
Ks. Jan Nepomucen Sobczyński (1861 – 1942)
Postać Jana Sobczyńskiego nie fascynuje, w curriculum vitae duchownego brak nagłych zwrotów akcji i niezwykłych wydarzeń. A może do nakreślenia prawdziwej osobowości po prostu zabrakło źródeł? Bardziej ciekawe jest tło – żywot księdza upłynął w cieniu historii, zabytków i książek
Urodził się w 13 maja 1861r. we wsi Jelitów koło Ostrowa Wielkopolskiego w zaborze pruskim. O swoich początkach i wyborze życiowej drogi pisze tak: „Czując powołanie do stanu duchownego, a nie mogąc wstąpić do seminarium w Poznaniu, które w czasie Kulturkampfu [walki z Kościołem] było zamknięte, przeniosłem się do Królestwa, w nadziei, że rząd rosyjski nie będzie czynił innych trudności. Tymczasem wkrótce potem wyszło prawo, na mocy którego każdy zagraniczny kandydat obowiązany był przedstawić świadectwo przynajmniej z czterech klas jednego z tutejszych gimnazjów rządowych. Nie tracąc czasu przyswoiłem sobie w przeciągu kwartału język rosyjski, złożyłem w Kaliszu egzamin i po wykonaniu przysięgi homagialnej, zostałem w r. 1881 przyjęty do seminarium w Włocławku. Następnego roku otrzymałem z rąk Księdza Biskupa Popiela mniejsze święcenia”.
Młody profesor
W czasach kiedy Sobczyński uczył się we Włocławku, stolica biskupstwa kujawsko – kaliskiego słynęła z wysokiego poziomu kształcenia duchownych. W znacznej mierze była to zasługa kaliszan, braci historyka Adama Chodyńskiego, księży Zenona i Stanisława.
Rektor szybko się zorientował, że ma do czynienia z uzdolnioną osobą. Po święceniach (1884 r.) i paroletnim pobycie na różnych wikariatach ksiądz Sobczyński zostaje profesorem macierzystego seminarium (1887 r.). Nic dziwnego, jest charakteryzowany jako „wyborny znawca języków starożytnych i ich literatury, oraz niemieckiego i francuskiego”. Uczy filozofii, historii powszechnej, Polski i Kościoła i łaciny. Egzaminuje z historii starożytnej, teodycei i logiki. A przecież nie ukończył jeszcze 30 lat! Prócz wykładów i sprawowania różnych godności kościelnych (np. w 1898 r. zostaje honorowym kanonikiem kapituły kaliskiej) sporo podróżuje, a jego mapa zagranicznych wojaży pokrywa się z intelektualnymi stolicami Europy: Bazylea, Paryż, Monachium, Wiedeń, Praga, Drezno, Norymberga.
Proboszcz od
świętego Mikołaja
Duchowny chyba jednak nie lubi pracy z młodzieżą. Już w 1899 r. pragnie wyjechać z Włocławka i na stałe osiąść w cichej wiejskiej parafii. Ustawicznie twierdzi, że jest słabego zdrowia. Może bardziej nad kontakt z ludźmi przekłada zacisze biblioteki. Również później, kiedy otrzyma propozycję prefektury w kaliskiej Szkole Handlowej, stanowczo odmówi, uzasadniając to „demoralizacją i rozwydrzeniem młodzieży” (sic!). W 1901 r. biskup Aleksander Bereśniewicz proponuje mu, zapewne żałując utraty zdolnego wykładowcy, funkcję proboszcza kościoła św. Mikołaja w Kaliszu. I znów Sobczyński nie chce przyjąć godności, uważając, że gubernialne miasto jest za duże! W końcu się godzi. 11 kwietnia 1901 r. odbywa się podniosła uroczystość „instalacji” (jak kiedyś mówiono) na 53 z kolei Proboszcza – Prepozyta. Z nowym miastem i kościołem pozostanie związany do końca życia.
Pomińmy wszystkie dostojeństwa i liczne funkcje (od kanonika honorowego do prałata domowego Jego Świątobliwości) sprawowane przez księdza w ciągu ponad 40–letniego pobytu w Kaliszu. Są one o tyle ciekawe, że dużo mówią o Kościele sprzed Soboru Watykańskiego, ale nic o samej osobie. Szczęście i zadowolenie odnajduje ksiądz Sobczyński w kontakcie z przeszłością, sztuką i uczonymi księgami. To właśnie w Kaliszu przy gotyckim kościele św. Mikołaja w dawnym klasztorze kanoników laterańskich stworzył swoje małe królestwo książek. „Kapłan bez książki, to studnia bez wody” – powie. W niezwykłym domu księdza, prócz olbrzymiej ilości starodruków i zabytków, ozdobą są portrety dawnych proboszczów. Dziś ocalał tylko portret XVII–wiecznego poprzednika na stanowisku – ks. Stefana Damalewicza (1600 – 1673).
Człowiek
Na zachowanej fotografii z odznakami godności kanonika kaliskiego, duchowny prezentuje się dostojnie, ale i surowo. Ostre rysy twarzy, zaciśnięte władczo dłonie. Raczej rzeczywiście był niezwykle surowy, bo i Kaliszowi wydał niepochlebną ocenę: „Pierwszym i głównym źródłem zepsucia jest teatr stały, którego cały personel wylany jest na rozpustę (…) Drugim źródłem demoralizacji są fabryki, zwłaszcza żydowskie, których jest tu kilkanaście (…) trzecim źródłem niemoralności jest wychodźstwo za granicę, w okolice zamieszkałe przez lutrów(…). Bardzo ujemnie pod względem religijnym wpływa na służbę inteligencja nasza, znaczna część panów i pań nie uczęszcza do kościoła (…) Bliskość granicy, wpływa także ujemnie na moralność.(…) Gniazdami zepsucia są wreszcie domy publiczne i hotele. W tamtych miejscowi oddają się nierządowi, w tych zaś przyjezdni”. Prawdziwie apokaliptyczna wizja upadku.
Jest patriotą, ale ceni rozum i zdrowy rozsądek, dlatego prosi, aby na pogrzebie zabitej przez carskich żołnierzy Józefy Hadryś (1905 r.), nie prowokować śpiewem „Boże, coś Polskę”. Dopiero później zlecając w 1909 r. Włodzimierzowi Tetmajerowi pomalowanie Kaplicy Matki Boskiej Pocieszenia, każe w wątek religijny wpleść elementy patriotyczne. Po kaplicy będzie oprowadzać panią Nowosilcow, żonę rosyjskiego gubernatora, którą określi jako kulturalną rosyjską arystokratkę.
Umiarkowana, ale pełna godności postawa sprawia, że szanują go również najwyżsi urzędnicy zaborcy. Gubernator Mikołaj Nowosilcow doradza księdzu wybór lekarstwa. Ostatnia historia odsyła do innej cechy duchownego. Był on hipochondrykiem; ciągle narzekał na zły stan zdrowia, na influenzy, czyli grypy, a przecież żył ponad 80 lat. Może chodził przepracowany, a wymówką, pozwalającą oderwać się od czynnego życia, były wyjazdy „do wód” na kurację. W zapiskach księdza pojawiają się nie tylko modne polskie miejscowości uzdrowiskowe (Krynica, Ciechocinek), ale również zagraniczne: Abbazja w Chorwacji i południe Francji.
W okresie międzywojennym stan zdrowia księdza naprawdę się pogarsza. Od 1932 r. będzie coraz mniej uczestniczyć w życiu miasta, na co miały wpływ także poglądy polityczne duchownego zbliżone do Narodowej Demokracji. Niechętny też będzie Sobczyński Marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu. Do końca życia pozostał wierny swojemu stanowisku zapisanemu w 1905 r.: „dotąd nie należałem i nie należę do żadnej partii, nie jestem arystokratą, ani demokratą, tylko polskim kapłanem katolickim”.
Zniszczona biblioteka
Najważniejszym dziełem duchownego jest restauracja kościoła świętego Mikołaja; prowadzona w oparciu o opinie znawców jest modelowym przykładem działań tamtych czasów. Szkoda jedynie, że nie zdecydowano się na wyeksponowanie empory odkrytej podczas prac w prezbiterium oraz że nie udało się wznieść przy kościele niewielkiej baszty mającej służyć ekspozycji obrazu Rubensa.
Mniej znane jest inne dzieło księdza – „Kronika Kościelna Kalisza” (tytuł nadany w 1952 r. przez ks. Stanisława Librowskiego). To siedmiotomowe dzieło zawierało olbrzymią ilość informacji o życiu miasta z perspektywy proboszcza. Historia, polityka, codzienność, a przede wszystkim życie kaliskiego kościoła wszystko to można by odnaleźć na zapisanych atramentem stronach. Niestety, z siedmiu tomów trzy prawdopodobnie nie istnieją; podczas okupacji zostały spalone ze względów bezpieczeństwa przez siostrzenicę księdza.
Równie smutny los podzieliły biblioteka i zbiory Sobczyńskiego. W 1939 r. schorowanego emerytowanego księdza wyrzucono z parafii, umieszczając go w jedynej czynnej dla Polaków świątyni rypinkowskiej pw. św. Gotarda. Rozpoczęła się grabież i niszczenie księgozbioru, z którego ocalało tylko to, co ukryto w skrytce na plebanii. Na szczęście o niszczeniu dzieła życia duchowny chyba już się nie dowiedział; zmarł 30 marca 1940 r. Ksiądz Jan Nepomucen Sobczyński został pochowany na cmentarzu Tynieckim, skąd jego zwłoki przeniesiono do rodzinnego grobu na cmentarzu Miejskim.
Ocalałe fragmenty zbiorów po kaliskim prałacie są dziś przechowywane w Kaliszu i we Włocławku. Z kilkunastu tysięcy woluminów zidentyfikowano 527 tytuły. „Kronika” wywieziona w 1963 r. z Kalisza znajduje się w zbiorach Archiwum Diecezjalnego we Włocławku.
Opracowano na podst. książki Agaty Walczak – Niewiadomskiej pt. „Ksiądz Jan Sobczyński i jego księgozbiór”.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie