego, gdzie była robota. Budowaliśmy głównie drogi, mosty i lotniska – mówi senior. Praca była ciężka, a wynagrodzenie... marne. Obozowe menu miało jedną stałą pozycję: 400 g razowego chleba na dobę + zupa „ratatui” przyrządzana z gotowanej kapusty. Pan Wiktor pamięta, że gdy pędzili ich do roboty, rosyjskie kobiety wychodziły na drogę i rzucały im chleb. – Żeby „porządnie” zjeść trzeba było... wyrobić normę! Raz zrobiliśmy Sowietów w konia...  Tłukliśmy kamienie na budowę drogi. Zamiast walić kilofem w twardy surowiec, zwieźliśmy taczkami potłuczony już materiał z innej pryzmy i starannie pokryliśmy nim nasze niepotłuczone kamienie. Robota była „wykonana” przed czasem, a norma... wyrobiona! W nagrodę czekały nas kąpiel, wypoczynek i... pierogi! – wspomina. Gorsza od głodu i pracy w obozie była niepewność. – Żyliśmy z dnia na dzień,  czekając na to co przyniesie los. Nie docierały do nas żadne wiadomości z zewnątrz. Nie wiedzieliśmy co z nami zrobią. Bacznie obserwowaliśmy strażników i po ich minach zgadywaliśmy co mogło się wydarzyć i co zamierzają – mówi. Pan Pietrzak pamięta radość po usłyszeniu komunikatu o napaści nazistów na ZSRR. Atak Hitlera na Związek Radziecki przyniósł mu upragnioną wolność!

Ze śniegów Syberii
na piaski pustyni
 W 1941 r. na mocy porozumienia między emigracyjnym rządem gen. Sikorskiego a Stalinem ogłoszono amnestię dla Polaków. Zaczęto formować pierwsze oddziały wojska polskiego. Pan Wiktor - artylerzysta trafił do punktu zbornego na poligonie w Tockoje. Stamtąd wyruszył na szkolenie do Jakobaku (Uzbekistan). Jesienią  1942 r. wraz z innymi polskimi żołnierzami i cywilami opuścił ZSRR. Statkiem przez Morze Kaspijskie popłynął do... Iranu, potem wraz z aliantami obozował w Iraku, Palestynie, Libanie i Syrii, skąd w styczniu 1944 przez kanał Sueski ruszył do Egiptu.
Dla wymarzniętych i wygłodzonych byłych więźniów stalinowskich łagrów Bliski Wschód był istnym rajem i... piekłem. – Zaopatrzenie było pierwsza klasa! Kartofle, ryż, baranina, nawet... piwo angielskie. Wypłacali nam żołd, a w kantynach czekały na nas... czekolada, chałwa, papierosy i alkohol – uśmiecha się senior.  Oprócz rozkoszy podniebienia na osłabionych żołnierzy czyhały również... malaria i dyzenteria, a miejsce wszechobecnych w łagrach wszy zajął nowy wróg... jadowite skorpiony i roznosząca choroby szarańcza.  – Ze strachu przed tymi stworzeniami spaliśmy owinięci w moskitiery – wyznaje weteran. Przy rekordowej w 1943 r. temperaturze 82 st. C mroźne rosyjskie zimy dawno odeszły w niepamięć. – Wycinek z gazety z informacją o upałach trzymam do dziś!

Polacy wkraczają
do akcji
W połowie grudnia 1943 r. stacjonujące w Afryce odziały polskie skierowano na front włoski. II korpus polski gen. Andersa wszedł w skład 8. armii brytyjskiej dowodzonej przez gen. Oliviera Leese, ta zaś obok 5. armii amerykańskiej była częścią 15. grupy armii pod dowództwem brytyjskiego marszałka Haralda Alexandra. W marcu 1944 r. gen. Leese zwrócił się do dowódcy II korpusu z propozycją, aby to jego żołnierze zdobyli wzgórze Monte Cassino. Ku zaskoczeniu Brytyjczyków gen. Anders podjął się zadania. Miała to być czwarta już próba zdobycia osławionego klasztoru. Trzy poprzednie podejmowali amerykańska 5. armia, brytyjski 10. korpus armijny, francuski korpus ekspedycyjny, korpus nowozelandzki i hinduska 4. dywizja piechoty. Bezskutecznie.

Bitwa
Pierwsze polskie natarcie na Monte Cassino rozpoczęło się 11 maja 1944 r. i zakończyło się... niepowodzeniem. – Miejsce, w którym przyszło nam walczyć, było przerażające i odrażające. Po zboczach wzgórza walało się tysiące trupów i porozrzucanych szczątków mułów, których w górzystym terenie używano do transportu... Odór był nie do zniesienia – wspomina weteran.  Do tego dochodziły trudności w zaopatrzeniu w leki, wodę, żywność i amunicję. Magazyny oddalone były od miejsca głównego natarcia aż o 10 km. Dostarczanie niezbędnych rzeczy mogło odbywać się wyłącznie nocą (na mułach). 17 maja o g. 6.30 ruszyło drugie natarcie. Rozpoczęła je artyleria. O 7.15 do akcji wkroczyła piechota. Zacięte walki trwały cały dzień i całą noc. W g. od 8 do 16 polskie oddziały były nieustannie atakowane przez niemieckie lotnictwo. W powietrzu bez przerwy rozlegał się przeraźliwy huk.  – Podczas ostrzału na chwilę wyszedłem z okopu. Gdy wróciłem... zobaczyłem mój płaszcz rozcięty odłamkiem i przysypany ziemią – mówi pan Pietrzak.
Żołnierze pięli się pod górę, zdobywając i rozbrajając niemieckie pozycje metr po metrze, bunkier po bunkrze. „Szli jak słonie po butelkach w cyrku, dołami po wybuchłych pociskach i głazami, na których było widać, że nie ma min” – opisuje Melchior Wańkowicz... Dotarli! 18 maja o g. 10.20 patrol 12. Pułku Ułanów Podolskich, dowodzony przez por. K. Gubriela wszedł do opuszczonych nocą przez Niemców ruin klasztoru. Na wzgórzu umieścili biało-czerwoną flagę, aby nikt nie miał wątpliwości  kto zdobył te gruzy na szczycie.

Koniec Wielkiej Wojny
Straty 2. Korpusu Polskiego w walkach o Monte Cassino były ogromne: 942 zabitych, 345 zaginionych i 2 tys. 930 rannych. Po zdobyciu klasztoru armia Andersa podążyła w głąb Włoch wyzwalać kolejne miasta Italii, m.in. Loretto, Anconę, Rawennę, Florencję, Neapol, Wenecję, Rzym, Capri, Rimini i Mediolan. Najcięższe walki stoczono pod Anconą. – Hitlerowcy powoli zaczęli się wycofywać. Brakowało im benzyny, w okolicznych rowach, a nawet na drogach porzucali pojazdy i część sprzętu – mówi pan Wiktor. Koniec wojny zastał ich w... Bolonii. Pan Wiktor pamięta ciszę, jaka wówczas zapanowała. – Skończył się ten cały huk, a ja odczuwałem... pustkę – przyznaje.  Pobyt w Italii kaliszanin wspomina bardzo miło. – Nie było końca pochwałom, Włosi bardzo nas lubili i podziwiali: tutti Polacci molto boni, educati (Wszyscy Polacy są bardzo dobrze wykształceni) – mówili. Po wojnie przyszedł czas na... miłość!  Młodzi żołnierze cieszyli się ogromnym wzięciem wśród Włoszek. – Wielu kolegów ożeniło się tam i zostało. Prócz kobiet, do żołnierzy lgnęły również włoskie dzieci, którym goście z „dalekiego kraju”, mówiący łamaną włoszczyzną, wydawali się dość ciekawi i egzotyczni. – Jeszcze parę lat po wojnie dostawałem mnóstwo kartek i zdjęć od moich małych amico  – śmieje się senior, pokazując fotografie.
W październiku 1946 r. pan Wiktor znalazł się w Wielkiej Brytanii. Ze względu na rodziców zdecydował się wrócić do Polski. Od 1947 r. mieszka w Kaliszu. – Ta wojna uświadomiła mi, jak ważny jest pokój – kwituje 95-letni weteran.

Anna Frątczak
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Wróć do