
Kaliscy koszykarze nadal zaskakują swoją grą. Tym razem było to bardzo miłe zaskoczenie dla kibiców, bowiem zespół trenera Marka Białoskórskiego wygrał dramatyczny mecz wyjazdowy w Łodzi
Po serii bolesnych porażek i to we własnej hali, trudno było oczekiwać od kaliskiej drużyny zwycięstwa nad znacznie wyżej notowanym ŁKS Łódź i to jeszcze w hali rywala. Na szczęście zdarzają się niespodzianki i goście jedną z takich sportowych niespodzianek sprawili. Mecz miał bardzo nerwowy przebieg, bowiem obie drużyny grały falami, często zaskakując kibiców zupełną zmianą boiskowej dyspozycji. Po pierwszej kwarcie kaliszanie prowadzili trzema punktami, nie pozwalając gospodarzom rozwinąć skrzydeł. ŁKS zdołał jednak szybko odrobić te straty na początku drugiej odsłony meczu i zaczął przejmować inicjatywę. Przyjezdni jednak „nie pękli” i nadal byli nieco bardziej skuteczni od przeciwników, co zaowocowało jeszcze wyraźniejszym prowadzeniem do przerwy. Najczęściej i najwyżej przegrywana w lidze przez kaliszan trzecia kwarta znów dała o sobie znać i po kolejnych 10 minutach meczu to ŁKS objął prowadzenie. Kaliski zespół podjął jednak twardą walkę w ostatniej części meczu, w której z jak najlepszej strony pokazał się Łukasz Olejnik. Kapitan AZS PWSZ OSRiR poprowadził kolegów do niespodziewanej wygranej, której losy ważyły się jednak do ostatnich sekund. Zdecydowała lepsza koncentracja koszykarzy z Kalisza na linii rzutów osobistych. Kolejny raz okazało się, jaką wartością dla zespołu jest Robert Morkowski, który nie tylko należał do najskuteczniejszych zawodników na parkiecie, ale także świetnie wytrzymał ciśnienie tego meczu w jego kluczowych fragmentach. Tym razem w wyjściowym składzie znalazł się Sławomir Buczyniak, zastępując Michała Krajewskiego i wyszło to na dobre całej drużynie. W najbliższą środę do Kalisza przyjeżdża lider z Warszawy, a kilka dni później kaliszanie wybiorą się do Jeleniej Góry na mecz z Sudetami.
(dd)
Wyniki w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie