
Niewiarygodne ale prawdziwe. Policjanci zamiast świecić przykładem rozbijaną radiowozy jakby byli nowicjuszami zasiadającymi za kierownicą aut. Niedawno w Życiu Kalisza informowaliśmy, że z raportu Najwyższej Izby Kontroli wynikało, że w latach 2015 – 2016 zostało rozbitych ponad 30 proc. radiowozów z czego w ponad 50 proc. winowajcami byli policjanci. W 2015 r. na kursach z zakresu doskonalenia techniki jazdy przeszkolono jedynie 153 policjantów, a w 2016 r. 240. Stanowiło to odpowiednio 9 i ponad 12 proc. zgłoszonego w tych latach zapotrzebowania na kursy. Ponad połowa funkcjonariuszy (51 proc.) w komendach wojewódzkich i jedna trzecia w komendach powiatowych (31 proc.) nie posiadała zezwoleń na wykorzystanie służbowych pojazdów jako uprzywilejowane. Wydawało się, że po tak druzgocącym raporcie gorzej być nie może . Tymczasem w kolejnych latach policjanci zaczęli masowo rozbijać nieoznakowane radiowozy BMW (seria 3).
Z dostępnych danych wynika, że w 2018 roku rozbili 49 takich radiowozów, a do połowy 2019 roku kolejnych 26. Wówczas policja dysponowała 140 autami BMW. W 2018 roku na 49 zdarzeń policjanci byli sprawcami aż w 31 przypadkach. Nieco lepiej wyglądała sytuacja rok później. Do maja 2019 roku z 26 rozbitych BMW policjanci byli sprawcami w pięciu przypadkach. Co prawda brakuje danych z drugiej połowy 2019 i 2020 roku ale należy założyć, że tak od razu policjanci zaczęli jeździć bezkolizyjnie.
Dostali radiowozy a szkolono ich rok później
Można mówić o dwóch przyczynach tak porażającej statystyki. Pierwsza z nich brzmi wręcz nieprawdopodobnie. Zajęcia doskonalące technikę jazdy odbyły się rok po przekazaniu pojazdów na użytek policji. Auta BMW tej klasy trudno porównać do innych marek radiowozów, którymi wcześniej jeździli wytypowani policjanci. To auta o mocy 252 KM, 100 km/godz., osiągają 100 km/h w 5,8 sek. Druga przyczyna jest banalna. Jeżeli kierowca nie ma doświadczenia za kierownicą a tym bardziej „objeżdżonego” auta, to nie powinien szaleć na drodze. Powinien starć się jeździć ostrożnie i bezpiecznie. Z pewnością nie wszyscy policjanci zasiadający za kierownicą BMW przestrzegali tej jakże podstawowej zasady, szczególnie gdy trzeba było np. ruszyć w pościg.
Mieć prawo jazdy nie znaczy być doświadczonym kierowcą
Kolejny raz przypomniała mi się rozmowa, która przed laty odbyłem z funkcjonariuszem zajmującego kierownicze stanowisko na poziomie komend miejskich. z kierowniczego stanowiska policji. Pierwszy raz przypomniała mi się kiedy czytałem wspominany raport NIK o polskiej drogówce, a drugi raz teraz przy okazji informacji o rozbijanych BMW. Rozmowa dotyczyła właśnie przyczyn dużej liczby kolizji do jakich dochodziło z winy policjantów. Na pytanie jaka może być tego przyczyna odpowiedział – bardzo prosta. A czym różni się mój policjant mający 22 -24 lata od zwykłego młodzieńca? Są w tym samym wieku i być może w jednym czasie zdali egzamin na prawo jazdy. Jeden i drugi nawet jak prawko mają od 18 roku nie są przecież doświadczonymi kierowcami. Trzeba przejechać tysiące kilometrów, zdobyć doświadczenie i dopiero wówczas powiedzieć o sobie jestem kierowcą. Do tego momentu są tylko młodzieńcami legitymującymi się dokumentem zwanym prawo jazdy. Tymczasem oni jeżeli nie mieli swojego auta, to nie wiele pojeździli od chwili zdobycia para jazdy. Tyle co tatuś pozwolił i a tym koniec. Szkolenia u nas leżą – opowiadał.
Zmienić model szkolenia Policji
Raport NIK – u i informacje, że kurs doskonalący dla policjantów poruszających się BMW organizowano rok po otrzymaniu do ich dyspozycji radiowozów dowodzi, że ze szkoleniem w tym też jego efektywnością nadal jest nie najlepiej. Generalnie odnosi się to do podstawowego szkolenia policjantów.
Ostatni przypadek w Lubina gdzie kilku policjantów potrzebowało wiele czasu by obezwładnić i zakuć w kajdanki agresywnego mężczyznę jest tego kolejnym z wielu przykładów. Ci sami funkcjonariusze nie potrafili udzielić pomocy przedmedycznej kiedy zakuty w kajdanki stracił przytomność. We wcześniejszej publikacji zamieszczonej w Życiu Kalisza podanych było szereg innych przykładów, które świadczą o brakach w szkoleniu policjantów, a te nie raz połączone z brawurą przyniosły niepożądane efekty. Oto przykłady. W maju br. w Brzoziu Lubawskim ( woj. kujawsko – pomorskie). W wyniku wypadku dziewięciu policjantów trafiło do szpitala. W Warszawie potrzeba było aż ośmiu policjantów by obezwładnić i założyć kajdanki agresywnemu kierowcy. W Białymstoku policjanta ruszająca radiowozem uszkodziła trzy parkujące auta. To z ostatnich tygodni tylko kilka przykładów świadczących, że tym policjantom daleko do profesjonalizmu. O problemach szkoleniowych policji po tragedii w Lubiniu wypowiedzieli się specjaliści w tym Adam Rapacki, były zastępca Komendanta Głównego Policji oraz były wiceminister Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. – Szkolenie jest zbyt krótkie. W Niemczech funkcjonariusz uczy się dwa lata i jest po tym okresie w pełni przygotowany. U nas cykl trwał przed pandemią trzy miesiące. To drastyczna dysproporcja. Tym samym polski policjant poznaje tajniki swojej pracy dopiero w jednostce. Szkolenie powinno trwać co najmniej pół roku i być maksymalnie praktyczne - stwierdza A. Rapacki. Natychmiastowej zmiany modelu szkolenia policjantów domaga się Dariusz Nowak, były rzecznik Komendanta Głównego Policji. - Wiedza, umiejętności, a dopiero na końcu siła. Wydaje się, że w Lubinie tego zabrakło. Wpływa na to wiele czynników. Policja na rynku pracy stała się mniej atrakcyjna pod względem finansowym. Inny problem to kondycja fizyczna całego społeczeństwa, a nabór prowadzony jest wśród pokolenia bez przeszkolenia wojskowego. Przy takim systemie i brakach w wyszkoleniu kłopoty muszą się pojawiać. To przecież już kolejna interwencja w ostatnim czasie, która budzi kontrowersje. Musimy zmienić natychmiast system szkolenia – mówił D. Nowak. (www.wiadomosci.wp.pl).
Ważniejsze bezpieczeństwo a nie „dmuchane” statystyki
Póki będzie funkcjonował tak niedoskonały model szkolenia trzeba liczyć się z tym, że będzie dochodziło do policyjnych wpadek oby nie do tragicznych w skutkach zarówno dla policjantów jak i osób wobec, których podejmują interwencje. Policyjni decydenci powinni głęboko zastanowić się co jest ważniejsze nakręcane do granic statystyki czy bezpieczeństwo policjantów i obywateli.
Grzegorz Pilecki
foto: osp.pl