Reklama

Pejzaż z cerkwią

12/07/2013 08:39

W tym roku upływa 85 lat, od kiedy zapadła ostateczna decyzja o rozebraniu pięciokopułowej cerkwi graniczącej z pl. św. Józefa. Tej rocznicy świętować nie będziemy, ale jest ona dobrym pretekstem do zastanowienia się nad przedziwnymi losami zabytków

Jak często się nam zdarza i
    w tym przypadku wszystko zaczęło się od fotografii.  W bardzo ciekawej spuściźnie architekta Witolda Wardęskiego, przechowywanej w zbiorach Archiwum Państwowego w Kaliszu, znajduje się niewielkich rozmiarów album z jeszcze mniejszymi zdjęciami. Dokumentują one czas powstania obecnego ratusza. Z wysokości powstającej wieży nieznany nam fotograf uwiecznił pejzaż miasta. Jedna z panoram pokazuje pl. św. Józefa. Po prawej, za pierścieniem odbudowywanych kamienic, spod szkieletu rusztowań wyłania się charakterystyczna, jasna bryła bazyliki WNMP. Po lewej, w głębi, błyszczą kopuły, jakby wyjęte z zupełnie innych rejonów świata… Dzisiaj wybieramy zagraniczne wycieczki na Wschód, żeby nacieszyć wzrok podobną architekturą. Fotografia powstała na początku lat 20. Losy kaliskiej  świątyni wyznawców prawosławia nie były wtedy jeszcze definitywnie przesądzone, choć widok jej murów burzył krew zdecydowanej większości Polaków i podsycał dyskusje.

„Między Nogi”
Z potocznej wiedzy o Kaliszu wiemy, że cerkiew pw. św. św. Apostołów Piotra i Pawła na Przedmieściu Warszawskim powstała w miejscu charakterystycznego domu z kolumnowym portykiem, nazywanego przez dawnych kaliszan „Między Nogi”. Jak pisaliśmy niedawno, przy okazji wspomnienia o Natalii Gałczyńskiej i jej dziadku Piotrze Snaksarewie, posesja została zakupiona przez skarb państwa rosyjskiego we wrześniu 1874 r. od małżeństwa Nergerów. Zdjęcie pokazuje, że fasadę zdobiły kolumny w porządku jońskim, a sam dwukondygnacyjny dom stał narożnie, na rozwidleniu ówczesnej ul. Mariańskiej i Warszawskiej (dzisiaj Zamkowej). Na tej podstawie można domniemywać, że budynek powstał w czasie klasycystycznego rozwoju miasta. Hipotezę potwierdzają odnalezione dokumenty. Odręcznie, pięknie kaligrafowane pismo z 11 kwietnia 1825 r. zaczyna się od urzędowej formuły zaświadczającej, że sporządzono je za „cara Aleksandra I, cesarza Wszech Rossyji i Króla Polski”. Akt podpisany przed Trybunałem Cywilnym Województwa Kaliskiego w Kaliszu zezwalał Marii Mariannie z Rózkowskich Skopowskiej (primo voto Frankenberg) i jej synowi Józefowi Frankenbergowi pożyczyć 15 tys. zł polskich na dokończenie domu przy ul. Mariańskiej (numer hipoteczny 53). W uzasadnieniu pisano, że starający się występują „nie tylko z samej gwałtownej potrzeby, ale i z wyraźnego od zwierzchności miejscowej zalecenia”. Nie były to jedyne pożyczki uzyskane przez rodzinę. Co kryły wnętrza? Jedna ze wzmianek mówi, że na pierwszym piętrze (wyróżnionym balkonem od fasady) znajdował się lokal z trzema pokojami, kuchnią i spiżarnią. W podwórzu stał drwalnik. Jak się wydaje, w nie najlepszym już stanie, Nergerowie kupili budynek w 1867 r. Czy świadomie inwestowali w dobrą lokalizację, przy wjeździe do miasta od strony Warszawy? Po siedmiu latach posesję sprzedali z zyskiem.
Przyglądając się uważnie starym fotografiom, odkryjemy, że coś się jednak nie zgadza. Pięciokopułowy kościół nie zmieściłby się na placu wyznaczonym przez budynek „Między Nogi”. Późniejsza dokumentacja wyjaśnia, że sobór zajął także część placu miejskiego (pl. Zamkowego, późniejszego Konstytucji, obecnie Jana Pawła II). Rekapitulując, świątynia stała na 695 m2, z czego 67 m2 zajmowały szerokie schody, usytuowane od strony ul. Grodzkiej. W okresie międzywojennym, gdy budynek już powoli się sypał, a historia ramię w ramię z polityką pisała jego nieodwołalny los, na ich stopniach chętnie bawiły się dzieci.

Niewygodny temat
Cerkiew została konsekrowana 8 sierpnia 1877 r., w dzień urodzin „Jej cesarskiej Mości Najjaśniejszej Marii Aleksandrowej”. Nakazem państwowym z tej okazji w kościołach wszystkich wyznań odprawiano stosowne nabożeństwa.
Lokalna prasa, z pieczołowitością odnotowująca wydarzenia w mieście, w szczególności dotyczące przedsięwzięć budowlanych, w tym przypadku okazała się nad wyraz wstrzemięźliwa. Próżno szukać kwiecistych opisów i popisów erudycji. „Kaliszanin” w dziale rozporządzeń rządowych, czyli z konieczności, zamieścił jedynie notę: „W d. 8 sierpnia n. st. [nowego stylu, tj. wg kalendarza gregoriańskiego] w obecności JW. Gubernatora Kaliskiego, reprezentantów władz: administracyjnej, sądowej i wojskowej, oraz zaproszonych obywateli, odbyło się poświęcenie tutejszej nowowzniesionej [!] cerkwi prawosławnej. Ceremonii poświęcenia przewodniczył, wśród licznego duchowieństwa prawosławnego, Najprzewielebniejszy Arcybiskup Warszawski Leoncjusz”. Na uroczystość przybył sam generał gubernator warszawski Paweł Demetrius von Kotzebue. W urzędowych przestrzeniach pałacu przy pl. św. Józefa gościa podejmował gubernator kaliski Konstantin Dmitriewicz Daniłow. 10 września na placu przy gimnazjum męskim (I LO) ruszyła sprzedaż licytacyjna materiałów drewnianych i żelaznych pozostałych z budowy.
Zapowiadanego szerszego opisu uroczystości czytelnicy się nie doczekali. Otwarcie poprzedziła jedynie informacja, że lokalny działacz społeczny i malarz amator Heyman podarował świątyni obraz Matki Bożej swojego autorstwa. Kilka tygodni po konsekracji w tekście o remontach przy kaliskich kościołach pada sformułowanie o „nowo powstałej, pięknej budowie cerkwi”. I choć zachwyt wydaje się szczery, autor (Chodyński?) wyraźnie „ucieka” od niewygodnego tematu i uwagę czytelników skupia na pojezuickim dziedzictwie w rękach ewangelików. Powody są oczywiste: architektura jawnie pochodząca z innego kręgu kulturowego, usytuowana przy wjeździe do miasta, była jednoznacznie odbierana jako znak politycznej opresji. Cerkwie budowane w miastach gubernialnych miały wysoką rangę w hierarchii Kościoła prawosławnego, o czym zaświadcza tytuł protojereja, przysługujący w takich przypadkach proboszczom. Domniemanie symbolicznej demonstracji władzy znajduje potwierdzenie w statystykach. W 1876 r. w całej guberni odsetek prawosławnych wynosił 0,07% (w Kaliszu do tego wyznania przyznawało się zaledwie 71 osób na prawie
15, 5 tys. mieszkańców). Badacze zgodnie jednak podkreślają, że dynamika przyrostu ludności spod znaku krzyża greckiego w ciągu kolejnych lat okazała się najwyższa; tendencja niewątpliwie związana z bujnym rozwojem miasta w ostatnich dekadach XIX w. i napływem Rosjan.

Bizantyjskie kopuły
W roku wzniesienia pięciokopułowej budowli świadomość, że prawosławie przyszło nad Prosnę wraz z kupcami macedońskimi w I poł. XVIII w., musiała słabnąć, bądź była pomijana. Formalnie przybysze reprezentowali Kościół greko-orientalny, który ukazem carskim w 1836 r. został podporządkowany Cerkwi rosyjskiej. Architektura budynku wzniesionego w 1877 r. nawiązywała jednak do tego „pierwszego” dziedzictwa. Zamiast szczegółowych analiz wystarczy proste spostrzeżenie. Zarówno kopuły, jak i półkoliste łuki okien kaliskiej cerkwi przypominają kościoły Grecji czy Bułgarii (których forma wywodzi się od pierwszego kościoła świata bizantyjskiego – potężnej Hagi Sophi w Istambule). Kościół, co wydaje się istotne, nie miał cebulastych hełmów i kokoszników (dekoracyjne szczyty) świątyń Rosji.
Opisywany budynek wymaga przebadania. Nie znamy ani projektów (co nie znaczy, że nie istnieją), ani wykonawców. Lokalizacyjne rysunki z okresu międzywojennego pokazują zwartą bryłę z orientowanym (usytuowanym na wschód), zamkniętym wielobocznie prezbiterium. Plany towarzyszą stosom dokumentów związanych ze staraniami miasta o odzyskanie całego placu pod kościołem. Władze musiały stać się właścicielem, aby mogły dowolnie decydować o losach oryginalnej budowli.

Zburzona w 1930 r.
Dyskusje poprzedzające zburzenie są warte oddzielnych dociekań. Sytuacja nakreślona w kilku słowach wyglądała następująco: miasto parło do zburzenia „symbolu rosyjskiego panowania”, mimo sprzeciwów ze strony konserwatora (I okręgu konserwatorskiego, obejmującego Warszawę i województwo łódzkie) i miłośników zabytków. Cerkiew wydawała się nawet uratowana, gdy usytuowano w niej kościół garnizonowy. Ale to, bodaj, właśnie polscy wojskowi z największą mocą, co zrozumiałe, dopominali się zmiany istniejącego stanu. Co ciekawe, wśród założeń konkursowych na odbudowę Kalisza, ogłoszonego w 1916 r., o cerkwi nie pada ani słowo. Biorący udział w rywalizacji byli podzieleni; jedni nie widzieli w bryle prawosławnej świątyni „najmniejszej wartości architektonicznej” i kazali ją bezwarunkowo usunąć (Zdzisław Kalinowski), inni w poszanowaniu dla pamiątek przeszłości postulowali przeróbkę na kościół katolicki (Tadeusz Tołwiński). W ciągu dziesięciu lat kilkakrotnie zmieniały się koncepcje. W planach pojawiła się w końcu myśl podyktowana nie emocjami, ale racjonalnymi przesłankami – utworzenia muzeum. Nikt chyba tego nie chciał.
Decyzja o rozbiórce ostatecznie zapadła w 1928 r. Kościół nie miał już wtedy schodów. Ostatecznie demontażu w ciągu trzech miesięcy dokonała firma Józefa Kicala. W 1930 r. na Przedmieściu Warszawskim można było oglądać pusty plac. 

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Kacper - niezalogowany 2024-11-03 14:50:29

    Bardzo proszę o źródło dokumentu Marii Marianny Skopowskiej :)

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do