Reklama

Kaliskie sklepy kolonialne

13/02/2014 13:42

Kultura handlu w przedwojennych sklepach w Kaliszu wyraźnie odpowiadała realizacji hasła „Nasz Klient, nasz Pan”. Sklepy kolonialne, żydowskie „sodówki” i tym podobne były wierne zasadzie,
w myśl której potencjalny nabywca towarów decyduje
o ich dalszym istnieniu i rozwoju. Klientela setek takich sklepów w Polsce międzywojennej mogła nie tylko zobaczyć wspaniale wyglądające towary zza oceanu, ale przede wszystkim poczuć ich intensywne aromaty. Zapachy kawy, herbaty, chałwy, cynamonu czy wędzonych ryb kusiły również przechodniów kaliskich ulic. Co znamienne – przegląd kaliskich sklepów z artykułami kolonialnymi ukazuje pewne paradoksalne zjawisko – brak pieniędzy przyczynia się do konserwacji pamiątek minionych czasów

U źródła bogactwa  Genezy powstawania sklepów kolonialnych doszukiwać należy się na zachód od Prosny. Kolonializm w dobie XIX wieku kwitnie bowiem w Prusach, Portugalii, Francji oraz Wielkiej Brytanii. A właściwie rzecz ujmując – kwitną gospodarki tych krajów, czerpiące bogactwo z odległych stron świata. Wymienione ostatnie w kolejności Imperium Brytyjskie szczyci się jednak od 1858 posiadaniem w koronie prawdziwego klejnotu – jak zwykło się nazywać Indie.
Z półwyspu u stóp Himalajów Brytyjczycy czerpią znaczne korzyści, a pierwsza cesarzowa Indii, królowa Wiktoria, jest symbolem nowej epoki w dziejach państwa „nad którym słońce nigdy nie zachodzi”. Wiktoria Hanowerska, dotychczas najdłużej nosząca koronę władczyni Wielkiej Brytanii, zapisuje się w historiografii jako matka niewątpliwego sukcesu Brytyjczyków na XIX-wiecznej arenie międzynarodowej. W epoce wiktoriańskiej, na sukces której składa się także rewolucja przemysłowa, do Europy zjeżdżają i spływają najrozmaitsze bogactwa Ameryk, Azji, Afryki i Australii. Mieszkańcy Starego Kontynentu mają możliwość zobaczenia i spróbowania wielu, dotąd nieznanych, artykułów spożywczych, które trafiają do zakładanych w większej części Europy sklepów kolonialnych.

Róg obfitości u Nettyna, Łagowskiej i innych
Nim przedstawimy Państwu spuściznę kolonializmu nad Prosną, posłużymy się przykładem sklepu z Krakowskiego Przedmieścia w stolicy, opisanego przez Bolesława Prusa w „Lalce”: „Właścicielem sklepu kolonialno-galanteryjno-mydlarskiego był Jan Mincel. Prowadził go wraz z dwoma synami Francem, który obsługiwał dział z towarami kolonialnymi oraz Janem obsługującym galanterię. (...) W początkach maja wprowadziliśmy się do nowego sklepu, który obejmuje pięć ogromnych salonów. W pierwszym pokoju na lewo mieszczą się same ruskie tkaniny, perkale, kretony, jedwabie i aksamity. Drugi pokój zajęty w połowie na drobiazgi do ubrania służące: kapelusze, kołnierzyki, krawaty, parasolki. W salonie frontowym najwykwintniejsza galanteria: brązy, majoliki, kryształy, kość słoniowa”.
Tymczasem w Kaliszu o równie bogate zaopatrzenie dbało przynajmniej kilkunastu właścicieli większych i mniejszych sklepów, o dużej i mniejszej popularności.
O najświetniejszych przykładach, jak choćby Składzie Win, Delikatesów i Towarów Kolonialnych, który prowadził Gustaw Tschinkel przy kaliskim Głównym Rynku, napisano już sporo. Wspominała o nim przecież także Maria Dąbrowska, opisując pobyt głównych bohaterów „Nocy i Dni” w Kalińcu. O wysokiej pozycji tego sklepu zaświadczał zapis, iż wyłączna sprzedaż win czerwonych, białych i koniaków na Kalisz i Gubernię Kaliską powierzona została właśnie Tschinkelowi. Róg obfitości z tytułu tego podrozdziału to symbol innego, bardzo znanego sklepu z artykułami kolonialnymi. Złoty Róg Salomona Herszkowicza, bo o nim mowa, był jednym z najlepiej zaopatrzonych tego rodzaju sklepów w całym ówczesnym Kaliszu. Przy Wrocławskiej, a więc obecnej Śródmiejskiej, znajdował się jeszcze przynajmniej jeden sklep z zamorskimi smakołykami. Właścicielem składu winno-kolonialnego, mieszczącego się nieopodal ratusza, był Abram Buki, znany w Kaliszu żydowski teolog. Tego typu zainteresowania i wiedza u ludzi uprawiających podobne zawody w społeczeństwie żydowskim nie były zjawiskiem wyjątkowym, o czym pisze Tadeusz Pniewski. W obrębie śródmiejskiej części miasta, przy Mariańskiej 74, był również pierwszy w mieście sklep z pozwoleniem z Zarządu Akcyzy na sprzedaż trunków w soboty, dni przedświąteczne i święta – własność A. Nettyna. Zanim przedstawimy podobne sklepy na przedmieściach, wspomnimy o Kanonickiej i tamtejszej owocarni proponującej „wyborne bakalie, jabłka i winogrona krymskie oraz prawdziwe litewskie grzyby na całe funty po 50 kopiejek za funt”. Jak asertywnym trzeba było być, by oprzeć się takiej reklamie? Wiedzą już pewnie nieliczni.
Oto jesteśmy na Lipowej, niedaleko dzielnicy noszącej niegdyś niechlubną nazwę „Złote Dachy”. Bynajmniej nie z nazwą drogocennego kruszcu należy kojarzyć zabudowania tej części miasta. Przed stu laty stojące tutaj chałupy kryte były bowiem dosłownie wszystkim. Do niedawna przy Lipowej można było z powodzeniem zaobserwować pozostałości dwóch sklepów kolonialnych. Pod obecnie otynkowaną elewacją kamienicy numer 16 wciąż zapewne znajdują się reklamy niegdysiejszego sklepu. Ostały się za to napisy pod numerem 46, gdzie Sklep Spożywczo-Kolonialny prowadził niejaki A. Waszak. Zupełnie niedaleko, przy Dobrzeckiej, odnajdujemy jeszcze więcej podobnych miejsc. Na skromnych kamieniczkach z przełomu wieków XIX i XX, pod numerami 14 i 50, coraz mniej wyraźniej zaznaczają się reklamy znajdujących się tutaj kiedyś sklepów kolonialnych. Przy Dobrzeckiej 52 w dość dobrym stanie zachował się szyld sklepu Balbiny Łagowskiej, a nieco wcześniej, pod numerem 38, Reginy Gnerowicz. Warta odnotowania jest malowana na murze kamienicy nr 8 reklama składu spożywczo-kolonialnego, kuszącego klienta zapasami ryżu, cukru, mąki, kaszy, śledzi, a nawet (uwaga!) kakao. W dobrym stanie prezentują się naścienne reklamy wielu innych sklepów z towarami zamorskimi. Przy Ogrodowej 16, Wroniej 3 (własność S. Reszelskiego), a także przy Harcerskiej 4. Kilkanaście, o ile nie kilkadziesiąt, innych, nieczytelnych już sygnatur wciąż można zauważyć przy ul. Cmentarnej, Garbarskiej, Jabłkowskiego, Staszica, Widok, Rzemieślniczej czy Adama Asnyka. Ile szyldów z obfitością towarów egzotycznych legło w gruzach w 1914 roku? Ta liczba jak na razie pozostaje nieodgadnioną. Znamy za to ogólną liczbę sklepów spożywczo-kolonialnych na obszarze Kalisza w latach 20. XX wieku. Jak podaje przewodnik po mieście z roku 1925, było ich aż 127!
Współcześni „koloniści”
Konserwacja posługuje się szerokim wachlarzem zabiegów, których celem jest zapewnienie zabytkowi jak najdłuższego istnienia. Z tym pojęciem zwykle związane są spore nakłady finansowe, których wciąż brakuje. Co więc znamienne, wiele domów i kamienic, o których mówi treść dzisiejszego felietonu, trwa w pierwotnym stanie, z zaznaczającymi się na nich jednak kolejnymi znakami czasu. A będąc znacznie starszymi od kamienic śródmieścia, nie przedstawiają aż tak wyraźnie złego stanu zachowania. Różnią ich jednak właściciele, a to oni decydują o ich wyglądzie. Przekraczając próg jednego z domów ze sklepem kolonialnym w przyziemiu, uwagę zwraca mocno podniszczona, ale solidnie wykonana poręcz. W oknach innego dostrzegamy misterne zdobienia framug. W wielu przypadkach, choć ułożone z lichych kafli, wciąż bardzo pięknie prezentują się podłogi. Przyczyna takiego stanu rzeczy jest oczywista i sprowadza się do jednego – braku funduszy na gruntowne remonty, które eliminują z odnawianych kamienic właśnie takie szczegóły. Jak się okazuje, z trudnością przychodzi chęć pozbycia się napisów na ścianach budynków, nad którymi wielu złości się, kładąc kolejne warstwy farb, raz po raz dziwiąc się brakiem efektu.
Dzisiejszymi „dziedzicami” sklepów kolonialnych są tzw. „sklepy świata”, bardziej widoczne na zachodzie Starego Kontynentu, u nas dopiero co pojawiające się. Moda na kolonializm objawia się już nie tylko zapatrzeniem na coraz bardziej egzotyczne smakołyki, ale także na styl wykształcony przed 100 laty – styl wystroju wnętrza, łączący brytyjską klasyczną szkołę projektowania z egzotyką Indii czy wysp Pacyfiku.
Za okazaną pomoc przy pisaniu artykułu autorzy dziękują Pani Halinie Marcinkowskiej oraz Panu Krzysztofowi Galantowi, który użyczył nam autorskich fotografie.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do