Reklama

Parada roztańczonych pianin

31/01/2019 00:00

Z satysfakcją i rozbawieniem przyjęła kaliska publiczność „Miasto pustych pianin” Mateusza Pakuły w reż. Leny Frankiewicz, najnowsze przedsięwzięcie Teatru im. W. Bogusławskiego. Premiera tego spektaklu odbyła się w minioną sobotę

Tytuł od razu budzi skojarzenia z Kaliszem, miastem słynącym niegdyś z produkcji fortepianów i pianin, czego namacalnym, choć przykrym świadectwem jest dziś opustoszały budynek po fabryce Calisia. Istnieją jeszcze rozsiane po całym świecie instrumenty sygnowane tą nazwą, a i w samym Kaliszu kunszt dawnych mistrzów nie całkiem zamarł. Nie zmienia to jednak faktu, że czasy świetności dawno minęły. Ale tytuł spektaklu daje się też rozumieć inaczej, bez związków z miejscem, w którym powstał. Puste pianina to instrumenty z wydrążonym wnętrzem, pozbawione możliwości wydobywania z siebie dawnych dźwięków. Miasto takich pianin jest równie puste i smutne jak one.
Ta druga wykładnia tytułu wydaje się być znacznie bliższa temu, co mają nam do powiedzenia autorzy spektaklu, który nie jest realistyczną opowieścią o upadku kogoś czy czegoś, lecz współczesną baśnią, która może rozgrywać się wszędzie. W spektaklu Leny Frankiewicz nie dopatrujmy się więc za wszelką cenę związków z Kaliszem. Jest ich kilka, ale nie one są najważniejsze.

Na początku była muzyka
„Miasto pustych pianin” to przede wszystkim widowisko muzyczne, rzec nawet można – multimedialne. Ludzie okazują się w nim pianinami. A raczej pianina – ludźmi. Cierpią z powodu komercji i tandety, które wkradły się do ich świata, a potem nim zawładnęły. Symbolem tego fałszywego blichtru jest Sabrina, okrutna czarownica i zarazem królowa. Tu dochodzimy do popkulturowej podszewki całej koncepcji tego spektaklu. Przyznam, że zdążyłem już zapomnieć o tym podskakującym i popiskującym koszmarku z lat 80., znanym głównie z kiczowatego przeboju „Boys, boys, boys”. Koszmarek kształty miał wprawdzie ponętne, ale było to jego jedyną zaletą, więc został całkiem słusznie zapomniany. Aż tu nagle po 30 latach odżywa i znów słyszymy to samo, tyle że tym razem w wykonaniu Nataszy Aleksandrowitch, która wcieliła się w rolę Sabriny i jako taka żąda od pianin, by grały jej już tylko tak, jak ona im każe. Ukłony w stronę współczesnej muzyki pop nie ograniczają się zresztą do repertuaru samej tylko Sabriny, bo ze sceny słyszymy jeszcze „Taką Warszawę” Beaty Kozidrak i – to już trochę wyższe loty – „We don’t need another hero” Tiny Turner. Zwłaszcza w tym ostatnim przypadku zabawa jest przednia, choć trzeba też zadać sobie pytanie, czemu to służy?

Więcej w Życiu Kalisza

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do