Reklama

Nie wolno rezygnować z marzeń, czyli jak powstawała encyklopedia kaliskiego boksu

18/06/2021 08:49

Dużymi krokami zbliża się moment wydania długo oczekiwanej książki „Kaliszanie na ringu 1932-2019”. O realizacji tego projektu rozmawiamy z Januszem Stabno – autorem dzieła, rodowitym kaliszaninem, znawcą boksu i publicystą pięściarskim oraz z Marcinem Lepioszką – z zawodu nauczycielem wychowania fizycznego, a z pasji trenerem, redaktorem i historykiem, szefem wrocławskiego Wydawnictwa „My wojownicy”, które podjęło się wydania wspomnianej książki

- Jakie znaczenie w twoim dorobku publicystycznym będzie miało wydanie "Kaliszan na ringu 1932-2019"?
- Na pewno jest to pozycja wyjątkowa dla mnie i – mam nadzieję – dla kaliskiego pięściarstwa oraz mojego rodzinnego miasta, które kiedyś przecież boksem stało. Dlatego cieszę się, że dzięki tej publikacji dzieje szlachetnej szermierki na pięści w najstarszym polskim mieście nie pokryją się cieniem zapomnienia – mówi Janusz Stabno.

- Wykazałeś wiele determinacji, aby w końcu wydać książkę, nad którą pracowałeś osiem lat. Jakie w związku z tym nasuwają ci się refleksje?
- Przede wszystkim – i o tym jestem głęboko przekonany – nigdy, przenigdy nie wolno rezygnować z marzeń. Nawet tych najbardziej szalonych. Przecież – używając pięściarskiego języka – po dwóch rundach przegrywałem zdecydowanie na punkty. Ja jednak wierzyłem, że wciąż mogę przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. I rzeczywiście, dzięki podjętej współpracy z Marcinem Lepioszką i całym zespołem Wydawnictwa „My Wojownicy” – starania o wydanie książki „Kaliszanie na ringu 1932 – 2019” zostały uwieńczone zwycięstwem, którego smak jest wyjątkowy – opowiada autor książki.

- Na czym polegały ostatnie prace redakcyjne?
- To jest jak praca na przyborach, podczas której aż do znudzenia powtarza się pewne elementy techniczne, by stanowiły one płynne continuum. Dlatego wielkie podziękowania należą się paniom: Klaudii Góreckiej i Kindze Małek, które w niesamowicie krótkim czasie wykonały cały ogrom poprawek, przeróbek, czy weryfikacji. I chociaż nieraz nasze stanowiska były różne, to całość współpracy można opisać równaniem zaczerpniętym z heglowskiej dialektyki: teza – antyteza, synteza. To naprawdę daje niesamowite efekty – dodaje Janusz Stabno.

- Co przesądziło o tym, że zdecydowałeś się wydać książkę Janusza Stabno?
- Już po pierwszej rozmowie telefonicznej padły obustronne deklaracje – robimy to! Kilka dni później doszło do pierwszego spotkania i od tego dnia mamy pewność, że współpraca na wielu polach jest nam pisana. Gdy spotyka się dwóch pasjonatów, nie ma możliwości, aby nie doszło do porozumienia. Janusz Stabno to chodząca encyklopedia boksu, więc potraktowałem ten projekt jako nobilitację. Nie będę ukrywał tej dumy – opowiada Marcin Lepioszka

- Dla twojego wydawnictwa to kolejny taki projekt. Jak oceniasz jego realizację i jakiego odbioru książki przez czytelników się spodziewasz?
- Jest to naprawdę bardzo ambitny projekt, przede wszystkim pod kątem merytorycznym, ale również trudny w procesie wydawniczym. Już po pierwszych pracach zauważyliśmy, że nie ma możliwości, aby cały materiał znalazł się w jednym tomie. Najwięcej pracy wykonały dwie panie z naszej redakcji – Klaudia Górecka i Kinga Małek, które nadały temu dziełu – moim zdaniem – rewelacyjny kształt. Mam ogromną nadzieję, wręcz jestem tego pewny, że czytelnicy docenią ogrom pracy autora i naszego zespołu – powiedział nam szef Wydawnictwa „My wojownicy”.

Rozmawiał: Dariusz Dymalski

 

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do