Reklama

Perypetie królewskiego kielicha

15/04/2010 12:05

Wśród wielu cennych dzieł przechowywanych w kaliskiej kolegiacie, jednym z najważniejszych jest kielich ufundowany w 1363 r. przez króla Kazimierza Wielkiego. Ukryty przed oczyma ciekawskich – w skarbcu – jest on jednym ze sztandarowych zabytków miasta. Mniej znane są jego dziewiętnastowieczne dzieje

Właściwie przez wiele wie-
    ków nikt nie zwracał uwagi na dar jednego z największych polskich monarchów. W czasach staropolskich bardziej niż historia liczyła się wartość materialna. Najdawniejsze opisy mówią tylko z jakich to kosztownych materiałów wykonane są precjoza. W roku 1752 wspomniane są dwa kielichy – jeden z 1400 roku, drugi „srebrny, cały pozłacany, staroświecki z patyną z obydwóch stron złocistą”. Trochę ponad sto lat później zabytek pojawia się na kartach „Albumu kaliskiego”, nie tylko z opisem, ale i z dokładnym rysunkiem Stanisława Barcikowskiego. To właśnie wiek XIX odkrywa wartość historyczną i artystyczną cennego przedmiotu. Pisał znawca historii kaliskich świątyń ks. Piotr Kobyliński: „Kielicha tego znamieniem starożytności był napis na nóżce gotycko-słowiańskimi literami, cztery orły piastowskie białe, a na polach pod nimi emalia [pis. oryg.] szafirowa”. Informację o zabytku zamieszczają Aleksander Przeździecki i Edward Rastawiecki. Wydane przez  nich w latach 1860 – 69 dzieło „Wzory sztuki średniowiecznej i  z epoki odrodzenia po koniec wieku XVII w dawnej Polsce” zapewnią naszemu zabytkowi ogólnopolską sławę. Trwa ona zresztą do dziś – bez wizerunku kaliskiego zabytku nie może się obyć żadna poważniejsza publikacja poświęcona polskiemu złotnictwu.

Niewskazana gorliwość
W roku 1874 nieznany z nazwiska kaliski wikariusz postanowił wykazać się samodzielną inicjatywą i „przywrócić do dawnej świetności” znajdujące się w kolegiacie srebra. Pod tym pojęciem kryje się nie tylko odczyszczenie, ale i barbarzyńska akcja przetapiania znajdujących się w kościelnym skarbcu zabytków. Duchowny zainteresował się niestety również pociemniałym ze starości kielichem i postanowił oddać go do odnowy. Efekty  renowacji okazały się opłakane: „Przy pozłoceniu kielicha, a robił to złotnik z Kalisza Lüdke, emalie zrzucono, orły pozłocono”. Jeśli wikariusz liczył, że jego samowolna akcja spotka się z aprobatą, to srodze się zawiódł. Wezwany znawca obejrzał efekty i stanowczo stwierdził, że zabytek został zniszczony: „kielich ten ze swymi cechami starożytnymi wart był 30000 franków dziś wart [jest] 2000 franków”. Sprawca zamieszania, zapewne surowo skarcony przez przełożonych, postanowił naprawić swoje błędy i ponownie oddał dzieło do naprawy wspomnianemu już Lüdkemu. Ten co prawda pracę wykonał, ale „emalię utworzył z kawałków ceraty starej niebieskiej, zalanej masa szklaną. Skutkiem tego owa masa pękała i kawałkami odpadała”. Kolejna ocena prac okazała się jeszcze bardziej surowa: „zbarbaryzownego kielicha tego nikt by nawet nie kupił, bo w nim tylko cena srebra była, a cecha starożytności pod pozłota zniknęła”. Czy nieszczęsnego wikariusza za zniszczenie zabytku spotkała kara, historia milczy.

Z Kalisza do Paryża
Zły stan finansów kaliskiej kolegiaty nie pozwolił na przedsięwzięcie stosownych działań. Zapewne aby uzyskać potrzebne na renowacje fundusze, w 1884 r. pokazano opromieniony sławą kielich biskupowi kujawsko-kaliskiemu ks. Aleksandrowi Bereśniewiczowi. Działania odniosły sukces, bo już rok później rozpoczęły się poszukiwania złotnika, który podjąłby się „naprawić” dzieło. Korespondowano ze „znawcami w kraju i zagranicą”, aż wreszcie znaleziono złotnika w Paryżu. Za pośrednika w tych negocjacjach wybrano byłego mieszkańca Kalisza „fabrykanta ozdób złotych kościelnych” Nepomucena Rajskiego. Wybór wynikał z faktu, że mieszkający w Paryżu Rajski był znany „w całym świecie katolickim jako mąż rzetelny”. Zabytek postanowiono wysłać do Paryża pod eskortą dwóch duchownych, z których jeden dobrze znał pierwotny stan obiektu. „Po takim to przygotowaniu z wiedzą kapituły i JW. Biskupa, wysłano publicznie pocztą zawiadomioną świadectwem władz celnych w Szczypiornie, kielich ten opakowany w pudła do Paryża do p. Rajskiego, z prośbą (…) przywrócenia kielichowi owych 2 cech pierwotnych (tj. pierwotnego koloru i emalii)”. Gwarancją prawidłowo wykonanych prac miała być pamięć osób z Kalisza, tym bardziej że kielich „nieraz już (…) opisywano i studentom chciwym nauki pokazywano i objaśniano”.

Kłopotów ciąg dalszy
Po długiej drodze zabytek wraz z wysłannikami szczęśliwie dociera do Paryża. Jest nawet pokazywany na wystawach. Niestety, paryski złotnik wywiązał się z prac równie nieudolnie jak kaliski. Ponownie nałożona emalia zaraz po naprawie zaczęła się łuszczyć. Relacjonował „Kaliszanin”: Musiano (…) kielich odebrać, a że złotnikowi za robotę zapłacono, wytyczono proces (…) o fuszerkę. Kielich więc musiano zatrzymać w Paryżu pod dozorem (...) dwóch kapłanów i kilku znawców, jako „Corpus delicti” do owego procesu. W tym czasie w Kaliszu zaczęto puszczać po bruku baśnie i potwarze, że kielich zaprzedano, że nie ma go wcale, że w miejsce jego zrobiono jakiś falsyfikat, a pierwotny kielich ma być w Wiedniu, że ks. Godorowski, wikariusz kolegiaty, przed wysłaniem do Paryża miał go pożyczać jakiemuś Czechowi, znawcy, na kilka dni do obejrzenia i że ten miał go odmienić, a już falsyfikat mu zwrócić, że zatem nie oryginalny kielich posłano do Paryża, ale ów falsyfikat, a może i wiele więcej potwarzy”. W kwestii tej kapituła zachowała wyniosłe milczenie, interweniując u Rajskiego o jak najszybsze sfinalizowanie sprawy. Nakazano mu przerwanie procesu i zakończenie naprawy lub odesłanie zabytku do Kalisza w takim stanie, w jakim był. W tej sytuacji Rajski znalazł innego złotnika, który „kielichowi stan pierwotny przywrócił”. Zabytek ponownie pokazano paryżanom.

Rzekomy falsyfikat…
W maju 1888 r. obiekt powrócił nad Prosnę. Tu złożono go ponownie w skarbcu kapituły i ze względu na plotki udostępniono wszystkim zainteresowanym. Niestety nie rozprasza to atmosfery podejrzeń. W mieście pojawiają się złośliwe pogłoski: to nie jest oryginalny kielich króla Kazimierza. Głównym podejrzanym jest oczywiście Rajski, który jakoby miał przywłaszczyć sobie zabytek: „Za stary dał nowy twierdził jakiś antykwariusz, lecz oszczerstwa na razie skarcić nie umiano, bo pamiątka odnawiana przez długi czas w fabrykach paryskich, nie mogła dać świadectwa prawdzie. Dziś wyświeżona strojna powróciła ona do dawnego skarbca, narobiwszy oskomy (ochoty) zagranicznym archeologom. Złośliwość nie zna jednak granic – w pamiątce nie chce uznać oryginału, lecz zręcznie podrobiony falsyfikat”. Te oszczerstwa zmusiły księdza Kobylińskiego do złożenia szczegółowych objaśnień w pełni zdejmujących podejrzenia z Rajskiego. Oszczercom daje duchowny, od 32 lat kanonik kaliski, ostrą reprymendę: „Wolno każdemu myśleć, co mu się podoba, kapituła jednak wie, że ma w skarbcu swoim autentyk, kielich Kazimirowski, w takim kształcie, w jakim przed 500 laty był jej ofiarowany”. Koszty renowacji wyniosły kolegiatę 540 rubli srebrem. Wysłannicy kapituły za podróż zapłacili z własnej kieszeni. Wysoką cenę –  zszargane honor i nerwy – ponieśli wszyscy, którzy przyczynili się do odnowy zabytku. Jeszcze wiele lat po opisywanych wydarzeniach pojawiały się głosy o kradzieży kielicha.

…i prawdziwy kielich
Współczesne badania dowodzą, że w skarbcu znajduje się oryginalny zabytek. Znawcy tematu podkreślają, że wykonana sto lat temu emalia prawdopodobnie jest bardziej jaskrawa niż średniowieczna. Być może ten fakt był powodem pogłosek o podmianie kielicha. Śladem prac jest też wygrawerowany na spodzie napis: „Odnowił zupełnie J. N. Rayski. Paris 1887”. Inna pamiątką po paryskich przygodach jest zachowane do dziś solidne pudło, w którym przechowywany jest dar Kazimierza. Zachowały się na nim oryginalne pieczęcie Rajskiego. Kielich dziś już nie spełnia swych liturgicznych funkcji, poza jednym wyjątkiem. W 1997 r. był używany wraz z pateną Mieszka III Starego przez papieża Jana Pawła II w czasie liturgii mszy św. odprawionej w Kaliszu.

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz


 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do