
Dzisiaj miało być o dobrych kierunkach działań „reformatorów” PZW. Pamiętajmy, że w tym roku przypada czas na zebrania sprawozdawczo-wyborcze. Co prawda „reformatorzy” działają od dłuższego czasu i trudno jest się dopatrywać w ich działaniach jedynie celu wyborczego, ale nie należy o nim zapominać. W Zarządzie Głównym PZW powołano komisję do zmian Statutu. Prace ruszyły, ale informacje, które docierają do wędkarzy, są co najmniej niepokojące. Choćby sprawy sportu, które zamierza się zepchnąć w jakąś „szuwarowo-bagienną” dziurę. Nie słychać natomiast odgłosów dotyczących przyspieszenia prac na rzecz pełnej cyfryzacji Związku.
Brakuje również pomysłów na skuteczne dyscyplinowanie wędkarzy łamiących przepisy Regulaminu Amatorskiego Połowu Ryb (RAPR). Kłusownicy w całej Polsce działają praktycznie otwarcie, a kary, które nakładane są przez sądy, budzą jedynie śmiech sprawców kłusownictwa i ich natychmiastowy powrót nad wody. Również Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie, które w imieniu Skarbu Państwa nadzoruje wody płynące, bardziej zdaje się uważać PZW za natarczywego i kłopotliwego dzierżawcę, niż za współgospodarza, któremu powinien przyświecać wspólny cel – rybne i czyste wody. Dlaczego tak jest? Odpowiedź jest złożona, dotyczy bowiem wielu obszarów działań PZW.
W jaki sposób następuje nabór nowych członków do PZW? Potencjalnie problem jest – tak mogłoby się wydawać – dostatecznie określony w przepisach.
Amatorski połów ryb w Polce odbywa się w oparciu o dwie ustawy: ustawa o rybactwie śródlądowym z dnia 18 kwietnia 1985r. (z późniejszymi zmianami) oraz ustawa z 6 września 2001r. (z późniejszymi zmianami) o rybołówstwie morskim. Nas najbardziej interesuje ta pierwsza. Określa ona (w największym skrócie), że aby łowić na polskich wodach należy posiadać kartę wędkarską. Karta wędkarska wydawana jest dożywotnio, aby jednak tak mogło się stać, należy zdać egzamin z przepisów dotyczących wędkowania, obejmujący znajomość przepisów ochronnych, wymiarów, limitów ilościowych i wagowych połowu, zasad zachowania na łowisku oraz innych przepisów. Jeżeli chodzi o kandydatów do PZW, prawo do ich egzaminowania ma Polski Związek Wędkarski. Po zdanym egzaminie kartę odbiera się w wydziale ochrony środowiska właściwego starostwa powiatowego. Jasne i bardzo precyzyjne. Jak to się ma jednak do rzeczywistości? Bardzo niewiele kół wędkarskich wywiązuje się z tego obowiązku. W większości przypadków nie przeprowadza się w ogóle żadnych egzaminów. Najważniejsze, aby kandydat (delikwent) zapłacił składkę, bo z niej są odpisy dla Koła. Jeżeli Koło X wprowadziłoby rzetelne procedury egzaminacyjne, potencjalni kandydaci poszliby do innych kół, które takich egzaminów nie prowadzą, a chętnie „wkleją znaczki do legitymacji”, pozyskując nowego członka. Chory system obarczony pazernością działaczy. Przepis mówi, że można zmienić przynależność do Koła, trzeba jednak udać się do nowej jednostki z kartoteką potwierdzającą naszą dotychczasową historię w związku (kole). Kto by jednak myślał i stosował takie procedury. Dostarcza się zdjęcie i stwierdza, że stara legitymacja wędkarska zaginęła. I po problemie, mamy nowe pozwolenie na wędkowanie.
Dlaczego zrezygnowano z okresu kandydackiego i osób wprowadzających do Związku? Wędkarstwo, widziane oczami powojennych działaczy PZPR, miało się stać masowe i kontrolowane przez „właściwych ludzi”, i z tymi pozostałościami walczymy do dziś. Polski Związek Łowiecki (PZŁ) oraz PZW są chyba jedynymi związkami w Polsce, które bardzo skutecznie przeciwstawiają się dekomunizacji swoich członków, zasiadających na kierowniczych stanowiskach. W PZŁ, w dużym uproszczeniu, bo przepisy dla kandydatów są bardzo rygorystyczne, dba się przynajmniej o to, aby jego członkowie udowodnili znajomość przepisów, znajomość fauny, broni itp. zanim staną się członkami Związku. W wędkarstwie doszło do nieprawdopodobnej degrengolady. W tej kwestii jednak nie słychać u „reformatorów” PZW ani słowa.
Skuteczność kar. Tu dotykamy problemu cyfryzacji całego PZW oraz tzw. „kolesiostwa” w kołach oraz na szczeblu okręgów. Co dzieje się z wędkarzem, którego złapano na łowieniu ryb niezgodnym z regulaminem? Albo nic, albo bardzo niewiele. Przepisy regulujące te procedury przewidują, że można być – w pewnych przypadkach – np. zawieszonym w prawach członka PZW. Najczęściej jednak obywa się upomnieniem, może naganą. Przecież koledzy zasiadający w Sądzie Koleżeńskim, nie pozwolą zrobić krzywdy „swojakowi”. Co tak naprawdę mogą zrobić? Nic. Straszą, bo w rzeczywistości wystarczy zgłosić się do innego koła, w celu opłacenia składek. Ponieważ nie ma centralnej bazy danych wędkarzy i idących natychmiast za każdym „osądzonym” komunikatów o np. zawieszeniu w prawach członka itp. nieświadomi niczego (a może świadomi, ale łasi na kasę) działacze, przyjmują w swoje szeregi takiego delikwenta. Działanie wychowawcze, żadne. Przykład idący w eter wzmaga proces deprawacji innych. Poczucie bezkarności zataczające coraz szersze kręgi.
W tym obszarze „reformatorzy PZW” nie popisują się pomysłami. Informacja o cyfryzacji Związku skrywa się za zasłoną z napisem – może kiedyś, w najbliższej pięciolatce nie zaglądać.
Te nakreślone szczątkowo obszary naszej wędkarskiej codzienności pokazują, że nie da się doprowadzić do znaczących zmian w PZW bez podjęcia prac u podstaw, bez zmiany mentalności i podstawowych nawyków. Wymagamy od innych, nie wymagając od siebie. Krytykujemy innych, oburzając się na krytykę dotyczącą nas samych. Psioczymy na zaśmiecone łowiska, pozostawiając po sobie śmieci. Zabieramy niewymiarowe ryby, narzekając na ich brak w naszych wodach. Bez zdrowej samokrytyki żadne zmiany nie są możliwe.
Co do prac nad „uleczeniem” PZW, którymi zajęli się członkowie Zarządu Głównego, mam kilka postulatów. Panowie „reformatorzy”, hasło „nic nie będzie po staremu” sami obaliliście, odpowiadając na postulaty ważne dla większości wędkarzy w Polsce.
Zajmijcie się priorytetowo cyfryzacją wszystkich jednostek terenowych Związku oraz transparentnością działań wszystkich szczebli tej organizacji. Przeprowadźcie dekomunizację, odsuńcie od władz i zarządzania ludzi związanych z organami SB, Milicji Obywatelskiej i władz PZPR. Zarządzanie sportem przekażcie ludziom, którzy mają do tego odpowiednie kwalifikacje, doświadczenie zawodnicze i trenerskie. Waszą rolą powinno być poszukiwanie pośród parlamentarzystów takich posłów, którzy mając realny wpływ na tworzone w Polsce prawa, ujmą w nich potrzebę istnienia PZW i zadbają, aby takie prawa zostały zapisane. Lobbowanie na rzecz wędkarstwa, to wasze podstawowe zadanie.
Marek Grajek
For. Paweł Kaniewski z dwumetrowym sumem oraz Krzysztof Kowalczyk z czterokilogramowym leszczem. Ryby rosną same, zadbajmy tylko o to, aby miały taką szansę. Ochrona wód, dotkliwe kary za łamanie przepisów oraz docieranie do świadomości wędkarzy, mogą się do tego przyczynić
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Jedna opłata na wszystkie łowiska w Polsce