
Ten spektakl to jednocześnie kryminał i musical, dramat i farsa, literacka opowieść i koncert piosenek, trochę współczesności i wycieczka w przeszłość. Aż nazbyt wiele jak na jeden raz. Ale nikt nie powinien się nudzić. Kolejną teatralną premierę sezonu 2020/2021 należy zaliczyć do udanych.
Losy spektaklu ważyły się do ostatniej chwili. Jeszcze w piątek rano przed sobotą 24 października nie było wiadomo, czy premiera się odbędzie. Dyrekcja kaliskiej sceny liczyła się z tym, że w nowym pakiecie obostrzeń związanych z epidemią może znaleźć się zakaz organizowania widowisk i wstępu do teatrów. Do tego na szczęście nie doszło. Wprawdzie widownia świeciła pustkami, bo zajętych być mogło jedynie 25% miejsc, ale premiera się odbyła.
Kto jeszcze pamięta „Piekiełko”?
Hotel Orbis Prosna przy ul. Górnośląskiej w Kaliszu oddany został do użytku w kwietniu 1977 r. W końcówce dekady Gierka i w latach 80. uchodzić mógł za symbol luksusu i namiastkę światowego życia. Oczywiście na miarę naszych peerelowskich możliwości. Prosna przyciągała więc ówczesnych vipów i celebrytów, ale też postaci z półświatka i spod ciemnej gwiazdy. A szczególnym w niej miejscem było „Piekiełko”, czyli mieszczący się w piwnicy nocny klub z alkoholem, tańcami, striptizem i łatwym dostępem do pań lekkich obyczajów. W takim właśnie środowisku i scenerii rozgrywa się akcja „Prosny. Kryminału muzycznego”, utworu napisanego z myślą o Kaliszu i kaliszanach, ale mającego też swój wymiar uniwersalny.
Kłopoty z nadmiarem
Przenosimy się do czerwca 1986 r., gdy odczuwalne są jeszcze skutki katastrofy w Czarnobylu, jednak nikomu zdaje się to nie przeszkadzać i zabawa trwa w najlepsze.
Jedną z ambicji autorów scenariusza było stworzenie galerii postaci stałych bywalców dawnego „Piekiełka”. Jest ich całkiem sporo. Dość powiedzieć, że aktorów występujących w tym spektaklu jest szesnaścioro. Każda z kreowanych przez nich postaci chce zaistnieć i choć na chwilę przykuć do siebie uwagę publiczności. I tu pojawia się problem nadmiaru. W „Prośnie. Kryminale muzycznym” są też 32 piosenki i choć nie wszystkie prezentowane są w całości, to i tak mamy do czynienia z ogromem materiału. Czyli znów z problemem nadmiaru.
Wydaje się, że twórcy przedstawienia nie do końca odpowiedzieli sobie na pytanie, czy bardziej chodzi im o sprawne zdanie relacji z rozwoju akcji, czy o błyskotliwą prezentację piosenek. A jest z czego wybierać. W spektaklu słyszymy bowiem – w całości lub we fragmentach - „Sen o dolinie” i „Noc komety” Budki Suflera, „Na zakręcie” Agnieszki Osieckiej i Przemysława Gintrowskiego, „Hi-Fi” zespołu Banda i Wanda, „Celinę” Stanisława Staszewskiego, „Prywatkę” Oddziału Zamkniętego i „Zaopiekuj się mną” grupy Rezerwat, a obok nich wiele piosenek napisanych przez Michała Chludzińskiego i Marcina Partykę specjalnie na potrzeby kaliskiego spektaklu (na czele z kapitalnym utworem pt. „Henryk Jabłoński spał”).
Czy każda z nich jest w tym spektaklu niezbędna? Gdyby kilka ująć, całość niewiele by na tym straciła, a w zamian mogłaby zyskać na spójności i przejrzystości. W obecnej wersji bowiem spektakl wraz z przerwą trwa blisko trzy godziny. Pomimo wartkiej akcji, wielu urozmaiceń i scenicznych niespodzianek, jest to dużo.
Gdybym miał wskazać palcem, gdzie należy ciąć, byłyby to końcowe fragmenty części pierwszej, powiedzmy 15-20 minut. Rzecz jasna utwór sceniczny to nie kiełbasa, od której można odkroić dowolny kawałek, ale właśnie pod koniec części pierwszej u widza pojawia się lekkie znużenie. A to już o czymś świadczy.
Ten spektakl będzie jak wino
Pomimo tych uwag, jestem przekonany, że ten spektakl będzie się bronił i że może liczyć na dużą widownię. Niewykluczone, że jego twórcy sami już wpadli na pomysł, jak go skrócić i uczynić bardziej spójnym. Kilka scen jest wręcz znakomitych, jak choćby quasitelewizyjny show z Porucznikiem Ostrym, czyli Michałem Wierzbickim w roli głównej. „Prosna. Kryminał muzyczny” generalnie broni się też od strony muzycznej i choreograficznej. W warstwie wokalnej to i owo można by jeszcze poprawić, jednak najważniejszy wydaje się fakt, że przedstawienie to okazuje się przekonujące również jako opowieść o Kaliszu.
Kilka i kilkanaście lat temu na kaliskiej scenie zdarzały się spektakle o Kaliszu, które okazywały się artystycznymi niewypałami. Ale nie tym razem. Autorzy szczęśliwie uniknęli pokusy mizdrzenia się do publiczności albo czynienia doraźnych aluzji do sytuacji pozascenicznej. Chcieli opowiedzieć ciekawą historię związaną z pewnym czasem i miejscem – i to właśnie zrobili. Ku szczerej satysfakcji widzów.
Robert Kordes
----------------------------------
„Prosna. Kryminał muzyczny” Michała Chludzińskiego i Łukasza Czuja; reżyseria Łukasz Czuj; muzyka Marcin Partyka; scenografia i kostiumy Elżbieta Rokita; choreografia Jarosław Staniek i Katarzyna Zielonka; obsada: Michał Wierzbicki, Lech Wierzbowski, Zbigniew Antoniewicz, Dariusz Sosiński, Wojciech Masacz, Karol Biskup, Błażej Stencel, Marcin Trzęsowski, Jakub Łopatka, Bożena Remelska, Malwina Brych, Aleksandra Pałka, Małgorzata Kałędkiewicz-Pawłowska, Agnieszka Dulęba-Kasza, Izabela Beń - Olejniczak, Ewa Kibler; muzycy: Rafał Gubański – saksofon tenorowy, Artur Pacak – gitara, Tomasz Ratajczak – instrumenty klawiszowe, Szymona Wieczorkiewicz – kontrabas, gitara basowa, Adam Wajdzik – perkusja; Teatr im. W. Bogusławskiego w Kaliszu; premiera 24 października 2020 r.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
doskonale pamiętam lata swojej młodości hotel PROSNA, PIEKIEŁKO dystoteki ze striptizem hi,hi,hi
byłem na spektaklu 13,12,2025 super widowisko , kaliscy aktorzy są najlepsi ,,,polecam