
Przekonani z uwagą słuchali wykładów, reszta – zdezerterowała
Lokalni politycy mieli w poniedziałek niepowtarzalną szansę, żeby wreszcie zrobić coś dobrego i pożytecznego.
Niestety, zdecydowana większość nie przyszła na specjalną konferencję ,,Rodzinne domy dziecka alternatywą dla placówek publicznych’’
Konferencję zorganizowali senator Piotr Kaleta (zainteresowany tym tematem od dawna) i poseł Adam Rogacki. Niestety, sala konferencyjna w kaliskim Inkubatorze Przedsiębiorczości świeciła pustkami.
Sukces mimo wszystko
Największym sukcesem senatora Kalety było namówienie do przyjazdu do Kalisza Małgorzaty Adamczak – senator Platformy Obywatelskiej z Leszna, która pokazała, że wystarczy odrobina dobrej woli, by wesprzeć cenną i ważną inicjatywę. Bez względu na polityczne różnice. Wystąpieniom części zaproszonych gości przysłuchiwał się prezydent Kalisza Janusz Pęcherz, ale jeszcze przed przerwą wyszedł z sali i nie powrócił, a tym samym stracił okazję do zadania pytań Beacie Rostowskiej, która we Wrocławiu przeprowadziła rewolucyjne zmiany i zamieniła tradycyjne domy dziecka na rodzinne. Spieszyło się również wiceprezydentowi Jackowi Konopce, radnej Adeli Przybył, itd. Jednak większość radnych miejskich i powiatowych, podobnie, jak większość wójtów z powiatu kaliskiego, nie znalazła czasu, by uczestniczyć w spotkaniu. Do Kalisza przyjechał tylko wójt Opatówka Sebastian Wardęcki... A szkoda, bo specjaliści z Wrocławia, a także rodzina Szczepaniaków z Kościelnej Wsi i – co chyba najważniejsze – Iwona Michniewicz, p.o. dyrektora Domu Dziecka w Liskowie, przedstawili setki argumentów na korzyść rodzinnych domów dziecka i na niekorzyść tradycyjnych placówek wychowawczych.
– W Polsce, dziesiątki tysięcy dzieci wychowuje się w domach dziecka, w zakładach resocjalizacji, itd. Pomimo niżu demograficznego ich liczba w dalszym ciągu bardzo szybko rośnie– Powiedział senator Piotr Kaleta. Część z nich trafia do placówek z powodu poważnych problemów, uzależnień, bezradności swoich rodziców, a często w konsekwencji biedy oraz niepowodzeń w szkołach... W placówkach instytucjonalnych kadra przychodzi tylko na dyżur. Wiem, że oni wspaniale wykonują swoją pracę, z pełnym poświęceniem. Jednak to jest tylko praca, a jak sami wiemy – dziecko wychowuje się na okrągło, przez cały czas... Jestem przekonany, że alternatywą dla umieszczania dzieci w placówkach mogłyby być rodziny zastępcze, a także rodzinne domy dziecka. Jednak rozwój rodzinnej opieki zastępczej spotyka wiele trudności. Rozwiązanie ich wymaga wielu zmian – podstawową formą pomocy powinna być profesjonalna pomoc rodzinie w kryzysie, a nie zabieranie im dzieci. Dopiero gdy taka forma zawodzi, dzieci mogą być kierowane do rodziny zastępczej, czy do rodzinnego domu dziecka.
Żelazna baba przeprowadziła rewolucję
– Wykorzystałam lukę w przepisach – opowiadała Beata Rostowska, która w 2000 roku we Wrocławiu doprowadziła do zmiany tradycyjnych domów dziecka na placówki rodzinne. – Mnie było łatwiej, bo jako wieloletni kurator oświaty znałam placówki wychowawcze. Miałam miesiąc na napisanie odpowiedniego programu – prezydent Wrocławia i zarząd miasta przyjęli bez poprawek mój program i miasto przekazało na zmiany 2 mln zł (wtedy placówki wychowawcze były finansowane z budżetu centralnego) nie licząc, że wojewoda pieniądze zwróci. Do zmian dyrektorzy placówek byli przekonywani przez pół roku. W założeniu przygotowanego przeze mnie programu było odchodzenie od instytucjonalnych form opieki na rzecz placówek rodzinnych i rodzicielstwa zastępczego. Ale żeby można było zacząć coś robić, trzeba było przekonać ludzi. Dyrektorzy placówek mnie znali – jedni się cieszyli, a drudzy niekoniecznie. Bo wiedzieli, że jestem twarda, bezkompromisowa i konsekwentna. I ten program musiała wprowadzić taka właśnie żelazna baba. Program obejmował lata 2000 – 2004, a de facto został zakończony w 2006 roku. W czasie, gdy przygotowywaliśmy się do zmian mieliśmy gotowe mieszkania (wyposażone, nowe pod klucz) mieliśmy przygotowanych dyrektorów do prowadzenia tych placówek, czekaliśmy jeszcze na rodziców zastępczych. Niestety, nie było łatwo, ponieważ po drodze trzeba było przekonać wiele osób (ministerstwo, Rzecznika Praw Dziecka, Rzecznika Praw Obywatelskich i sądy). Jednak pierwszy trudny moment przyszedł w 2001 roku, gdy w jednym likwidowanym domu dziecka został ogłoszony czteromiesięczny strajk, strajk bezpardonowy, gdzie wykorzystywani byli podopieczni, gdzie wychowawcy za plecami dzieci chcieli utrzymać status quo... Po strajkach, placówka została rozwiązana, dzieci trafiły do domów rodzinnych, a pełnoletni wychowankowie mieli miejsca w hostelach. Sukcesywnie otwieraliśmy 4 – 6 rodzinnych domów dziecka w roku. Zdarzały się trudności – nagłaśniane przez media przypadki, gdy w jednym rodzinnym domu dziecka wychowawczyni uderzyła dziecko, a w innym przypadku popełniła czyn karalny... Summa summarum bilans wypadł dodatnio. (q)
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
rewelacyjna inicjatywa.super przygotowana konferencja. pogratulować
"PO z PIS-em ramię w ramię" ? a kto był z peło oprócz senator Adamczak, podobno bardzo zresztą nie lubianej przez senatora Witczaka?
Pania Rostowska proponuje na Prezydenta Kalisza w przyszlych wyborach!!!!Pan Pecherz szkoda gadac ma czas na sprawy nieistotne a tam gdzie sie dzieja bardzo wazne sprawy to nigdy go nie ma. No i wielkie brawa dla Pana Wardeckiego - wojta Opatowka , odpowiedni czlowiek na odpowiednim krzesle !!! Jako mieszkanka Gminy Opatowek ciesze sie ze takiego Wojta mamy.
chylić czoła PO z PIS-em ramię w ramię swoją drogą łada para Pani Adamczak i Pan Kaleta
Janusz Andrzej Pęcherz zapewne miał ważniejsze sprawy, np. przetarg na budowę nowego domu dziecka (przetarg zapewne przypadkiem wygra firma N. z Kalisza).