
W 50. rocznicę śmierci pisarki
Autorka „Nocy i dni” jest słusznie kojarzona z Kaliszem. Jednak mało kto z mieszkańców grodu nad Prosną wie, że kaliskie ścieżki przetarła już kilkadziesiąt lat wcześniej jej matka Ludomira, córka Józefy i Feliksa Gałczyńskich, urodzona 11 listopada 1856 roku w Gawronach pod Łęczycą (majątek ten dzierżawił jej ojciec).
Po śmierci męża Gałczyńska mieszkała krótko w Piotrkowie, a w 1868 roku przeniosła się z córkami do Kalisza. Tam Ludomira ukończyła miejscowe gimnazjum, a czas w nim spędzony tak później opisała we wspomnieniach: „Młodzież, która u nas bywała, wcale nie była wymagająca, wieczory przechodziły na miłej pogawędce, śpiewy, anegdoty i dowcipy sypały się obficie. [...] W tym towarzystwie odbywały się piesze wycieczki za miasto, wieczorne spacery po parku, wycieczki łódką po Prośnie i ranne ekskursje botaniczne do lasów podmiejskich w stronę Winiar”.
W 1881 roku Ludomira Gałczyńska wyjechała do Warszawy. Uczyła się tam kroju i szycia, była też nauczycielką na pensji u niejakiej Matuszewskiej. Podczas wakacji, odwiedzając krewnych w Kuczborku koło Mławy, poznała zarządcę majątku Józefa Szumskiego. „Był to już człowiek około 40 lat, sympatyczny i ładnie śpiewał pieśni powstańców z 63 roku. Sam był również powstańcem, ciężko rannym między Kozielskiem a Kuczborkiem, a że ja od urodzenia byłam gorącą patriotką, więc po pewnym czasie zostałam żoną p. Józefa Szumskiego” – pisała.
Ślub odbył się w 1884 roku w Warszawie, a po dwóch latach młodzi przenieśli się do majątku Rumoka, opisanego w „Nocach i dniach” pod nazwą Krępy. Tam urodził się Szumskim pierworodny Adam, lecz zmarł w niemowlęctwie i pochowany został w Kuczborku. W roku 1886 przyszedł na świat ich drugi syn Janek, powieściowy Piotruś.
1 stycznia 1889 roku Józef Szumski rozpoczął administrowanie majątkiem Russów w gminie Zborów, parafii Tykadłów pod Kaliszem. Był to folwark średniej wielkości, około 800 morgów, lecz przez poprzednich administratorów bardzo zaniedbany, a Szumski doprowadził go do rozkwitu. Nazwa Russów pojawia się później w utworach pisarki – pod nazwą Rusocin w „Ludziach stamtąd” i pod nazwą Serbinów w „Nocach i dniach”. W Russowie w wieku 3 lat zmarł na dyfteryt Janek – pochowany został na tykadłowskim cmentarzu.
6 listopada 1889 roku urodziła się Szumskim pierwsza córka – Maria. Jej akt chrztu zachował się w parafialnym archiwum do dziś: „Działo się we wsi Tykadłów, 7 kwietnia 1890 roku o godz. 9 po południu. Stawił się osobiście Józef Szumski lat 45 i przedstawił dziecię płci żeńskiej urodzone we wsi Russów 6 listopada 1889 roku o godz. 8 rano z prawowitej małżonki Ludomiry z Gałczyńskich lat 33. Dziecięciu nadano na chrzcie świętym imiona Maria, Kazimiera, a rodzicami chrzestnymi byli Kazimierz Waliszewski mieszkający w Paryżu i Marianna Gałczyńska mieszkająca w Kaliszu”.
Tu kilka słów wyjaśnienia. Właścicielami Russowa byli Hildegarda Mniewska i jej mąż Kazimierz Waliszewski mieszkający na stałe we Francji, a majątek russowski traktujący jedynie jako stałe źródło dochodów. Waliszewski, którego poproszono na ojca chrzestnego, był wtedy już znanym historykiem, pisarzem i publicystą. Pisał z Paryża do krajowych gazet, m.in. do „Ateneum”, „Kraju” i „Niwy”, a Akademia Francuska wyróżniła nawet jego powieść historyczną „Katarzyna II”.
Po Marii przyszła kolej na następne dzieci: w 1891 urodziła się Helena, w 1894 – Jadwiga, w 1895 przyszedł na świat Stanisław, który w powieści przypomina Tomaszka, a w 1896 – Bogumił. Ta spora gromadka spędzała swoje beztroskie dzieciństwo w Russowie: „Nikt nas nie chował – w tym znaczeniu, że nikt nie zapychał niezawodnymi na wszelkie przypadki życiowymi maksymami. Rodzice kochali nas po prostu i nigdy nie mogło nam nic zabraknąć. Bóg świadkiem, żeśmy im za to najgłębszą, choć może nie należycie obowiązkową tkliwością odpłacali. Bawiliśmy się w polu, ogrodzie i domu, wszystko wypełniając zgiełkiem i wariacją, bo nam radości życia nie brakowało” – zapisała w „Dziennikach” pisarka.
W 1901 roku oddano 11-letnią Marię do Kalisza na czteroklasową pensję Heleny Semadeniowej przy ówczesnej ulicy Babina. W pierwszym roku nauki Szumska mieszkała u wuja Bronisława Gałczyńskiego, a potem w internacie szkolnym. Helena i Władysław Semadeniowie pochodzący ze Szwajcarii byli zacną kaliską rodziną. On był pastorem i jednocześnie nauczycielem na pensji żony.
Po czterech latach nauki Maria ukończyła pensję i w roku 1904 rodzice zapisali ją do rosyjskiego rządowego gimnazjum. Po wydarzeniach 1905 roku została jednak z kaliskiego gimnazjum usunięta, więc po wakacjach rodzice załatwili jej przyjęcie do VI klasy na pensji Pauliny Hewelke w Warszawie. W roku 1907 ukończyła szkołę i wróciła do domu, do Kalisza, gdzie Szumscy kupili kamienicę. Tam właśnie przeniosła się Ludomira z dziećmi, a Józef w Russowie doglądał majątku, odwiedzając co jakiś czas rodzinę w mieście.
Wtedy to Waliszewski rozpoczął potajemnie starania o sprzedanie majątku i Szumski rozważał możliwość kupna resztówki wraz z dworem po parcelowanym majątku w niedalekim Poklękowie.
Zapadła też po rodzinnej naradzie decyzja wysłania Marii na studia przyrodnicze do Szwajcarii. I tak jesienią 1907 roku znalazła się ona w Lozannie. Do kraju przyjechała na wakacje następnego roku, ale już do Poklękowa kupionego po sprzedaży przez Waliszewskiego Russowa. „W Poklękowie było bardzo ładnie i miło – ogród o ślicznych owocach, południowa ściana aż do dachu obrośnięta najpiękniejszymi gatunkami wina” – zachwycała się pisarka.
Po wakacjach Maria przeniosła się do Belgii i kontynuowała studia przyrodnicze w Brukseli. Tam poznała działacza socjalistycznego Mariana Dąbrowskiego. W roku 1910 zaczęła publikować swoje artykuły z Brukseli w „Gazecie Kaliskiej”. Jesienią przyjechała do kraju i spędziła kilka miesięcy w Poklękowie, wygłaszając m.in. w Kaliszu odczyt o twórczości Marii Konopnickiej. Objęła też stanowisko nauczycielki geografii na pensji Wandy Mohylewskiej i zaczęła pisać do „Zarania”.
26 lipca 1911 roku odbył się w Brukseli ślub Marii Szumskiej i Mariana Dąbrowskiego. Świadkami byli Juliusz Kaden-Bandrowski i Medard Downarowicz. W stolicy Belgii należeli małżonkowie do emigracyjnego patriotycznego stowarzyszenia „Lelewel”.
Zimą 1911 roku rodzice pisarki sprzedali Poklęków i przenieśli się do niewielkiego majątku Wojsławice koło Błaszek. Tam 16 lutego następnego roku zmarł Józef Szumski. Ludomira pochowała go w pobliskim Chlewie, sprzedała majątek i przeniosła się do Kalisza, gdzie miał miejsce ostatni stały pobyt pisarki w dniach 31.07-04.08.1914 roku, gdy w przededniu wybuchu wojny wróciła ze stypendium w Anglii do matki. Po kilku dniach uciekły obie z bombardowanego przez Niemców miasta – furmanką do Kokanina, potem w stronę Kutna, by po kilkunastu dniach dotrzeć do Warszawy.
Lata pierwszej wojny spędziła autorka wraz z mężem w Piotrkowie i Warszawie, w której osiedliła się z nim po wojnie na stałe. O Kaliszu nie zapomniała! W 1923 roku pokazała po raz pierwszy rodzinne, choć wtedy już zmienione miasto, mężowi: „Kalisz mojego dzieciństwa, moich pierwszych lat szkolnych istniał już tylko we mnie i nie zdołał wskrzesnąć w całej krasie nawet w dziele mojej twórczości. Ostatnią porażką szukania wspomnień na dotykalnych miejscach przeszłości było, kiedyśmy z Marianem stanęli przed wysoką z drewnianych żerdek bramą podwórka przy ulicy zwanej Babina, w której głębi szarzała na tle podmiejskich ogrodów dwupiętrowa kamienica dawnej pensji pani Heleny Semadeniowej”. Wtedy pisarka odwiedziła także grób ojca w Chlewie.
Nasze miasto odwiedzała Dąbrowska wielokrotnie także po drugiej wojnie. Pisywała też do miesięcznika „Ziemia Kaliska”. W 1958 roku odwiedziła Russów i była zszokowana dewastacją parku i zniszczeniem dworu jej dzieciństwa. Dwa lata później, podczas obchodów 1800-lecia miasta, otrzymała honorowe obywatelstwo Kalisza.
W roku 1965, już po śmierci pisarki, zrodził się w Kaliszu pomysł ratowania Russowa. Stary dwór, który popadł w ruinę, rozebrano, a na jego miejscu pobudowano nowy, odtwarzając pierwotny wygląd budynku. Stał się on Oddziałem Muzeum Okręgowego Ziemi Kaliskiej. Dziś można w nim zwiedzać pokój pisarki na piętrze oraz salon na dole, sypialnię rodziców i gabinet ojca, w którym wisi oryginalny plan folwarku Russów. Tak dzięki zaangażowaniu pasjonatów udało się kaliskie ślady wielkiej pisarki ocalić od zapomnienia. Ona sam zawsze podkreślała swoje związki z grodem nad Prosną: „Jestem dzieckiem ziemi kaliskiej. Z jej okolic i z samego Kalisza czerpałam natchnienie do moich książek. [...] Ta ziemia kształtowała moje poczucie artystyczne, styl i język całej mej twórczości”.
Andrzej Sznajder
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie