
W niedzielny wieczór odrobiliśmy zaległości z soboty. Wystąpił Teatr Akt z Warszawy, którego sobotnią prezentację uniemożliwiła burza, a oprócz niego także trzy inne teatry uliczne. Głównym bohaterem finałowego wieczoru tegorocznej La Strady był ogień
Zaczęło się dość niewinnie – od lalkowego widowiska „Księżycowe opowieści” Wędrownego Teatru Lalek Małe Mi z Wrocławia, wystawionego na Głównym Rynku. Do ukazania się księżyca na nocnym niebie było jeszcze dość daleko, bo w połowie czerwca cieszymy się najdłuższymi dniami w roku, ale wrocławianie wprowadzili widzów w nastrój tego, co miało dziać się później. Krakowski Teatr Nikoli zaprezentował swoją „Ptasią suitę” inspirowaną biografią przedwojennego projektanta mody. Efekty dymne i ogniowe obserwowaliśmy po zmierzchu na kortach Centrum Kultury i Sztuki. Dobry początek dał tam wspomniany już warszawski Teatr Akt swoim zaległym spektaklem „Ja gorę”. Tytuł zobowiązuje, zobaczyliśmy więc sporo dymu i ognia, ale razem z nimi ekspresjonistyczną scenografię i surrealne postaci jak z sennego koszmaru. Towarzyszyły temu orientalne wokalizy podkreślone gorącymi rytmami. Wrocławski Teatr Formy pokazał „Trzy oblicza Salvadora Dali” z wizualizacjami płonących żyraf czy zegarów przypominających omlety, a po nim wystąpili Ukraińcy z Teatru Ulicznego Highlights i Teatru Lvivki z „Przystankiem klaunada”. Tym samym 26. Międzynarodowy Festiwal Artystycznych Działań Ulicznych La Strada dobiegł końca. Szkoda jedynie, że wyobraźni zabrakło władzom miasta, a w szczególności kierownictwu Kaliskich Linii Autobusowych. Bo jeśli ktoś doczekał do końca tegorocznej La Strady, raczej nie mógł już wrócić do domu środkami komunikacji publicznej. W soboty i w niedziele ostatnie autobusy ze starego śródmieścia w kierunku blokowisk odjeżdżają przed g. 22.30. Potem jest jeszcze nocny bus, ale rzadko. To już jednak temat na inną okazję. (kord)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie