Niedawno na targowisku przy 3 Maja ktoś porzucił martwego psa zawiniętego w reklamówkę. Teraz Kaliskie Stowarzyszenie dla Zwierząt Help Animals wyznaczyło nagrodę w wysokości 1500 zł za wskazanie sprawcy tego czynu. Z Sylwestrem Piechowiakiem, prezesem stowarzyszenia, i Izabelą Małecką, wiceprezesem, rozmawia Justyna Ratajczyk
– Kiedy i w jakich okolicznościach powstało Stowarzyszenie Help Animals?
SP: – Powstaliśmy w 2007 r. jako inicjatywa społeczna mająca na celu poprawę bytu zwierząt bezdomnych. Inspirowani byliśmy tym, że ówcześnie kaliskie schronisko w opinii wielu osób działało nieprawidłowo. Zarejestrowaliśmy więc stowarzyszenie, uzyskaliśmy status organizacji pożytku publicznego i zaczęliśmy się przyglądać schronisku. Sprawa rzeczywiście wyglądała bardzo źle. Placówką zarządzało wtedy Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Ustaliliśmy, że w ciągu 2 lat uśpiono ponad 1000 zwierząt. Niestety, odpowiedzialność rozłożyła się na wiele osób. Sprawa została umorzona i de facto konsekwencji nikt nie poniósł. TOZ dalej prowadziło schronisko, choć dało się zauważyć jakąś poprawę w jego funkcjonowaniu.
– Ale większość kaliszan kojarzy Was przede wszystkim jako stowarzyszenie ratujące zwierzęta, nad którymi ktoś się znęca.
IM: – To w tej chwili nasza główna działalność. W tym zakresie współpracujemy np. z policją. Ta, gdy dostaje informację o przypadku znęcania się nad zwierzęciem, często prosi nas o rozpoznanie sytuacji. Jedziemy, oceniamy sprawę i jeśli trzeba interweniujemy. W tych najgorszych przypadkach odbieramy psa czy kota, taką możliwość daje nam art. 7 Ustawy o ochronie zwierząt. Kierowany jest potem wniosek do prezydenta miasta (burmistrza, wójta) o wydanie decyzji o odebraniu zwierzęcia, a następnie sprawa trafia do sądu, który po jej rozpoznaniu wydaje stosowny wyrok. Takie postępowanie może trwać nawet kilka lat, ale zwierzę już jest bezpieczne. Nie zawsze jednak sprawy są tak drastyczne. Częściej właściciel dostaje od nas protokół, w którym określamy, co należy poprawić, jeśli chodzi o warunki bytowe pupila. Później jeździmy na ponowne kontrole i sprawdzamy, czy nasze zalecenia są realizowane. Trzeba jednak podkreślić, że połowa wezwań, które otrzymujemy, jest fałszywa, a u ich podstaw leżą zwykłe sąsiedzkie animozje.
– Z jakimi zaniedbaniami spotykacie się podczas interwencji najczęściej?
SP: – Generalnie można stwierdzić, że jest to utrzymywanie zwierząt w stanie rażącego zaniedbania i niechlujstwa: krótkie łańcuchy, rozpadająca się buda, obroża tak ciasna, że wrasta w szyję , brak wody, jedzenia, brak zapewnienia właściwej opieki weterynaryjnej. W skrajnych przypadkach ujawniamy przypadki katowania zwierząt. a nawet ich zabijania.
– Czy podczas takich interwencji nie czujecie się Państwo zagrożeni, nie dochodzi do scysji z właścicielami zwierząt?
IM: – Owszem, i to często. Jeśli widzimy, że sprawa jest poważna i spotykamy się z agresją, prosimy o asystę policjantów.
– Jak oceniacie Państwo sytuację panującą obecnie w kaliskim schronisku? Czy współpraca z Miastem w zakresie ratowania zwierząt dobrze się układa?
SP: – Gdy na początku tego roku Miasto przejęło schronisko, mieliśmy nadzieję, że w końcu sytuacja się unormuje, ale widocznej poprawy w działaniu nie ma. Okazuje się, że schroniskiem rządzą urzędnicy, którzy sztywno trzymają się przepisów, a nie ludzie, którzy są miłośnikami zwierząt i mają na uwadze przede wszystkim ich dobro. Przykład – dostajemy telefon, że na skwerku w rejonie Wojska Polskiego leży suka, która się szczeni. Owszem, ma właściciela, ale ten jest kompletnie pijany i nie przejmuje się psem. Z racji tego, że nie mamy odpowiedniego samochodu do przewozu zwierząt, prosimy o interwencję schronisko, ale to odmawia, bo… pies ma właściciela. Dopiero jak postawiłem sprawę na ostrzu noża i zobowiązałem się, że nasze stowarzyszenie pokryje wszystkie koszty, to pojechali. Kolejny: człowiek idzie do szpitala, ma kota czy psa, prosi, żeby schronisko przetrzymało mu, oczywiście odpłatnie, przez tydzień czy dwa zwierzę, ale nie ma takiej możliwości, bo schronisko zajmuje się wyłącznie zwierzętami bezdomnymi. A w naszym regionie brak przecież hoteli dla zwierząt, w których można by było swojego pupila zostawić. Co ma zrobić w takiej sytuacji starsza samotna osoba? Sam mam teraz pod opieką żółwia pani, która leży w szpitalu. Zadzwonili do nas z MOPS z prośbą o pomoc. Nasz wolontariusz pojechał do szpitala, sporządzono umowę przekazania nam zwierzęcia na czas pobytu tej pani w szpitalu, dostaliśmy też od niej klucze, by móc żółwia odebrać, i on teraz czeka u mnie na jej powrót. My mamy w Kaliszu schronisko dla bezdomnych zwierząt, a powinniśmy mieć ośrodek pomocy zwierzętom.
Więcej w Życiu Kalisza
Chcesz coś sprzedać lub kupić, oferujesz usługi, szukasz pracownika lub pracy?
Problemy Help Animals z ratowaniem zwierząt komentarze opinie
Niestety odnoszę wrażenie że znieczulica dopada zwłaszcza tych ludzi bardiej sytuowanych bo to oni mają możliwości a niestety ich niewykożstują a to niem czasu albo i co gorszebieda bieda niech sobie radz bo najczęściej miłość zwierzaki dostają u ludzi mniej zamożnych niestety kalisz nam ubożeje .pozdrawiam
Naprawde przykre że takie zdażenia mają miejsce!ale cóż się dziwić skoro sam pan Prezydęt nie potrafi okazać odrobiny empati !!!!!! Odnoszę się do reportażu Snajper kontra urzędnicy ! Gdzie proszę pana prezydęta o możliwoś mieszkania na skarszewskiej gdie ja i mój pies się urdził ma on skończone 20 lat jak wszyscy wiedzą to na owczarka bardo dużo niewiem czy w Polsce jest starszy? I każda zmiana go zabije zależało mi tylko na czasie niewiem czy to miiesiąc czy rok ale tu ma spokój i nikomu nie