
Jeśli ktoś myśli, że najbezpieczniej przejść na drugą stronę ulicy na pasach, jest w błędzie. Od lat właśnie na „zebrach” ginie najwięcej pieszych, a liczba rannych jest porażająca. Przykładów nie brakuje także w Kaliszu. W ostatnich dniach na przejściu dla pieszych na ulicy Częstochowskiej i Legionów zginęły dwie osoby. Wniosek nasuwa się oczywisty - im mniej przejść dla pieszych, tym mniej ofiar wypadków drogowych. To nie żart, potwierdzają to badania, jakie przeprowadziła grupa naukowców Politechniki Warszawskiej
Grzegorz Pilecki
W liczbie wypadków drogowych należymy do europejskiej czołówki, ale dane dotyczące ofiar śmiertelnych i rannych wśród pieszych użytkowników dróg są zatrważające. Wskaźnik zabitych pieszych na milion mieszkańców jest w Polsce ponad trzykrotnie wyższy niż w porównywalnych krajach Unii Europejskiej. W naszym kraju ponad 30 proc. zabitych pieszych ginie na przejściu, gdy w większości państw UE wskaźnik nie przekracza 10 proc, a w Niemczech wynosi zaledwie 4 proc. Nic dziwnego, że od lat prowadzone są zintensyfikowane działania, które mają zdecydowanie poprawić sytuację.
Tysiące „zebr”
i spowalniacze niewiele dają
W miastach niczym grzyby po deszczu pojawiają się kolejne sygnalizacje świetlne i oznakowane przejścia dla pieszych. Nie wiadomo, dlaczego założono, że kolejne dziesiątki, a może setki tysięcy „zebr” są panaceum na rozwiązanie problemu, skoro statystyki temu przeczą. Po prostu bez pogłębionej analizy założono, że mnogość pasów musi niejako z automatu ograniczyć liczbę ofiar wśród pieszych. A jeżeli dochodzi do wypadku, to winni są kierowcy. I właśnie na nich koncentruje się głównie uwaga policjantów. Zmorą dla kierowców stali się z jednej strony polujący na nich policjanci, a drugiej mnożące się niczym grzyby po deszczu muldy spowalniające. Problemu nie rozwiązały również kolejne skrzyżowania z sygnalizacją świetlną. W pierwszej kolejności zauważalnym efektem ich montowania są korkujące się ulice. Kalisz, 100-tysięczne miasto przez dziesięciolecia mogło pochwalić się zaledwie jednym rondem (Westerplatte) i dopiero kilkanaście lat temu wśród decydentów zwyciężyło myślenie, by zamiast skrzyżowań ze światłami budować ronda. Trudno zrozumieć taką politykę, skoro wiadomo, że oprócz skrzyżowań bezkolizyjnych nie wymyślono nic lepszego jak ronda, by rozładować zatłoczone ulice, a brak świateł wcale nie zmniejsza bezpieczeństwa pieszych. W trosce o nich aktywną politykę prowadzi policja.
Nie kierowcy, a piesi sprawcami większości wypadków
Przykładem mogą być chociażby organizowane w ubiegłym tygodniu działania „NURD”, których celem jest, jak czytamy na stronach kaliskiej policji, - zwiększenie bezpieczeństwa niechronionych uczestników ruchu drogowego, czyli pieszych, rowerzystów i motocyklistów. O tej porze roku na drogach cyklistów niewielu, stąd uwaga stróżów prawa koncentrowała się głównie na obserwacji zachowania kierowców w stosunku do pieszych. Uwadze nie umknęły sytuacje, kiedy to piesi dopuszczali się łamania zasad i przepisów ruchu drogowego. W przypadku pieszych najczęściej dochodziło do sytuacji, gdy przechodzili ulice w niedozwolonych miejscach. Kaliska policja od lat ma ulubione miejsca, w których szczególnie stara się „dbać” o bezpieczeństwo pieszych. Dotyczy to ulicy Polnej (w rejonie przychodni), Górnośląskiej (na wysokości sklepu Lidl) i Babina. W tych miejscach za przechodzenie poza pasami wielu kaliszan ukaranych zostało mandatami. Były mandaty za przechodzenie w niedozwolonym miejscu i pouczenie, że należy czynić to na „zebrze”. Paradoksalnie kierowano ludzi na pasy, na których właśnie dochodzi najczęściej do wypadków.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Jeśli ktoś przechodzi nie na pasach,to się dziesięć razy obejrzy,a na pasach uważa się za świętą krowę.
ciąg dalszy serialu pt.absurdy drogowe,Polska to dziwny kraj i nic się nie zmieniło.na tle krajów zachodniej Europy to wyglądamy jak te buraki i ziemniaki w jednym.nawet w tak oczywistych sprawach zachowujemy się odwrotnie do ligiki i zdrowego rozsądku.a pózniej płacz i setki ofiar.
Najwięcej pieszych ginie na pasach, bo tam jest najwięcej pieszych. Mogę się jednak założyć, że na każdy milion przechodzących w innych miejscach niż pasy ginie dużo więcej osób niż na milion przechodzących przez pasy.