
Jeśli ludzkość nie zmieni nawyków żywieniowych (czytaj: nie zrezygnuje z jedzenia mięsa) grozi nam klimatyczna apokalipsa! Tak przynajmniej twierdzą „eksperci” Banku Światowego, którzy dołączyli do grona „autorytetów” domagających się redukcji emisji dwutlenku węgla
W raporcie nt. zmian klimatycznych BŚ wzywa do restrukturyzacji branży rolnej dla zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych. „Jednym ze sposobów ma być zmniejszenie popytu na żywność pochodzenia zwierzęcego” – czytamy na portalu pch24.pl, bo jak wiadomo, jednym z „produktów ubocznych” zwierzęcej przemiany materii są zabójcze dla atmosfery „gazy cieplarniane”. Dlatego, zdaniem autorów raportu, „kraje bogate powinny wspierać produkcję niskoemisyjnej żywności, takiej jak drób, owoce i warzywa, kosztem wsparcia dla producentów mięsa i nabiału”.
„Eksperci” Banku Światowego wyliczyli, że światowy przemysł spożywczy odpowiada aż za jedną czwartą emisji gazów cieplarnianych. Emisje te są tak duże, że mogą zaważyć na tym, że nie uda się zatrzymać wzrostu średniej temperatury na Ziemi powyżej 1,5 stopnia Celsjusza – oceniają spece od ratowania planety i sugerują przeniesienie części kosztów „walki o klimat” na konsumentów. Co to może oznaczać? Oczywiście podniesienie cen na mięso, aby ludzie kupowali go mniej albo wcale.
„Eksperci” Banku Światowego wyliczyli, że jeśli państwa chciałyby zredukować o połowę poziom obecnych emisji związanych z produkcją jedzenia to nakłady powinny wzrosnąć aż 18-krotnie, do 260 miliardów dolarów rocznie.
Po tak „miażdżącym” raporcie należy teraz oczekiwać zmasowanej kampanii zniechęcającej do konsumpcji mięsa. „Zapewne autorzy badań i ich sponsorzy dadzą ludzkości dobry przykład i jako pierwsi porzucą jedzenie steków i kotletów” – podsumowuje prześmiewczo pch24.pl.
(pp)
Źródło: pch24.pl,
foto: pixabay
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie