Reklama

Przydrożne urzędy skarbowe

31/01/2019 00:00

Jeszcze w tym roku przy ośmiu polskich drogach krajowych stanie 450 fotoradarów

Jak czytamy w artykule pt. „Nieskuteczne fotoradary” w dodatku do „Gazety Wyborczej” z kwietnia 2006 r., w Wielkiej Brytanii było wówczas ok. 4 tys. fotoradarów ustawionych przy drogach i przenośnych. Rok wcześniej wykonały one prawie 1.700 tys. zdjęć dokumentujących przekroczenie prędkości. Jednak gdy dokładniej przyjrzano się efektom, jakie przyniosło to w poprawie bezpieczeństwa ruchu drogowego na Wyspach, to stwierdzono ze zdziwieniem, że w tym zakresie fotoradary się nie sprawdziły

„W południowo-wschodniej Anglii w 2004 r. było najwięcej, bo 644 fotoradarów” – pisze dziennikarz. – „W części południowo-zachodniej zamontowano ich o ponad połowę mniej. Efekt? W pierwszym regionie było ponad 35 tys. wypadków i okazał się on najniebezpieczniejszym w Anglii. Drugi, z trzykrotnie mniejszą liczbą zdarzeń, uzyskał miano najbezpieczniejszego w 2004 r.”. Jaka zatem korzyść wynika z coraz gęstszej sieci skrzynek z fotoradarami? Ano, „z pewnością jedną z odpowiedzi są wpływy do budżetu, które w Wielkiej Brytanii w ciągu 12 miesięcy (przełom 2003 i 2004 roku) z tytułu mandatów za przekraczanie prędkości wyniosły 117 mln funtów!” – odpowiada autor tekstu w „Wysokich Obrotach” (http://tiny.pl/4fsm). Podobne analizy przeprowadzono na Florydzie w Stanach Zjednoczonych, o czym pisano m.in. na portalu wp.pl (http://tiny.pl/4fvs). Popularnym miejscem usytuowania tam fotoradarów są skrzyżowania ze światłami. W zamierzeniu władz ma to na celu spowodowanie, że kierowcy będą zwalniać przed skrzyżowaniem, a już na pewno, w obawie przed mandatem, nie będą przekraczać krzyżówki na czerwonym świetle. I co się okazało? „Naukowcy z Uniwersytetu Zdrowia Publicznego Południowej Florydy przeprowadzili badanie, z którego wynika, że stosowanie kamer nie przynosi zamierzonego efektu. Zamiast zapobiegać kolizjom, wywołują je zmuszając kierowców do gwałtownego hamowania przed światłami’ – czytamy na wp.pl. A jednym z wniosków, jakie naukowcy wysnuli z badań, jest to, że stosowanie kamer na skrzyżowaniach „zwiększa liczbę stłuczek i wypadków oraz przyczynia się do zwiększenia kosztów napraw samochodów (co jest szczególnie istotne dla firm ubezpieczeniowych, gdy w kolizji nikt nie ucierpiał). Potwierdzają to badania przeprowadzone w Północnej Karolinie, Wirginii i Ontario”.
Ale widać, co kraj to obyczaj, bo w Polsce badania, na które powołuje się policja mówią, że instalowanie fotoradarów przyczynia się do zmniejszenia liczby wypadków. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że typowym błędem badania skuteczności fotoradarów w Polsce jest analizowanie ich wpływu na liczbę wypadków jedynie w miejscach, w których są one usytuowane. Tam rzeczywiście mogą być one skuteczne. Na podstawie takich wybiórczych badań policja potwierdziła np., że w I połowie 2007 r. w pobliżu miejsc zamontowania masztów z fotoradarami „nastąpiła wyraźna poprawa bezpieczeństwa. Liczba wypadków spadła o 19 proc., liczba rannych o 18 proc., a liczba zabitych o 36 proc.”. Jeśli wrzucimy sobie w internetową wyszukiwarkę hasło „skuteczność fotoradarów”, to przy 95 proc. znalezionych informacji o zmniejszeniu liczby wypadków będzie umieszczony ów magiczny zwrot: „w miejscach usytuowania”. Dla nikogo jednak nie jest tajemnicą, że nawet gdy kierowca zwalnia widząc znaki informujące o tym, że na trasie jego przejazdu znajduje się fotoradar, to minąwszy skrzynkę zwykle natychmiast przyspiesza, by nadrobić stracony czas, często powodując zagrożenie lub wypadek w miejscach, gdzie dotychczas problem był mniejszy i do tego typu zdarzeń dochodziło rzadziej. Idąc tokiem rozumowania zakładającym skuteczność fotoradarów, należałoby więc pomyśleć o stawianiu ich przy drodze co kilkaset metrów. Wówczas kierowcy, bojąc się mandatów, nie mieliby szansy na przyspieszanie. Jakkolwiek absurdalnie brzmi taki wniosek, to zdaje się, że ku temu zmierza polityka rządu w zakresie zwiększenia bezpieczeństwa na drogach. Oto w ramach pilotażowego programu, mającego na celu doprowadzenie do ograniczenia wypadków i ich ofiar, GDDKiA m.in. ustawiła na drodze nr 8 dziewięćdziesiąt fotoradarów. Według ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka, pozwoliło to zmniejszyć liczbę wypadków o 30 proc. Zachęcony takim wspaniałym wynikiem minister (niczym za pamiętnych czasów, gdy w ramach współzawodnictwa pracy przekraczano normy) ogłosił zobowiązanie, że za sześć lat liczba wypadków na drogach krajowych zmaleje o 75 proc. Ma się do tego przyczynić ok. 450 szt. nowiutkich skrzynek z aparatami fotograficznymi na ośmiu kolejnych drogach krajowych w tym roku (http://tiny.pl/4fv1).
Zdania kierowców o skuteczności fotoradarów w zapobieganiu wypadkom są podzielone, ale znaczna ich większość wyraża na forach internetowych opinię, że głównym celem instalowania coraz to nowych radarów jest raczej nieodparta pokusa zdobywania łatwych pieniędzy z mandatów, a nie – jak się oficjalnie twierdzi – bezpieczeństwo na drodze. Jeden z internautów na portalu kapitalizm.pl ujął to następująco: „Tak naprawdę fotoradary spełniają głównie następujące funkcje: są terenowymi filiami urzędów skarbowych, spowalniają czas jazdy, a tym samym spowalniają rozwój kraju”.
Przyjrzyjmy się jednak policyjnym statystykom z ostatnich kilku lat. Interesować nas będzie liczba wypadków, które nastąpiły w wyniku nadmiernej prędkości, bo podobno temu właśnie mają fotoradary zapobiegać. Otóż według raportów Komendy Głównej Policji w roku 2002 zanotowano 11.905 wypadków, w rok później nastąpił spadek o 640 wypadków (11.265), ale już w 2004 r. zanotowano ich 12.082, czyli o 817 więcej niż rok wcześniej. Kolejny spadek o 661 nastąpił rok później (11.419), a w 2006 r. było o kolejne 432 wypadki mniej (10.987). Reasumując, w ciągu 4 lat (2002-2006) liczba wypadków zmniejszyła się o 918. A trzeba pamiętać, że wpływ na liczbę wypadków mają przecież nie tylko „magiczne przydrożne skrzynki”, ale różnego rodzaju urzędnicze pomysły radośnie wprowadzane w życie w celu zapewnienia nam bezpieczeństwa na drogach, a zwykle utrudniające kierowcom życie i bijące ich po kieszeni. Wypada wspomnieć choćby o ograniczeniu prędkości w miastach do 50 km/h, obowiązku jeżdżenia na światłach przez cały rok i obowiązku zapinania pasów bezpieczeństwa oraz rozsiewania jak kraj długi i szeroki często zupełnie bez powodu znaków ograniczających prędkość.
Niestety, nie znalazłam nigdzie danych nt. wzrostu liczby fotoradarów na polskich drogach w tym czasie, ale co jakiś czas media informują o ustawianiu nowych. Ma to związek z programem realizowanym przez Unię Europejską, która zaleca wszystkim członkom sadzenie przydrożnych skrzynek tak gęsto, jak się da. Polska zresztą należy w spełnianiu zachcianek Brukseli do czołówki (wyprzedzają nas tylko Wielka Brytania, Szwecja i Francja), nawet jeśli część z nich to tylko atrapy.
Z dużym prawdopodobieństwem można jednak przyjąć, że spadek liczby wypadków o 918, czyli o 8,3 proc. w ciągu 4 lat, przy wzroście liczby fotoradarów, nie najlepiej świadczy o skuteczności tej formy zapobiegania wypadkom. Oczywiście patrząc na wszystkie wypadki drogowe spowodowane przez nadmierną prędkość, a nie jedynie na zdarzenia w miejscach, w których te skrzynki stoją i oczywiście uwzględniając aksjomat, że i inne wspomniane już i wprowadzone w życie pomysły miały kategorycznie zmniejszyć liczbę wypadków. Czyżby więc i statystyka miała potwierdzać przypuszczenia większości kierowców, że nie tyle chodzi o bezpieczeństwo, ile o pieniądze z mandatów? Być może, bo przecież za te pieniądze (plus kasa z UE) kupimy sobie więcej i więcej fotoradarów, które wprawdzie (jeśli w ogóle) w nikłym stopniu obniżą odsetek wypadków, ale za to zasilą pustą państwową kiesę i pozwolą politykom wymyślającym różne (i coraz dziwniejsze programy, rzekomo służące poprawie bezpieczeństwa na drogach) poczuć, że dobrze wykonują swoją misję.
Tymczasem, jak podają znów policyjne statystyki, przegląd stanu dróg przeprowadzony wiosną 2007 r. ujawnił 84.920 różnych nieprawidłowości, w tym około 17 tys. (o 50 proc. więcej niż jesienią 2006 r.) dotyczących stanu nawierzchni. Ale to już nie ma związku z fotoradarami.

Sławomira Korecka
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do