Reklama

Melonik i zabytki

31/01/2019 00:00

Z dziejów kaliskiej opieki nad zabytkami w XIX i na początku XX w.

Zabytki należy chronić. Słyszymy o tym w szkole, w mediach, opieką nad zabytkami zajmują się urzędy państwowe. Tymczasem gdyby 200 lat temu zapytać nawet najbardziej wykształconego człowieka o ochronę zabytków, nie potrafiłby zrozumieć, co chcemy chronić i dlaczego

Aż do końca XVIII stulecia nawet najstarsze budowle i przedmioty były traktowane tak jak wszystkie inne. Jeśli przestały być użyteczne, a w przypadku dzieł sztuki odpowiadać gustom epoki, były niszczone. Dlatego nikt w całym Kaliszu końca XVIII wieku nie widział niczego niewłaściwego w rozbiórce średniowiecznych obwarowań czy likwidacji ruin gotyckiego ratusza. W tym samym czasie w Krakowie rozważano pomysł usunięcia sławnego ołtarza Wita Stwosza z bazyliki mariackiej... Rozbudzone zainteresowania historyczne oraz gwałtowne przemiany modernizacyjne w pejzażu miast przyniosły jednak refleksję, że to, co stworzyli nasi przodkowie, zasługuje na szacunek i ochronę. W ten sposób narodziła się idea ochrony zabytków.

A w Kaliszu...
Niestety prąd niosący tę ideę do Kalisza dotarł za późno. Władze zdążyły tak „odmłodzić” wizerunek nadprośniańskiego grodu, że prócz kościołów usunięto niemal wszystkie pamiątki po średniowieczu. Prekursorem myśli chroniącej ślady przeszłości niewątpliwie był ks. Ignacy Przybylski, proboszcz kościoła św. Mikołaja. To on pierwszy ok. 1829 r. zwrócił uwagę na znajdującą się w świątyni „pradawną” ławę z plakietą przedstawiającą egzekucję za pomocą urządzenia zbliżonego do gilotyny. Zdając sobie sprawę z wartości płaskorzeźby, duchowny zdecydował się ją wymontować i przekazać do tworzonych w tym czasie zbiorów o charakterze muzealnym. Dziś ks. Przybylski odpowiadałby za niszczenie zabytków. Niemniej jego działanie miało za cel ochronę cennej pamiątki przeszłości.
Nieco wcześniej rodziły się podstawy archeologii w Kaliszu. W 1819 r. niejaki kapitan Heilmeier, zapewne przypadkiem, znalazł przedchrześcijańskie urny i przekazał je Warszawskiemu Towarzystwu Przyjaciół Nauk. Co w tym dziwnego? Wówczas takie znaleziska, jako bezużyteczne, najczęściej niszczono, zastanawiając się przy tym, jak to możliwe, że ziemia rodzi garnki.

Starożytności
Nazwa zabytki w znaczeniu cennych śladów przeszłości pojawiła się stosunkowo późno. Prawdopodobnie jako pierwszy użył jej Edward Stawecki na kartach „Albumu kaliskiego” w 1858 r. Chętniej mówiono o starożytnych gmachach, pomnikach, czy po prostu o „starożytnościach”. Ale aż do II poł. XIX w.  za starożytności (ich miłośników nazywano starożytnikami) były uważane jedynie obiekty średniowieczne i wcześniejsze. Nie powinien nas zmylić również termin „archeologia”. Wszystkie zainteresowania związane ze starożytnościami nazywano „umiłowaniem archeologii”.
Wielkie zasługi w dziele krzewienia idei ochrony zabytków ma również prasa kaliska z wychodzącym od 1870 r.  „Kaliszaninem”. Na  jego łamach  publikowali tacy „starożytnicy” jak Adam Chodyński, jego bracia, księża Zenon i Stanisław (kanonicy włocławscy, twórcy tamtejszej biblioteki seminaryjnej), Józef Szaniawski (archiwista kaliski), Edmund Stawiński (ziemianin spod Sieradza), ks. Paweł Kobyliński (proboszcz dobrzecki), Seweryn Tymieniecki. Znaczącą postacią był dr Teodor Tripplin, który przyswoił nauce polskiej używany do dziś podział pradziejów na epokę kamienia, brązu i żelaza.
Po likwidacji w 1892 r. „Kaliszanina” jego rolę częściowo przejęła „Gazeta Kaliska”. Wtedy też działała już młodsza generacja „starożytników”: Alfons  Parczewski (prawnik), baron Stanisław Graeve, ks. Józef Szafnicki i ks. Jan Nepomucen Sobczyński (proboszcz kościoła św. Mikołaja). W tym szacownym gronie poza wyjątkami nie było ani jednego specjalisty w dzisiejszym rozumieniu, czyli osoby z kierunkowym wykształceniem akademickim. Dziś tych pasjonatów nazwalibyśmy miłośnikami czy amatorami, ale określenie to nie odpowiada realiom epoki. Owi amatorzy, mimo różnic w postępie nauki, byli znakomitymi znawcami swoich dziedzin, a ich „amatorszczyzna” obejmowała perfekcyjną znajomość klasycznej greki oraz starożytnej i średniowiecznej łaciny. Warto podkreślić, że najczęściej byli to ludzie niezależni finansowo. Wysoka pozycja społeczna wręcz nakładała na nich obowiązek posiadania szlachetnej i służącej całemu społeczeństwu pasji.

Rzeczywiste
działania
W zaborze rosyjskim właściwie nie istniała państwowa forma opieki nad zabytkami. Teoretycznie tymi sprawami zajmowała się Cesarska Komisja Archeologiczna w Petersburgu. Na czym polegało jej działanie? Wszystkie zabytki pozyskane w wyniku prac wykopaliskowych miały zostać przekazane carskiej stolicy. Obce państwo, co oczywiste, nie było zainteresowanie opieką nad polskimi pamiątkami przeszłości. W praktyce los cennych obiektów zależał od dobrej woli ich właścicieli, co wielokrotnie prowadziło do nieodwracalnych zniszczeń. W tej sytuacji społecznikom pozostawała  działalność naukowa, odwołująca się również do dobrej woli właścicieli, a w ostateczności do krytyki najbardziej rażących posunięć.
W szczęśliwej sytuacji był ks. Jan Nepomucen Sobczyński, który jako proboszcz bezpośrednio nadzorował wszystkie prace przy kościele św. Mikołaja. Znamienne są słowa duchownego, prawdziwego znawcy starożytności, dotyczące planów tej restauracji: „Sam w tych kwestiach decydować nie będę, lecz odniosę się do specjalistów warszawskich i krakowskich konserwatorów”. Dzięki takiej postawie dzisiejsza katedra jest dobrym przykładem restauracji sprzed stu lat. Warto przy okazji wspomnieć, że odpowiednikiem dzisiejszego urzędu konserwatorskiego dla kaliskich zabytków sztuki sakralnej była wówczas włocławska kuria biskupia. Od 1901 r. wszelkie prace przy kościołach musiały być zatwierdzone przez biskupa po dostarczeniu projektu i zasięgnięciu opinii znawców.
Inną formą ochrony zabytków było gromadzenie własnych kolekcji dzieł sztuki i zabytków z przeszłości. Wielkie, jak na nasze standardy, dwory ziemiańskie i wykwintne mieszczańskie wille oraz mieszkania kryły często potężne zbiory biblioteczne. Obok bibelotów mogących zdobić wnętrza znajdowały się tam przedmioty wartościowe, ale osobliwe w prywatnym mieszkaniu. Ze ścian w willi rejenta Stanisława Bzowskiego spoglądały portrety trumienne, Michał Rawicz Witanowski (z zawodu farmaceuta) szczycił się posiadaniem płaszcza wyjętego z trumny arcybiskupa Karnkowskiego. U ks. Sobczyńskiego goście mogli podziwiać gwoździe z trumny bp. S. Sarnowskiego oraz fragment trumny, w której była niegdyś pochowana królowa Zofia.
Wiele z tych niezwykłych przedmiotów zaprezentowano w 1900 r. na wystawie archeologicznej i zabytków sztuki w salach kaliskiego ratusza. W 1903 r., „na prośbę kaliszan”, badania wykopaliskowe na Zawodziu prowadził prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego Włodzimierz Demetrkiewicz. 

Zorganizowani
Dopiero po 1905 r. władze carskie wydały zezwolenie na organizowanie się miłośników zabytków w towarzystwa o charakterze naukowym i ochronnym. Rok później w Warszawie, co znamienne, grupie arystokratów i naukowców udało się powołać Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości (TonZP). Jego członkiem z tytułem protektora był ks. Sobczyński. W tym samym roku w Kaliszu powstała sekcja starożytności przy oddziale kaliskim popierania przemysłu i handlu. Rok później grupa ta powołała Muzeum Archeologiczne. Jego pierwsza siedziba mieściła się w plebanii kościoła św. Mikołaja. W roku 1911 r. istniały już trzy kolekcje „starożytności”, będące własnością społeczną. Zbiory były prezentowane najpierw w gmachu Towarzystwa Muzycznego, a potem w tzw. Pałacu Puchalskich.
Zniszczenie miasta w 1914 r. nie zakończyło działalności miłośników zabytków. 29 lipca 1919 r. z inicjatywy konserwatora Józefa Raciborskiego powstał kaliski oddział TonZP. Jego działanie zostało ukierunkowane na ratowanie zabytków powstającego z gruzów miasta. Dzięki wspólnym staraniom TonZP, architektów, władz miasta i konserwatora odbudowa Kalisza zapełniła jedną z najchlubniejszych kart dziejów polskiej ochrony zabytków.
Po co o tym wszystkim przypominamy? 1 listopada na cmentarzu komunalnym już po raz siódmy zostanie przeprowadzona kwesta na rzecz ratowania zabytkowych cmentarzy Kalisza. Warto na tę inicjatywę spojrzeć w szerszym kontekście.

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do