Reklama

Orfeusze z Franciszkanów (cz. II)

27/02/2015 10:46

Białe kartki 
Zgroza – powybijane szyby, spalone dokumenty, śpiewniki oraz nuty, ogólny nieład i brak jakichkolwiek środków na utrzymanie chóru. W taki sposób rysowały się progi powojennej działalności „Mariańskiego”. Tydzień po wyzwoleniu Kalisza spod nazistowskiego jarzma odprawiona została pierwsza msza święta w kościele oo. Franciszkanów. Ówczesny 

7-osobowy skład Chóru Mariańskiego oczekiwał otwarcia najstarszej kaliskiej świątyni, dostrzegając w tym wydarzeniu nadzieję na odrodzenie orchestry. Za kroniką chóru: „Z wielką radością spieszyliśmy do ograbionej świątyni. Radość była tym większa, gdy pojawili się młodzi, zziębnięci i mizerni: O. Izydor Koźbiał i O. Roch Betlejewski – główni inicjatorzy odrodzenia chóru”. Formacja w skromnym składzie ponownie rozpoczęła swoją działalność  2 lutego 1945 roku. Pałeczkę dyrygenta objął Roman Wanat. Chórzyści krótko po zakończeniu II wojny światowej śpiewali głównie z pamięci, gdyż cały zasób nutowy Niemcy zniszczyli w czasie okupacji. Pojedyncze zachowane partytury, ukryte na czas wojny, nie wystarczały dla poprawnego funkcjonowania chóru, jednak największym utrapieniem formacji był brak zeszytów czy nawet papieru, na którym można by było zapisać śpiewane melodie.  „Ma się jednak prawo posiadać to, co jest się w stanie ogarnąć swoim sercem i pracą” – pisała Maria Dąbrowska. Po kilkumiesięcznej dyrygenturze Romana Wanata jego miejsce zajął przedwojenny kapelmistrz, ojciec Roch Betlejewski. To za kadencji tego drugiego chór przeżył ponowny rozkwit. W tym czasie z wojennych frontów przybywali do Kalisza przedwojenni chórzyści. Chór z pomocą znajomych i sympatyków zainaugurował swoją działalność, dając pierwsze publiczne koncerty w murach kościoła franciszkańskiego. Dochód z nich w pierwszej kolejności przeznaczano na zakup zeszytów w pięciolinię. Z biegiem 1945 roku zespół rósł, a także powiększał się zasób chóralnej biblioteczki. Formacja dźwigała się z powojennej ruiny, koncertując nie tylko w nawach kościoła franciszkańskiego. Udział w 150. rocznicy koronacji cudownego obrazu Świętej Rodziny w kościele św. Józefa kronika chóru odnotowuje w sposób szczególny. Podniosłe dla diecezji kaliskiej święto z roku 1946 obfitowało w dostojnych gości oraz specjalną oprawę. Korowód ze słynącym z łask cudownym wizerunkiem prowadził ówczesny prymas Polski August Hlond. Pochód maszerował ulicami centrum Kalisza w takty pieśni śpiewanych przez Chór Mariański.    Spóźnione życzenia Ogólnokrajowy zjazd chórów w Pabianicach jesienią 1946 roku, był wydarzeniem, w którym warto było wziąć udział. Uczestniczył w nim również kaliski Chór Mariański, o czym poświadcza treść kroniki chóralnej. Na zachowanej fotografii dostrzec można sztandar „Mariańskiego”, wykonany przez członków chóru i poświęcony przez jego przedwojennego założyciela o. Teofila Bazana 6 października 1946 roku. Historię powstania sztandaru obrazują zapiski jednego z członków „Mariańskiego”: „Chór funduje sztandar wyłącznie własnymi siłami. Członkowie chóru opodatkowali się, na ile kogo było stać, a oprócz tego fachowcy samorzutnie wykonali co następuje: Pan Korkosz Władysław – drzewiec, Pan Wypych Roman – mosiężne okucie, Pan Siarkiewicz Franciszek – projekt sztandaru i lirę, odlew z mosiądzu wykonał Pan Wielgocki Tadeusz, zaś wykończenie odlewu liry wykonał Pan Dębowy Benedykt (…). Podziwiać należy inicjatywę Pana Józefa Kołacińskiego, który bezinteresownie dał z siebie wielki wysiłek jako prezes chóru, trzymający zarząd i ogół z pełnym dla siebie zaufaniem (…)”. Rok 1957 w Kaliszu obfitował w kolejne wydarzenia z udziałem Chóru Mariańskiego. Były to akademia miejska w Domu Młodzieży Katolickiej związana z jubileuszem 25-lecia działalności tej organizacji oraz uroczystość poświęcenia chorągwi u nazaretanek. O orchestrze Mariańskiej słychać było wtedy również poza granicami naszego miasta. Kaliski chór towarzyszył m.in. obchodom 50-lecia chóru Lutnia w Pabianicach, a także odsłonięciu w Szamotułach pomnika Wacława z Szamotuł. Z tych okazji i uroczystości o mniejszej randzie, jak śluby i pogrzeby w Kaliszu i okolicach, chór zaczął stopniowo zakupywać niezbędny do funkcjonowania sprzęt. Urządzono nawet loterię fantową, a ze sprzedaży biletów chór doposażono w pianino dla przeprowadzania prób w budynku klasztornym kościoła franciszkańskiego. Także w 1957 r. obchodzono spóźniony przez wojnę jubileusz 20-lecia istnienia chóru. Dwie dekady istnienia chóru świętowano wtedy w Teatrze im. W. Bogusławskiego, oraz w budynku Rzemieślników Chrześcijan.  W rolach głównych 700-lecie obecności nad Prosną zakonu oo. Franciszkanów stało się przyczynkiem do jeszcze jednego ważnego wydarzenia w dziejach naszego miasta. Wówczas, w roku 1957, przywieziono z Gniezna relikwie błogosławionej księżnej węgierskiej Jolanty, małżonki Bolesława Pobożnego, który sprowadził zakon franciszkański do Kalisza. Nabożeństwo uświetniła obecność znamiennych gości. Wśród nich biskupa kaliskiego, ks. Karola Radońskiego oraz prezydenta Kalisza Andrzeja Bonusiaka. Celebracji mszy akompaniował Chór Mariański. Przy okazji tego wydarzenia dowiadujemy się o jeszcze jednej odsłonie działalności orkiestry franciszkańskiej. „Teatrzyk Na Krużgankach” – to wyjątkowo ciekawy rozdział w kronice Chóru Mariańskiego. Sztukę „Święty i błogosławiona”, wystawioną z okazji siedmiu wieków obecności nad Prosną zakonu oo. Franciszkanów, wyreżyserowała Maria Siarkiewicz, chórzystka, bibliotekarka, nauczycielka w Przedszkolu nr 5, także występująca w przedstawieniu.  W pozostałych rolach obsadzono Teresę Klimowicz, Alicję Czaplińską oraz Mirosława Janczaka. Chór więc spełniał także rolę animatorów kultury. Mimo negatywnej postawy władz PRL wobec katolickich stowarzyszeń (zwłaszcza w czasach stalinowskich), chór nadal funkcjonował, choć pod zmienioną nazwą. Będąc w konspiracji, Chór Mariański zaczął występować jako „Uczestnicy – miłośnicy śpiewu”. W tym czasie część z członków opuściła szeregi śpiewaczej formacji, zastraszona głównie groźbą utraty pracy. Kronika chóru kończy zapiski na temat jego funkcjonowania na przełomie lat 60. i 70. Nie kończy się jednak w tym czasie działalność „Mariańskiego”. Dziś zrzeszonych w zespole jest 15 osób z kilku parafii rzymsko-katolickich w Kaliszu. Zawarte przez członków „Mariańskiego” przyjaźnie i małżeństwa scalały tę kilkudziesięcioosobową grupę pasjonatów. Pozostawano razem podczas narodzin dzieci członków chóru i razem żegnano tych odchodzących w ostatnią drogę. W dobrych i złych chwilach chór przetrwał – wierny zasadzie „wspólnego śpiewania”. Mitologiczny Orfeusz czarował swoim śpiewem, wyjątkowym i przez to uwielbianym. W tym luźnym skojarzeniu greckiego bóstwa z Chórem Mariańskim jest jednak zasadnicza różnica. W przeciwieństwie do historii Orfeusza, który pożałował tego, że spoglądał za siebie, członkowie Chóru Mariańskiego przy kościele oo. Franciszkanów nie patrzą wstecz, lecz z dumą spoglądają w przyszłość. Czy wypada w wieku 90 lat życzyć im lat 100? Muzyka chóralna pozostaje jednym z barwniejszych rozdziałów w nieodległych dziejach Kalisza. Oby towarzyszyła nam jak najdłużej. Za pomoc w napisaniu artykułu serdecznie dziękuję Elżbiecie Siarkiewicz. Osoby, które zechciałyby się podzielić wspomnieniami, spostrzeżeniami, pamiątkami dokumentującymi działalności chóru, proszone są o kontakt. Praca powstała w znacznej mierze na podstawie „Kroniki Chóru Mariańskiego”.    Mateusz Halak  
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do