Reklama

Miłosne obrachunki

18/02/2011 11:49

Do walentynek mamy neutralny stosunek. Interpretacja zawsze zależy od intencji wyrażającego opinię. Dla nas to okazja do przypomnienia kilku obrosłych legendą historii i kilku pytań dla kawalerów

Legendarne
Jeśli by wyznaczyć spe-
    cjalną „walentynkową” trasę po Kaliszu, to musiałaby ona biec do kaplicy Repphanów na cmentarzu ewangelickim. Nie dlatego, że jesteśmy tendencyjni. Tam, jak doskonale wiedzą miłośnicy zabytków i starych opowieści, znajdują się domniemane tablice dwóch braci Scholtzów, Emila i Teodora. Trudno o bardziej wzorcową historię z morałem o „wyniszczającej sile namiętności”. Młodzi mieli się zakochać w kaliszance, „pannie o wyglądzie skromnej pensjonarki, ale cieszącej się ogromnym powodzeniem”. Jeden w sidła miłości wpadł nieco wcześniej, drugi nieco później, odwiedzając w Lądku wtedy już narzeczoną swojego brata. Gdy dziewczyna odwzajemniła uczucie nowego konkurenta, tragedia była pewna. Zagotowała się młoda krew, przeciwnicy stanęli do amerykańskiego pojedynku. Najpierw zastrzelił się ten, który wyciągnął czarną kulę, pozostający przy życiu sięgnął po broń z rozpaczy po bracie. Nawet najwięksi wielbiciele Chopina muszą przyznać, że przytoczona historia ma w sobie o wiele więcej dramaturgii niż słynny taniec Fryderyka z piękną Pauliną Nieszkowską w jednej z rynkowych kamienic.
O dwóch innych miłościach można byłoby napisać, że „dostarczają znakomitego materiału na scenariusz”, gdyby nie zostały już sfilmowane, a co najmniej dobrze opowiedziane. Cóż z tego, że nie wydarzyły się w naszym mieście, a w dworkach Wielkopolski? Właściwym miejscem rozwoju tych akcji była międzynarodowa scena. Najpierw rozegrał się dramat w Antoninie. 22 czerwca 1826 r. w pałacyku myśliwskim, niedawno postawionym według projektu znakomitego Schinkla, doszło do ostatecznego rozstania księżniczki Elizy Radziwiłłówny z pruskim następcą tronu Wilhelmem. O finale zadecydowały względy dynastyczne. Niezwykle delikatna, utalentowana księżniczka gasła tak, jak zwykle umierali wybrańcy muz tamtych czasów – chorując na suchoty. Goszczący w dniach rozstania u Radziwiłłów Chopin, widział przejrzyście, że księżniczkę męczyła „melancholia duszy”. Pół wieku później Wilhelm I, cesarz Rzeszy Niemieckiej, miał ciągle wspominać swoją miłość z czasów młodości.
Dworek w Żegocinie w powiecie pleszewskim stał się polską ostoją dla pary mieszkającej w Stanach Zjednoczonych i burzącej wszelkie konwencje epoki: Heleny Modrzejewskiej i Karola Chłapowskiego, potomka jednego z najznamienitszych rodów Wielkopolski. Aktorka, do tego z dzieckiem, oznaczało tyle, co awanturnica. Na ślub tych dwojga w Krakowie w 1868 r. nikt z rodziny pana młodego się nie stawi. Już na początku XX w. Karol wróci do Żegocina obarczony kuframi wypełnionymi pamiątkami po zmarłej Helenie. Gdzie się one podziały – pytanie postawione przez Andrzeja Zmyślonego, pierwszego, który bliżej przyglądał się żegocińskiemu rozdziałowi Modrzejewskich, pozostaje bez odpowiedzi. 

Tulipan i zęby 
Miłość jest demokratyczna; nie dopada tylko wysoko urodzonych i nie wymaga wzorcowej romantycznej scenografii (dworków, pałaców, ogrodów, cmentarzy). Stare gazety są pełne dramatycznych wydarzeń, których prowodyrem był niepohamowany Amor. W 1903 r. przy Wrocławskim Przedmieściu (ob. Śródmiejska) miała mieszkać matka z córką, do których w konkury uderzał „młodzieniec”. Personalia dyskretnie przemilczano, choć można przypuszczać, że ówcześni czytelnicy plotkowali o znanych sobie osobach. Przybysz umyślił zająć głowę obydwóm paniom. Był skuteczny w swoich staraniach… nie tylko tym razem. Kiedy ofiary zostały upolowane, okazało się, że mężczyzna jest już żonaty. „Matka i córka odczuły tę niespodziewaną wiadomość tak głęboko, że postanowiły skończyć z życiem pełnym zawodów”. Po przygodzie z bawidamkiem kobiety trafiły wprost na łóżka niedalekiego szpitala św. Trójcy przy rogatce. „A młodzieniec? Pewno poszedł w świat, nie troszcząc się o dwa złamane serca i zniszczone dwa życia”.
Oprócz pospolitych oszustów, nigdy nie brakowało szaleńców. W Kaliszu przełomu wieków głośne było morderstwo dokonane w zagranicznym wówczas, ale sąsiedzkim Ostrowie. W pokoju hotelowym została zasztyletowana dziewczyna. Najdziwaczniejsza może się wydać reakcja sprawcy, podającego się za męża kobiety. Po tym, jak zadał swojej ofierze śmiertelne ciosy, zbrodniarz udał się do właściciela hotelu z pytaniem… o adres dentysty dla cierpiącej na straszny ból zęba żony. Po otrzymaniu informacji mężczyzna wyszedł do miasta i oddał się w ręce prokuratora. „Wszelka pomoc lekarska udzielona natychmiast nieszczęśliwej okazała się spóźnioną i ofiara (…) wymówiwszy zaledwie swe imię „Marja” [!], skonała (…)”.

Zanim powiesz
Żenić się, nie żenić? - gazeta z końca wieku mogła jedynie tak postawić pytanie. Kobiety, w coraz bardziej emancypującym się świecie, jeszcze nie miały wyboru. Oficjalnie nadal przypisywano im tylko trzy role społecznie akceptowane: mężatek, starych panien, zakonnic. Pozycja aktorki Heleny Modrzejewskiej, osiągnięta dzięki niepospolitym talentom i pracy, należała do wyjątkowych. Uświęcony tradycją bieg codzienności dobrze oddaje lista pytań dla kandydatów do stanu małżeńskiego znaleziona na stronach „Gazety Kaliskiej”; dzisiaj nie zamierzamy się nad nią pastwić. Jeśli zatem, kaliszaninie, w najbliższym czasie planujesz ożenek, zastanów się nad odpowiedziami: 1) czy kochasz narzeczoną, czy też jej majątek? 2) czy posiadasz tyle charakteru, ile energii, ażebyś wbrew twemu przekonaniu woli kobiecej pozostał wierny i jeżeli się strujesz poza domem, nie wybuchnął na żonę gniewem? 3) czy umiesz cierpliwie czekać za obiadem, a gdyby zupa była za słona lub niemożebną do zjedzenia, czy potrafisz zrobić minę, jakbyś jadł najlepsze frykasy? 4) czy możesz przy płaczu i krzyku dzieci pracować? 5) czy po przysiedzeniu nocy na zabawie z żoną, nie będziesz na drugi dzień zrzędził? 6) czy potrafisz swoich kolegów z czasów kawalerskich raz na zawsze zapomnieć? 7) czy możesz się zadowolić przedostatnim słowem? 8) czy możesz być wesoły, gdy w domu odbywać się będzie pranie? 9) czy potrafisz znosić zaprzeczenia, wiedząc, że masz słuszność? 10) czy potrafisz, piastując dziecko, jeżeli ono krzyczy, być spokojny i nie gniewać się? (GK, 1899, nr 147). Podobno, „kto odpowie dodatnio na powyższe pytanie, ten śmiało może się żenić”... 

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz     


 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do