
Kaliskie MZDiK zapowiadało audyt znaków drogowych na terenie miasta. Póki co, efektów tego nie widać. Oczywiście nie jest to wyłącznie problem Kalisza
O tym, że znaków drogowych w Polsce jest zdecydowanie za dużo, mówią wszyscy a potwierdza raport Najwyższej Izby Kontroli. Ta ogromna liczba znaków i tablic rzuca się w oczy szczególnie, kiedy przekraczamy granice kraju.
Las znaków nie pomaga, przeciwnie – przeszkadza kierowcom. Nikt nie jest w stanie analizować takiej ilości znaków i jednocześnie koncentrować uwagi na prowadzeniu auta i śledzeniu sytuacji na drodze. Dlatego jeździmy na pamięć.
Każda próba zwrócenia uwagi na problem, a raczej patologię, kończy się tym, że urzędnicy rozkładają ręce zasłaniając się przepisami i... dokładają kolejne słupki ze znakami, które wraz z reklamami i banerami trudno ocenić inaczej jak estetyczny koszmar. Widoczne gołym okiem różnice w oznakowaniu ulic i skrzyżowań w różnych miastach kraju pokazują, że sytuacja wymknęła się spod kontroli i mamy do czynienia po prostu z urzędniczą samowolą.
Czy rzeczywiście nic nie da się z tym zrobić?
Niekoniecznie, czego przykładem jest Gdańsk. Od 2009 roku tamtejszy samorząd pod hasłem „Nadmiar informacji prowadzi do dezinformacji” zlikwidował około 10 tysięcy znaków. Można?
Rok temu podobny audyt zapowiadał Tomasz Ludwiczak, ówczesny szef kaliskich drogowców. Ale póki co „las” jak stał tak stoi.
Tymczasem, skrzyżowanie Al. Wojska Polskiego i Poznańskiej. Jadąc od centrum miasta w stronę „okrąglaka” dostrzegamy znaki (patrz foto): D-2 (koniec drogi z pierwszeństwem), A-7 (ustąp pierwszeństwa) oraz znak „STOP”. Wszystkie trzy dotyczą tego samego – na skrzyżowaniu ulica Poznańska traci swoją uprzywilejowaną pozycję i staje się podporządkowaną względem Wojska Polskiego. Ale czy trzeba informować o tym aż trzy razy? Raz nie starczy?
Skoro, jak twierdzą drogowcy, wszystko jest zgodne z przepisami, to zerknijmy na drugą stronę skrzyżowania (fotografia numer 2). Powinniśmy oczekiwać identycznego, symetrycznego oznakowania (dotyczy przecież identycznej sytuacji na skrzyżowaniu) tymczasem jadąc Poznańską w stronę centrum miasta widzimy jedynie znak „STOP”! Pojawia się zatem pytanie – która strona skrzyżowania jest oznakowana zgodnie a która niezgodnie z przepisami?
Oczywiście skrzyżowanie Poznańskiej z Wojska Polskiego nie jest wyjątkiem a jedynie przykładem. Takich dublujących się znaków na drogowej mapie Kalisza znajdziemy mnóstwo.
Zagadką pozostaje również, dlaczego polskie przepisy wymagają informacji o zbliżaniu się do skrzyżowania z sygnalizacją świetlną? Czego jak czego ale sygnalizacji na skrzyżowaniu nie sposób nie dostrzec (fot. 3). (pp)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Oznakowanie jest prawidłowe. Wojska Polskiego jest drogą z pierwszeństwem (znaki D-1) i gdy taka droga się kończy, używa się odwołującego jej status znaku D-2 50 metrów przed skrzyżowaniem. Jeśli na samym skrzyżowaniu, kończącym tę drogę, są znaki B-20 lub A-7, to pod znakiem D-2 umieszcza się dodatkowy znak A-7. Jeśli jest znak stop to pod znakami D-2 z A-7 umieszcza się tabliczkę z napisem STOP i dokładną odległością do niego. Z drugiej strony skrzyżowania tego zestawu nie ma co jest niedopatrzeniem i powinny być dostawione, bo tam także są używane znaki D-1. Brak tych znaków w przypadku wypadku mógłby być okolicznością do wypłaty poszkodowanym odszkodowania przez zarząd dróg, który nie oznakował drogi zgodnie z obowiązującymi przepisami.