Reklama

Na ryby! Grudniowe rozterki

18/12/2021 07:00

Z wędkarskiego punktu widzenia grudzień potrafi zaskakiwać i nie jedno ma oblicze. Zdarza się, że ostatni miesiąc roku zaskakuje dodatnimi, wręcz jesiennymi temperaturami. Innym razem tak mocno przymrozi, że pojawia się możliwość łowienia pod lodem. Pamiętajmy jednak że „bezpieczny” lód, to taki o grubości co najmniej 10 cm.

   Zanim powierzchnie naszych zbiorników pokryją się warstwą takiego lodu, można wybrać się nad rzekę ze spinningiem. Jeśli umiejętnie dobierzemy przynętę, będzie szansa na świąteczne spotkanie z okoniem, kleniem, ale i pan zębaty może nas zaskoczyć swoim atakiem na maleńkiego woblerka. Ważne aby wyjść z domu i choć odrobinę poruszać się na świeżym powietrzu, tak dla zdrowia i dobrego samopoczucia. Bardziej odporni na niskie temperatury mogą z powodzeniem poszukiwać płoci lekką przepływanką ze spławikiem, ale tu konieczne będzie użycie pasty (niezastąpiona jest francuska pasta Mistic), lub ochotki haczykowej. Doświadczenie uczy, że większość z wędkarskiej braci zapadła w domowych pieleszach i jedynym co łączy ich z wędkarstwem, to wspomnienia minionego sezonu lub…, i na to lub chcemy zwróć uwagę. Bardzo ważnym elementem wędkarstwa jest nasz szeroko rozumiany sprzęt. Teraz jest najlepszy czas, aby poświęcić mu uwagę. Uchroni nas to przed przykrymi niespodziankami, kiedy nadejdzie wiosna. Jednym słowem, to dobry czas na zakupy. Zanim jednak podejmiemy decyzje związane z wydatkami, warto odpowiedzieć sobie na kilka pytań. To podstawowe, które powinno być priorytetowym, brzmi: czy mnie, to co zamierzam kupić jest naprawdę niezbędne? Doświadczenie uczy, że niejednokrotnie ulegamy magii reklam lub obejrzanego filmu i dopiero po złożeniu zamówienia uświadamiamy sobie, że będzie to zbędny gadżet w naszym pudełku. Kupujemy, np. koszyk do dystansowego łowienia, a po otrzymaniu przesyłki stwierdzamy, że nie mamy wystarczająco mocnej wędki aby go użyć. Innym, bardzo często spotykanym przypadkiem jest kupowanie sprzętu lub akcesoriów markowych firm. Sam używam koszyczków Drennana, i uważam je za jedne z najlepszych na naszym rynku wędkarskim. Ich koszt jednostkowy jest jednak dużo wyższy od zwykłych koszyczków. Na pewno część sumy, którą musiałem zapłacić, miała w swojej składowej nazwę Drennan. Za markę się płaci! Inny dowód takiego zjawiska – akcesoria do methody. Jeżeli sięgniemy do wyrobów markowych, a tylko takimi posługują się wyczynowcy i prezentują je w swoich filmach edukacyjnych – notabene bardzo dobrze zrealizowanych i mądrych – musimy mieć świadomość wyższej ceny. Najprostszy przykład dotyczy feeder linka. Jest to krótki odcinek fluorokarbonu, na którym mocujemy koszyczek lub obciążenie zestawu. Jeżeli skusimy się na jego zakup z markowym logo, zapłacimy około 23 zł. Wykonany bardzo dokładnie feeder link, który – śmiem twierdzić – również spełni znakomicie swoją rolę, ale nie posiada sygnatury przodującej na rynku firmy, będzie kosztował 15 zł, a w niektórych przypadkach 8,50 zł. Warto zatem poszukiwać i porównywać ceny poszczególnych akcesoriów, bo różnice są często zaskakująco duże. Tam, gdzie jakość produktu odgrywa decydującą rolę, np. moc haczyków, nie ma sensu oszczędzać ryzykując utratę ryb, ale w przypadku wspomnianego feeder linka, warto poszukać tańszych ofert. 

  Jeszcze jeden przykład rozważnego podejmowania decyzji zakupowej. Ciężarki do methody, tzw. bombki. W sprzedaży są różne ich rodzaje. Patrząc przez pryzmat ceny możemy być nieco zaskoczeni. 16-18 zł za sztukę wydaje się nieco dużo. Kiedy jednak przyjrzymy się konstrukcji ciężarka, zaczynamy rozumieć przyczynę jego ceny. (Zobacz zdjęcie). Możliwość jego wymiany bez potrzeby demontażu zestawu, system szybkiej wymiany przyponu to wszystko dzięki zastosowaniu przemyślanych rozwiązań. Dla wyczynowca element wyposażenia niezbędny. Ale czy łowiący rekreacyjnie wędkarz musi posiadać w swoim wyposażeniu taki ciężarek? Zarzucanie zestawu bez podawania zanęty może się odbywać w sposób, który doprowadził opisywanego niedawno na naszych łamach Mariusza Kałużnego do zwycięstwa w prestiżowych zawodach na Maślance. Nie wymienił foremki na bombkę, a jedynie przestał ją napełniać mieszanką nęcącą. Rolę ciężarka niezbędnego do podania przynęty na potrzebną odległość pełniła wspomniana foremka. A jeśli można tak łowić z doskonałym skutkiem, czy rzeczywiście zakup bombki jest niezbędny? Może to nie rozterka, ale dylemat na pewno. 

  Grudzień, to również czas kupowania prezentów. Co najmniej kilka razy byłem świadkiem rozterek – najczęściej pań – które chciały sprawić miłą niespodziankę swoim życiowym kompanom. Kołowrotek na prezent pod choinkę! Pomysł jest świetny do chwili, kiedy trzeba dokonać wyboru, a osoba kupująca uświadomi sobie wielość możliwych wyborów. Pewną pomocą może służyć sprzedawca pod warunkiem, że otrzyma podstawowe informacje: jaką metodą najczęściej łowi adresat prezentu, czy to wędkarstwo gruntowe, może spinningowe, a może zasiadki karpiowe? Jeżeli nie mamy rozeznania, lepiej postarać się o bon podarunkowy, bo niewłaściwy wybór zamiast sprawić radość, może przynieść rozczarowanie. Mniej doświadczeni wędkarze mają często problem z podjęciem takiej decyzji, a cóż dopiero zdezorientowane możliwościami wyboru panie. 

  I na zakończenie typowo grudniowa rozterka: jechać, czy nie jechać na ryby? Śnieg, zimno, zbiorniki pokryte zbyt cienką taflą lodu, aby na niego bezpiecznie wejść. W obwodzie pozostają jedynie rzeki i strugi. Co robić? Ja twierdzę, że trzeba! Każdy, kto nie jest zmarzluchem powinien zarzucić spinningową przynętę lub spławik w toń, która tylko z pozoru wydaje się jak wymarła. Pod jej powierzchnią toczy się nadal życie, które niejednego zaskoczyło swoją obfitością. Może tym razem to będziesz Ty? Nigdy się nie dowiesz, jeśli nie pójdziesz nad wodę.
Marek Grajek

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do