Reklama

Niedosyt Piotra, Amelka jak profesorka. Medale kaliskich lekkoatletów w mistrzostwach kraju

18/02/2020 07:59

Dwa srebrne medale zdobyli lekkoatleci UKS 12 Kalisz w Mistrzostwach Polski U18 i U20, które odbyły się w Toruniu. Na podium stanęli Amelia Błażejewska oraz Piotr Goździewicz

W pierwszym dni zawodów w pięknej hali Arena Toruń, gdzie niedawno fantastyczny rekord świata w skoku o tyczce ustanowił Armand Duplantis, ekipa kaliska cieszyła się z sukcesu Amelii Błażejewskiej. Faworytką chodu na 3 km w kategorii U18 była Magdalena Żelazna z AZS Gorzów i nie zawiodła, wygrywając tę konkurencję w czasie 14:56,55. Ale świetny występ zanotowała także zawodniczka UKS 12 Kalisz.

- Bój o pozostałe krążki był fascynujący. Amelka poszła jak profesorka, dokładnie realizując założenia taktyczne. Nie przejęła się, że na początku zmagań konkurentki uciekły jej na ok. 40 m. Szła równo, wszystkie kilometry pokonując w tempie 5.02 i w efekcie wywalczyła srebrny medal z wynikiem 15:07,07, poprawiając rekord życiowy o 50 sekund – relacjonuje trener Paweł Wiśniewski.

Trzecią lokatę zajęła Julia Wiczkowska (MKS Hermes Gryfino) z czasem 15:16,85. W chodzie na 5 km juniorów wystartował kolega klubowy Amelki, Mikołaj Nowostawski, i ostatecznie zajął piąte miejsce.

- Na trzy okrążenia przed metą, będąc na trzeciej pozycji, Mikołaj zaliczył tzw. „pit-stop”, co uniemożliwiło mu walkę o medal. Nie powiodło się Janowi Rosiewiczowi, który nie ukończył chodu na 5 km juniorów młodszych – mówi Paweł Wiśniewski.

W drugim dniu zawodów asem atutowym UKS 12 Kalisz był nie pierwszy raz kulomiot Piotr Goździewicz. Konkursy pchnięcia kulą od kilku sezonów stoją w naszym kraju na wysokim poziomie i to w różnych kategoriach wiekowych. Tak też było w Toruniu w rywalizacji o medale w kategorii U20.

- Jechaliśmy tam z trzecim wynikiem, ale z nastawieniem na walkę o złoto i tak było! Piotr już w pchnięciach próbnych pokazał, że jest świetnie przygotowany. Po pierwszym z jego pchnięć nastała cisza na trybunach, nagle trenerzy i widzowie przestali rozmawiać, a sędziowie przerwali serię próbną, gdyż wypchnięta kula przez Piotra poleciał tak daleko, że do końca rzutni było mniej niż metr! – opowiada trener Marcin Małecki.

W samym konkursie dramaturgie jeszcze wzrosła. Medal kaliszanin zapewnił sobie już pierwszym rzutem, w którym osiągnął 18,09 m. W kolejnych próbach – jak mówi jego trener – trzeba było ryzykować. Trzecia i druga próba są spalona, a szkoda, bowiem kula ląduje bardzo daleko. Wreszcie w czwartej próbie Piotr Goźdzewicz osiąga 18,72 m, co jest jego rekordem życiowym i takim samym wynikiem, jaki osiągnął już prowadzący w konkursie Wojciech Marok (UKS Orkan Środa Wlkp.). W piątej kolejce Marok (wicemistrz Europy U20) pokazuje klasę, osiągając kapitalną odległość 19,40 m. Losy złotego medalu mogły się jeszcze odwrócić w ostatniej kolejce.

- Rzut Piotra na 18,72 m wcale nie był udany. Kula nie była trafiona wręcz wypadła z dłoni, a mimo to poleciała daleko. Natomiast w szóstej kolejce Piotr posłał kulę na oszałamiającą odległość – niestety, nie ustał tego pchnięcia. Z racji pomiaru elektronicznego na takich zawodach mierzy się każdą próbę, nawet te spalone, i po konkursie sędziowie przekazali Piotrowi wynik - wynik genialny - 19,77 m!. W ten sposób pozostał z wynikiem, który dał mu srebrny medal – mówi trener zawodnika UKS 12 Kalisz.

Dodajmy, że brązowy medal zdobył Jan Borkowski (PKS Gwardia Szczytno) dotyczasowy lider krajowych krajowych tabeli U20, który w Toruniu osiągnął 18,16 m. Dla Piotra Goździewicza jest to natomiast siódmy medal mistrzostw kraju, co jest na pewno znakomitym osiągnięciem, biorąc pod uwagę trudności, z jakim się boryka w zimowym okresie przygotowawczym.

- Po mistrzostwach pozostaje malutki niedosyt, ale cieszy postawa mojego zawodnika, który walczył jak lew na rzutni, udowadniając, że nie mając warunków treningowych oraz fizycznych, potrafi walczyć o najwyższe cele. Powodem spalonych pchnięć jest niestety małe obrzucanie w normalnych warunkach podczas okresu zimowego. W Kaliszu nie mamy szansy na normalne rzucanie zimą. Możemy tylko liczyć ze w grudniu, styczniu, lutym będzie sprzyjająca pogoda i na tyle dużo światła dziennego, by można było pchać na dworze. Nasi rywale i ci z polskiej czołówki, jak i ze świata, nie mają takich problemów. Robimy, co się da, trenujemy w dni wolne, w weekendy, moglibyśmy jeździć do innych miast, ale to wszystko kosztuje oraz zajmuje czas. Mnie po prostu na to nie stać – powiedział nam Marcin Małecki.

(dd)

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do