
Czy rzeczywiście natężenie biało-czerwonych barierek jest w pełni uzasadnione względami bezpieczeństwa i obowiązującymi przepisami?
Jak się dowiedzieliśmy, nie ma obecnie jasnych przepisów regulujących ilość i lokalizację tego typu barierek. O ich rozmieszczeniu w głównej mierze decyduje Wydział Ruchu Drogowego, a często sami drogowcy. Dobitnym przykładem owej budowlanej „fantazji” drogowców jest usianie prawie dwuipółkilometrowego odcinka ulicy Wrocławskiej (od skrzyżowania z Wojska Polskiego aż do samych Nowych Skalmierzyc) setkami tego typu metalowych barier. Jak wspominaliśmy, konieczność tworzenia tego typu zapór tłumaczy się głównie względami bezpieczeństwa pieszych. Niestety, już pierwsze spojrzenie na usytuowanie barierek przeczy tym założeniom. Aby barierki chroniły rowerzystów i pieszych, musiałyby stanowić naturalną barierę pomiędzy jezdnią, po której z dużą szybkością poruszają się samochody, a ścieżkami rowerowymi i chodnikami. Tymczasem ochrony takiej nie ma, gdyż barierki znajdują się za chodnikiem – tym samym ochraniając co najwyżej płoty okolicznych domów oraz niezagospodarowane grunty. Co więcej – gdyby rozpędzony samochód wjechał w rowerzystów lub przechodniów, całkiem realne staje się staranowanie uczestników ruchu i ich zmiażdżenie; zważywszy na małą odległość między krawędzią jezdni a barierką jest to jak najbardziej możliwe. Także w przypadku kolizji między rowerzystami oraz rowerzystami a pieszymi twarde metalowe barierki mogą stanowić zagrożenie i narażać uczestników ruchu na dodatkowe obrażenia. Dość głośna była zeszłoroczna sprawa rowerzysty z Poznania, który na skutek niedostosowania szybkości na zakręcie uderzył w betonowy słupek, w wyniku czego zmarł.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ale przecież Wy, w redakcji, sprzyjacie towarzyszowi Gałce. Taki swojski, prawda?