Reklama

Na przełomie. Kalisz 1989/90

14/10/2010 15:08

Wydarzenia zapoczątkowane rozmowami okrągłego stołu są powszechnie znane. Pozostawiając wielką historię, przyglądamy się kaliskiej codzienności tamtych przełomowych dni

Jest noc sylwestrowa 1988
    r. Dziennikarkę jednej z dwóch wychodzących w wojewódzkim Kaliszu gazet spotkało, jak sama pisze, nieszczęście – w domu zabrakło papierosów. Nasza bohaterka wsiada w samochód i rusza prosto przed najbardziej reprezentacyjny w mieście hotel Orbis – Prosna. Niestety zamiast uprzejmej obsługi i rozbawionego tłumu gości, powitały ją jedynie ciemne okna i drzwi zamknięte na trzy spusty. Niezrażona poszukiwaczka udaje się najpierw do bufetu dworcowego (rzekomo czynny całą dobę) i kilku innych lokali – wszędzie sytuacja się powtarza. Potem krążenie po ciemnych, pustych ulicach, którymi tylko od czasu do czasu przemknął ktoś krokiem chwiejnym. Papierosy zostają w końcu zakupione, a redaktorka napisze: W sumie jednak smutnie i ponuro witał Kalisz ten Nowy Rok. Potem był podobno karnawał  – tu i ówdzie nawet próbowano się bawić. Tak rozpoczęty 1989 nie zapowiada nadchodzącego przełomu.

Towarzysze dyskutują, Flora traci głowę
Rzeczywistość ostatnich dni PRL przypomina komediodramat. Rządząca krajem „jedynie słuszna” partia PZPR dawno nie ma pomysłu na wydobycie kraju z gospodarczej zapaści, co uwidocznia się choćby w opisanych problemach z papierosami. Nadrabia się pozorami dialogu: Żyjemy w ciekawych czasach, w których dokonujące się przemiany społeczno-polityczne pobudzają niezwykle szeroką, nieustającą nieomal dyskusję o najważniejszych sprawach naszej współczesności. Inicjatorem i organizatorem wielu rozmów jest Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, patronująca na przykład powstającym również w naszym województwie [tj. kaliskim] klubom myśli politycznej i organizująca sprawdzoną już w naszym regionie formę środowiskowych zebrań i konsultacji – dni politycznych w gminie. Obiecujące tytuły: „Rozmawiamy po to, aby lepiej działać”, „Dajmy szansę Polsce” warto zestawić z cenami dyktowanymi przez galopującą inflację: „Doniczka do kwiatów biała – 1420 zł, herbata Windsor – Castle (stęchła do reklamacji) – 2800 zł, widelec z aluminium (koszmarny i niefunkcjonalny) – 30 zł, kwietnik ze sznurka (makrama) – 2000 zł, dwie kulki lodów w barze „Ratuszowy” w Kaliszu – 240 zł”. Cennik pokazuje ważną cechę epoki – osobliwe poczucie humoru. Autorzy przytoczonego zestawienia na zakończenie życzą czytelnikom „udanych zakupów!”.
„Socjalistyczne” (jeszcze) społeczeństwo stoi przed alternatywą płakać lub śmiać się. Kiedy na wystawie sklepu z materiałami (pl. Bohaterów Stalingradu – Główny Rynek) przewraca się przebrany za św. Mikołaja manekin (kobiecy!), plotka głosi, że upadek był spowodowany „cenowym szokiem”. Dekoracja w innym sklepie (tkaniny przy ul. Śródmiejskiej) – dziewczyna w skąpym wdzianku z liści – zostaje „wytłumaczona” w następujący sposób: „ubiór” delikwentki wynika z niemożności zakupienia czegokolwiek z i tak ubogiego asortymentu. Kłopoty mają nie tylko manekiny: Ostatnia zachowana do naszych czasów zabytkowa rzeźba w kaliskim parku „Flora” straciła głowę. Kilka dni temu chuligani okaleczyli w ten sposób tę piękną figurę. Głowa znalazła się… w rzece (luty 1989 r.). Zaniedbane miasto, opuszczony przez Florę cokół – oto obraz Kalisza ostatnich dni PRL.

Marki, dolary kupię, więzienie sprzedam
Koniec przychodzi na tyle nagle, że jest zaskoczeniem dla wszystkich. W kwietniu 1989 r. na mocy porozumienia władzy ze stroną solidarnościową rozpoczyna się transformacja państwa. 1 maja odbywa się ostatni w Kaliszu pochód z udziałem władz partyjnych: Pogoda nie dopisała. Nie padało, lecz było zimno i wiał przenikliwy wiatr. Wbrew oficjalnym twierdzeniom, Święto Pracy przypomina pogrzeb.
W tym samym czasie na Supersamie (samoobsługowym sklepie spożywczym) w al. Wojska Polskiego pojawia się przewrotny napis PZPR stylizowany na znak Polski Walczącej (P jako kotwica) i  „Solidarności” (biało-czerwona flaga).
4 czerwca kaliszanie tłumnie uczestniczą w pierwszych częściowo wolnych wyborach: do urn wyborczych podchodziły całe rodziny z dziećmi. (…) Wszystkie (…) lokale (wyborcze) ożywiły się po raz pierwszy w godzinach przedpołudniowych. Druga fala głosujących pojawiła się po południu. Na wolną kabinę trzeba było czekać nieraz po kilka minut. Mimo gwarancji miejsc dla władz, zwycięstwo opozycji jest miażdżące. Początek zmian okazuje się bolesny. W sierpniu po uwolnieniu cen żywności rozpoczyna się hiperinflacja. Komentarz pierwszego dnia: Spojrzeć na ceny i… wyjść z pustą siatką. W tym czasie przy ul. Śródmiejskiej dogorywa produkt „Made in PRL”: Poszukującemu tylnej części swojego samochodu marki Warszawa (…) chcielibyśmy podpowiedzieć, że bagażnik został na chodniku (…) Staruszka chyba nie wytrzymała ostrego zjazdu z wysokiego krawężnika i zrzuciła część balastu, a reszta pojechała – najpewniej na złom. Dni chwały przeżywają za to smętni panowie, przechadzający się w okolicach banków. Wchodzących witają sakramentalnym: „Marki, dolary?”. Handlarzy walutą pieszczotliwie nazywa się „cinkciarzami” lub „konikami”. Panowie, nie lepiej pod dachem? – pyta retorycznie dziennikarz i sam sobie odpowiada: Pewnie nie lepiej, bo przecież trzeba by płacić podatki. A wówczas mogłoby nie starczyć już na piżamę z ortalionu pochodzenia zagranicznego i greckie klapki typu „Jogging” – dyżurny strój kaliskich cinkciarzy.
Sensacyjną wiadomością jest możliwość zakupienia (również przez osobę prywatną) kaliskiego więzienia! Wbrew nadziejom właściciela (Ministerstwo Sprawiedliwości) chętnych na dziewiętnastowieczne „zamczysko” brakuje.   

Co usłyszał Leszek Miller?
Zmiany nabierają tempa. Obok najbardziej zajmującej gospodarki i związanych z nią codziennych kłopotów, nie mniej ważna jest sfera symboliczna. Prezes Kaliskiego Towarzystwa Lekarskiego dr Zbigniew Kledecki proponuje, aby natychmiast zmienić nazwę ulicy Feliksa Dzierżyńskiego. Po raz pierwszy od wielu lat można śmiało mówić to, co się myśli: Czy (…) człowieka, który sprzeniewierzył się z ówczesnymi wrogami odradzającej się Polski i stanął przeciw własnej ojczyźnie, mamy czcić w Kaliszu (…)? Ponieważ problem dotyczy nie tylko jednej ulicy, ktoś inny rzuca pomysł, aby wzorem Nowego Yorku dotychczasowych patronów zastąpić numerami. 11 listopada do teatru wraca znajdująca się tu do 1939 r. pamiątkowa tablica przywołująca nie tylko czas jego otwarcia (1936 r.), ale również nazwiska zapomnianych osobistości II Rzeczypospolitej.
W styczniu 1990 r. nie ma już ani PRL-u, ani PZPR. Wraz z nagłym upadkiem odkrywają się kulisy minionego systemu. Swoje zagadki ujawniają m.in. podziemia hotelu Prosna. Podejrzewa się, że tzw. „pomieszczenie gospodarcze” z pozostałościami tajemniczej aparatury służyło podsłuchowi. Wśród wielu wydarzeń odnotujmy też wizytę premiera Tadeusza Mazowieckiego (maj) i sekretarza Socjaldemokracji RP (SdRP – partia wyłoniona z byłego PZPR) Leszka Milera (6 czerwiec).  Ten ostatni był namawiany przez przedstawiciela weteranów ruchu robotniczego do trzymania „twardej ręki na Solidarność”. Towarzyszu sekretarzu – powiedział [on] – partia, czerwona krew, była, jest i będzie.

Od symbolu do sex shopu
Wypowiedź weterana okazuje się mocno nieadekwatna do obrazu zmiennej rzeczywistości. Już 13 czerwca tego roku demokratycznie wybrana Rada Miejska wyraziła opinię o konieczności przekazania siedziby SdRP w byłym Komitecie Wojewódzkim PZPR (obecnie Bank WBK przy ul. A. Parczewskiego) na cele szkolne. Kolejna decyzja (21 VI 1990) dotyczy likwidacji pomnika tzw. utrwalaczy władzy ludowej, tj. stojącego w  al.Wolności obelisku ku czci MO, UB i ORMO. Wkrótce los znienawidzonego symbolu podzieliły i inne niechciane pamiątki. Z miasta bez większego żalu znikają tablice ku czci Polskiej Partii Robotniczej (też Aleja) i ta z napisem „Tu stanie pomnik czynu zbrojnego i rewolucyjnego” (pl. 1 Maja – Nowy Rynek).
Bardziej dramatyczne wydarzenia rozegrają się przed budynkiem komitetu. W poniedziałek 20 sierpnia członkowie „Solidarności” rozpoczynają protest, żądając opuszczenia budynku przez Socjaldemokrację. W miejscu jej szyldu pojawia się nekrolog: W styczniu 1990 r. skończyła ze sobą nasza „przewodnia siła” PZPR. Zwłoki (…) zwane SDRP składowane dotąd w gmachu KW PZPR przy ulicy Nowotki wyprowadzone zostaną przymusowo dnia 20 VIII 90 godz. 12. Łączymy się w radości przed „białym domkiem”. Manifestanci siłą próbują dostać się do wnętrza, bo „w budynku straszy”. W istocie w  środku niczym upiory przeszłości nadal wiszą portrety Lenina. Użytkownik zobowiązuje się do przyspieszenia przeprowadzki.  Z nazw kaliskich ulic znikną kolejne „duchy komunizmu” w rodzaju zapomnianych już dziś Nowotki, Buczka, Świerczewskiego i wielu innych. Z całej plejady niezniszczalna okaże się jedynie Hanka Sawicka.
Od upadłych symboli przejdźmy do… kolejnych symboli, tym razem z Zachodu. Obok powstających coraz liczniej (i pęczniejących od towarów) sklepów w 1990 r. zostaje otwarta nieznana dotychczas nad Prosną placówka handlowa – sex shop (w kinie Oaza, obecnie Apollo). „A to do czego? – pyta się jedna z pracownic kaliskiego kina (…) trzymając w ręku elegancko zapakowaną atrapę olbrzymiego fallusa (…)”.
A wszystko to zdarzyło się zaledwie 20 lat temu. Nieprawdopodobne…  
Wszystkie cytaty pochodzą z „Ziemi Kaliskiej” z lat 1989/90.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do