
Spotkany niedawno znajomy, który obserwował moje łowienie tyczką w rzece, przy pomocy spławika w kształcie dysku, zapytał mnie – czy możliwe jest łowienie listkiem bez użycia długiej wędki? Jurek jest starym, prośnianym wyjadaczem, dla którego łowienie na „szlamik” (zielone glony nitkowate), nie ma tajemnic.
Zna Prosnę bardzo dobrze, ale tym razem, jego 4 metrowa spławikówka z własnoręcznie wykonanym spławikiem, który w żargonie kaliskich wędkarzy nazywany jest „pecikiem”, nie przyniosła efektów. Ziarna pszenicy, których używałem, zarówno do nęcenia jak i łowienia, interesowały płocie, ale na pograniczu nurtu i troszkę spokojniejszej wody. Krótka wędka, której używał mój znajomy, nie pozwalała na utrzymanie zestawu w miejscu przebywania ryb. Natychmiast po przytrzymaniu, woda spychała zestaw w kierunku brzegu, a tu ryb nie było. Jedynym rozwiązaniem było łowienie tyczką. Tak bywa latem, kiedy ryby przebywają na skraju nurtu, niosącego pokarm w postaci glonów. Co prawda spławik typu dysk został wymyślony do łowienia tyczką, ale w pewnych warunkach, gdy głębokość wody w pobliżu nabrzeża wynosi co najmniej 1 – 1,2 m (wbrew pozorom takich miejsc nad Prosną jest dość dużo, szczególnie przy podmytych burtach), istnieje możliwość użycia np. 4 – 5 m. wędki z kołowrotkiem. Muszą być jednak spełnione pewne, kategoryczne warunki. Problem polega na tym, że spławik taki musi być przez cały czas utrzymywany na napiętej żyłce, w innym przypadku „przewraca się na boki”, tracąc swoje możliwości sygnalizowania brań. Ołów główny oraz śruciny dociążające muszą wyprzedzać spływający zestaw. Wędzisko musimy utrzymywać prostopadle do kierunku nurtu, zaś żyłka prowadząca zestaw, pomiędzy końcem szczytówki a spławikiem, powinna tworzyć kąt prosty. Ogranicza to w znacznym stopniu możliwość penetrowania łowiska w szerszym obszarze, ale jeżeli uda się łowiącemu „ustawić” ryby w smudze zanętowej, zabawa może być wspaniała. Doskonałe warunki do takiego łowienia można znaleźć w okolicach elektrociepłowni w Piwonicach. Obciążenie rąk i kręgosłupa podczas używania tyczki jest bardzo duże, co powoduje, że starsi wędkarze nie podejmują prób łowienia długą wędką. Zupełnie inaczej przedstawia się ten problem przy łowieniu np. 5 m bolonką, ustawioną na podpórkach. Łowienie przy użyciu dysku krótką wędką staje się bardzo przyjemne, i praktycznie bezwysiłkowe. Szczytówka powinna znajdować się tuż nad lustrem wody, aby spławik nie był „wyrywany” przez napierający nurt. Ważne jest także, podczas typowania miejsca do łowienia, abyśmy znaleźli odcinek rzeki, na którym istnieje stały, równomierny przepływ wody, bez zawirowań. Wszelkiego rodzaju spowolnienia nurtu, zastoiska, czy zawirowania, mogą uniemożliwić wędkowanie listkiem.
Aby dopasować się do zastanych warunków, w naszym wyposażeniu powinno się znaleźć co najmniej kilka spławików o różnej gramaturze. Co do ich kształtu, w mojej opinii, nie ma znaczenia czy będzie to dysk Gutkiewicza, czy równie doskonały spławik Ciechańskiego. Tymi drugimi, kiedyś sprzedawanymi przez firmę Mikado, a wytwarzanymi przez Dariusza Ciechańskiego, łowiłem w latach 90-tych ubiegłego wieku.
Przygotowanie zestawu, gruntowanie oraz sposoby prowadzenia zestawu krótką wędką, nie różnią się od stosowanych przy łowieniu tyczką. Warto odszukać w internecie opis autorstwa pana Ciechańskiego, w którym dokładnie wyjaśnia całe zagadnienie.
Historia powstawania, a był to dość długi proces, spławików płaskich, wydaje się należeć do polskich wędkarzy. Doskonały materiał w Wędkarzu Polskim, przedstawił w artykule „Polskie spławiki podbijają Europę”, Rafał Bielewicz. Ten znakomity sportowiec i dziennikarz, opisał proces powstawania różnych wzorów płaskich spławików, w ujęciu historycznym. Warto poznać te początki, tym bardziej, że pojawia się tu wątek kradzieży patentowej. Tak przedstawia te wydarzenia R. Bielewicz. W połowie lat osiemdziesiątych, pierwszy polski model zrobił wrocławski wędkarz Emanuel Szkolnicki. Jego spławik miał kształt odwróconego żagla. Bardzo szybko przyjął się wśród miejscowych wędkarzy, zwłaszcza zawodników. Spławik pana Emanuela stawiał w wodzie mniejszy opór. Dzięki temu także w szybkim nurcie można było prowadzić zestaw powoli, a nawet trzymać go w miejscu. Antenka stała prosto lub tylko lekko się odchylała, więc brania były dobrze sygnalizowane. W podobnych warunkach tradycyjne spławiki kładły się na wodę. Model został opatentowany jedynie w Polsce, ponieważ Szkolnickiego nie było stać na ochronę swego dzieła w całej Europie.
Na początku lat dziewięćdziesiątych Szkolnicki podjął próby szerszego rozpowszechnienia swojego spławika. Pokazał go Kremkusowi, który trenował wówczas kadrę naszych spławikowców. Jednak niemiecki mistrz wyraził się o nim niezbyt pochlebnie i powątpiewał w sukces komercyjny. Krzywił się, że spławik jest produkowany ręcznie i nie wszystkie sztuki są dokładnie takie same. Sprawa ucichła. W Polsce powstawały już kolejne modele, gdy po dwóch latach firma D.A.M. żywcem skopiowała wrocławski spławik i zaczęła go produkować w Niemczech. Trafił on także do polskich sklepów. Zapachniało procesem, do którego jednak nie doszło, bo dla Szkolnickiego byłby on zbyt kosztowny. Ostatecznie spławik w Niemczech furory nie zrobił, bo nie miał odpowiedniej reklamy. Pierwszy model płaskiego spławika, wymyślonego i wykonanego przez polskiego wędkarza, doskonale przyjął się w kręgach wyczynowych wędkarzy wrocławskich. Niestety, jego pomysł skradła niemiecka firma, z którą proces byłby bardzo kosztowny. Takie były początki myśli technicznej, która zaowocowała kilkoma wzorami płaskich spławików rodem z Polski. Dziś nie zaskakuje nikogo „dziwny” spławik zawieszony na zestawie długiej wędki, ale w opisywanych latach, była to nie lada sensacja.
W przyszłym tygodniu ciąg dalszy historii płaskich spławików, które w konsekwencji zawojowały europejski rynek wędkarski. Na mistrzostwach świata, które odbyły się w Toledo, w roku 1999, łowili na nie najwybitniejsi wędkarze na świecie, między innymi Alan Scotthorne i Bob Nudd. Warto dodać, że ten drugi, zdobył tam czwarty, indywidualny tytuł mistrza świata, używając 25 g dysku Edmunda Gutkiewicza.
Marek Grajek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie