
W 1778 r. Kalisz nie miał się czym chlubić. Oglądający mury obronne wizytatorzy stwierdzili ich całkowitą ruinę. Idąc tym tropem, zapraszamy na wędrówkę wzdłuż średniowiecznego systemu obronnego miasta. Nie będzie to opowieść o zabytkach
Ulica Śródmiejska – most Kamienny
Po jednej stronie Kalisz ładny (zabytki, zieleń, akacje), po drugiej brzydki – drewniana barierka mostu i nieszczególna budka. Zieleń pachnie, rzeka nie śmierdzi (jeszcze!). Za dnia ożywiona gwarem ulica wieczorami się wyludnia; przestrzeń anektują panowie permanentnie zaglądający do kieliszka. Choć okolicy daleko do „egzotyki” niektórych dzielnic i tu przechodnie zdają się czasem „elementem mniejszościowym”.
Depresja na św. Stanisława
W 1778 r. obraz, który zobaczyli w tym samym miejscu wizytatorzy, wyglądał tak: „(…) wchodząc w bramę Wrocławską widzieliśmy facjatę (…) o dwóch basztach (…) których wierzchy zdezolowane; reszta zaś murów tych baszt, które stoją, na części porozstepowane tak dalece, że miejscami rękę włożyć można (…) schody i mur nadpsuty. Przy bramie tej po prawej ręce widzieliśmy basztę wielką z górnym i dolnym pomieszczeniem. (…) Bez dachu i pokrycia zostaje, mur zaś w tej baszcie od rzeki bardzo się poro zstępował, co tylko ma się rozwalić” (pis. oryg.). Ruinę, która byłaby dziś zabytkiem, rozebrano jeszcze przed wejściem wojsk pruskich. Pozostałości, ukryte ledwie pół metra pod ziemią, wskazują, że przy bramie rozwidlały się dwie, wtedy główne ulice miasta – Wrocławska (dziś Śródmiejska) i św. Stanisława. W narożnej kamienicy przy tej ostatniej kryje się zagadka. Ten, kto wejdzie do dowolnego sklepu, zobaczy, że pomieszczenia nakryte są potężnymi sklepieniami. Tak raczej nie budowano po zniszczeniach 1914 r. Wyobraźnia widzi pozostałości po murach obronnych, a może i samej baszcie. Szukając odpowiedzi, wchodzimy na podwórko. Już w bramie witają nas śmietniki i resztki zniszczonej kanapy. Smród jest tak wielki, że trzeba zatkać nos. Mimo wszystko warto wejść, żeby zobaczyć stylizowane na baszty klatki schodowe. Ten, kto widzi kamienicę „od ulicy”, nie uwierzy, że wewnątrz może być tak brudno; choć nie bawią się tu dzieci, ktoś zawiesił zakaz gry w piłkę. Wilgoć i odpadające płatami tynki. Jeśli budynek może być chory, to ten jest bardzo schorowany. Rak i zaawansowana depresja w jednym.
Kazimierzowska. Dom jak meblościanka
– Mury obronne z czasów Kazimierza Wielkiego? Niemożliwe. Nigdy o tym nie słyszałam – pani ze sklepu wydaje się być zaskoczona. Pomaga tłumaczenie, że od nich pochodzi nazwa ulicy Kazimierzowskiej. Szczęśliwie dostajemy klucz od podwórka. Gdyby zrealizowano plany z 1918 r., klucz nie byłby potrzebny, bo w miejscu kamienic planowano bulwary. Pomysł okazał się zbyt śmiały. Miejsce marzeń zajęła wąska uliczka przy rzece. Podwórze, które odwiedzamy teraz, jest przeciwieństwem tego, które już widzieliśmy. Jest czysto, komuś zależy na własności. Miła pani się myliła; obwarowania są na swoim miejscu. W murze dostrzegamy nawet jakieś kamienne bloczki, może pozostałości dawnych budowli. Czerwone mury w połączeniu z zielonym tynkiem kamienicy prezentują się bardzo dobrze, ale na efekt końcowy lepiej poczekać. Remont trwa. Nie podoba nam się zły stan dolnych partii zabytku, wentylatory i sterta międzywojennych kafli przygotowanych do wywiezienia na gruzowisko. Każdego roku w ten sposób „starówka” traci oryginalne elementy, o stolarce okiennej nie wspominając.
Może lepiej, że na kolejne podwórko nie udaje się nam dostać. Na średniowiecznych murach wyrosła tutaj kamienica o „urodzie” ozdobnej meblościanki z lat 90. Od ul. Narutowicza upstrzono ją balkonami. To architektura, która jest przykładem możliwości miasta dalekiego od Warszawy. W 1778 r. wizytatorzy widzieli tu „mur ciągnący się, w czterech miejscach od fundamentu po sztuce zdezolowany i wierzchem nadpsuty”. W latach 70. XX stulecia jakiś profan rozebrał fragment umocnień między ulicami Narutowicza a Parczewskiego – jeszcze jedno zwycięstwo głupoty.
Morderca z Kanonickiej
Kolejny zachowany mur może budzić zdziwienie. Cegły są tak nowe, jakby dopiero wyszły z cegielni. To nie złudzenie – część między Piskorzewską a Kanonicką była tak zniszczona, że trzeba było ten fragment całkowicie obmurować (oblicować). Czy efekty prac z 2010 r. są udane? Pewnie jest lepiej niż wtedy, gdy działał tutaj skup złomu, ale miłośnicy autentyzmu mieliby sporo zastrzeżeń. Nie zatrzymalibyśmy się w tym miejscu długo, gdyby nie pan przyglądający się z okna: – Państwo z prasy czy turyści? Remontują zabytki, a tu pękają ściany. Tu się nie da żyć. Proszę powąchać, jak cuchnie z koszy. Słowa potwierdza ciemna klatka schodowa, zagrzybione ściany oraz to, co już znamy: zapach śmieci i moczu. Budynek staje się jeszcze bardziej ponury, kiedy mieszkaniec przypomina mordercę dziewczynek Ferenbacha (Farensbacha): – To mógł być koniec lat 60. [XX wieku]. Podobno przystojny był, na gitarze grał. Ja go nie pamiętam, ale rodzice tak. Zwłoki jednej ze swoich ofiar zamurował w piwnicy, drugą wrzucił do szamba.
Spotkanie w bramie
Gdyby zorganizować konkurs na najpiękniejszy fragment murów, to znajdujący się przy kościele św. Mikołaja z pewnością zająłby wysoką pozycję. Odwiedzamy miejsce mniej znane kaliszanom – ogród przy plebani katedry. Jeśli spojrzymy zza muru na ulicę Parczewskiego, widać jak bardzo podniósł się poziom ziemi. W tej części oryginalny zabytkowy obiekt jest wyeksponowany wśród bujnej zieleni. Na jednym z głazów odkrywamy niewielki krzyż – czyja ręka go wyryła i z jakich powodów, już się nie dowiemy. Oby tylko w imię unowocześnienia nie przyszło komuś do głowy wycinać drzewa lub usunąć resztki oryginalnej, rozrzuconej w trawie kamieniarki.
Mniej dobrego da się powiedzieć o tym, co zobaczyliśmy na podwórkach ciągnących się wzdłuż dalszej części ul. Parczewskiego. Choć obiekt odnowiono, a nawet oznakowano tabliczką informującą o zabytkowym charakterze, nadal natrafiamy na znajome zapachy, przepełnione śmietniki i ogólne, choć już nie tak porażające, zaniedbanie. Za to od strony Grodzkiej przy murze leży kolejna kanapa podrzutek. Dużo gorsze widoki opisali nasi osiemnastowieczni poprzednicy: „(…) baszta zwalona (…) bez wierzchu. Od której idąc widzieliśmy mur ciągnący się aż do wieży zamkowej, która stoi na gruncie zamkowskim. Która w połową jedną zwalona, druga zaś połowa stoi, lecz co się ma tylko (zaraz) obalić. Ta wielce niebezpieczna, aby obaliwszy się, domów i ludzi nie pobiła”.
Nas prawdziwa i niemiła niespodzianka spotyka w kamienicy u zbiegu Jana Pawła II, przy szkole muzycznej. W zasikanej (a jakże!) klatce schodowej leży pokotem dwóch całkowicie pijanych mężczyzn. Jeden chyba lekko trzeźwieje, bo siada na schodach i próbuje coś bełkotać. Zwiedzanie zabytków nie zawsze jest bezpieczne i przyjemne.
Żądasz czystości?
Obojętnie mijamy zadbaną basztę Dorotkę. Opowieści o nieszczęsnej starościance, serwowane nam od dzieciństwa, już nie wciągają. W „dorosłej” wersji nieszczęsna dziewczyna okazała się jedną z więzionych tu prostytutek. Wznoszący się na linii dawnych murów obronnych budynek Wojskowej Komendy Uzupełnień musiał być dziełem architekta skrycie nienawidzącego zabytków. Fantazjujemy naiwnie o wyburzeniu tego pudełka i włączeniu miejsca w obręb kaliskiego parku. Idziemy dalej. Paradoksy historii przemieniły basztę ustępową, na tyłach kościoła pojezuickiego (Garnizonowego), w jedną z bardziej eleganckich restauracji w mieście.
Mieszane odczucia budzi podwórko przy ulicy Kadeckiej. We wschodnioeuropejskim bałaganie ktoś wyczarował kawałek lepszego świata – rabatki z pięknymi kolorowymi kwiatami. – A to dzieło naszych sąsiadek – mówi dziewczyna i uśmiecha się przyjaźnie. Gorzej, że przy odnowionym murze (podobno najstarszym w mieście) wyrósł parking i jakieś przypadkowe ogrodzenia. Całości obrazu dopełniają wyrzucone pod murem pantofle (raczej nie zgubił ich Kopciuszek) i nasza faworytka – tabliczka z napisem: „Żądasz czystości – zachowaj ją sam”. Dobra puenta.
Konkluzja jest jedna. Mimo wielu pieniędzy włożonych w ratowanie dawnych obwarowań miasta, nadal nie znaleźliśmy skutecznego sposobu dbania o porządek.
Anna Tabaka,
Maciej Błachowicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie