Reklama

Skarpetki Tymienieckiego

23/07/2008 13:17

Rzeczy (nie) zwykłe od ubioru po łazienki letnie

Seweryn Tymieniecki był znanym i zamożnym mieszkańcem Kalisza. Do historii przeszedł jako numizmatyk, kolekcjoner i działacz kulturalny. Temu zacnemu obywatelowi miasta na jednej z zachowanych fotografii lekko odchyliła się nogawka spodni… Pod spodem widać skarpetki w prążki. Ówczesna moda nakazywała nosić ten element garderoby na specjalnych szelkach, ale żeby poważny prawnik nosił aż tak infantylny wzór?

W II poł. XIX w., aby być dytyngowanym mężczyzną, konieczna była broda lub przynajmniej starannie wypielęgnowany wąs. Na zachowanych fotografiach bez zarostu prezentowali się jedynie chłopcy i uczący się młodzieńcy.  To złoty wiek fryzjerów. Założony w 1887 r. zakład Millera z Warszawy (ul. Mariańska 93 na wprost kościoła św. Józefa) oferuje dla panów nie tylko strzyżenie, ale również fryzowanie. Wąsy często usztywnia się i barwi specjalną pomadą, a nawet prasuje żelazkiem. W dodatku ich posiadacze boją się łysinki, dlatego też chętnie sięgają po „cudowne” medykamenty zakupione metodą wysyłkową lub w kaliskich aptekach. W latach 70. XIX w. wierzono w skuteczność leku pani Berty Ries. „Tysiące osób piękność swych włosów zawdzięcza jedynie sprzedawanej za granicą i w Rossyi tak zwanej Chińsko – Glicerynowej Pomadzie z szwajcarskiej rośliny na wzmocnienie porostu włosów. Rzeczona pomada wypróbowana została przez wiele lekarskich znakomitości, zalecona jest pisemnie przez Profesora Chemii przy sądzie okręgowym w Wiedniu p. Kleczyńskiego i dozwoloną przez Władzę Lekarską w Moskwie (...) Przy należytym użyciu tej pomady osoby pozbawione w zupełności prawie włosów, odzyskały wkrótce takowe. Wzmacnia ciemię głowy (...), chroni włosy od wypadania i nadaje im naturalny połysk” – anonsowano w „Kaliszaninie” z 1872 r. Na początku XX stulecia karierę zrobił produkt reklamowany w zadziwiający sposób: „Ja, Anna Csillag posiadam niezwykle długie (185 decimetre) włosy przypominające Lorelai [postać z legend germańskich], dzięki 14-miesięcznemu używaniu specjalnej pomady przeze mnie wynalezionej. (...) Żaden środek dla porostu włosów nie jest tak skutecznym, jak moja pomada” („Gazeta Kaliska”, 1904 r.). Charakterystyczne anonse z wizerunkiem tej, jak ją nazywano, „apostołki włochatości” drukowane były w wielu gazetach od nadprośniańskiego grodu po daleki Drohobycz. Mieszkający tam pisarz, Bruno Schulz, uczynił Annę Csillag nie tylko bohaterką opowiadania, ale również napisanego, wspólnie z Bolesławem Leśmianem wiersza.
 
Prezerwatywa
od zaziębienia
Istotny jest każdy szczegół. Na „wizytę” należało przywdziać frak, a rezygnacja z tego ubioru mogła oznaczać obrazę gospodarzy: „Pewien formalista w naszym mieście żyjący wymagał nawet od bliżej z nim żyjących osób nawiedzin we frakach, sądził albowiem, że tym tylko strojem uczcić można należycie dom i uroczystość rodzinną”. Problem, jak stosownie się ubrać, wymagał nawet porady prasy. Ta w latach 70. XIX w. dopuszczała możliwość odejścia od fraka: „Często w towarzystwach spotkać można zabłąkany tużurek [długa koniecznie czarna marynarka] między rzeszą fraków, są bowiem osoby, dla których wiewające skrzydełka jaskułcze [pis. org.] są szczerze nieprzyjemne. (...) obecnie gdzie indziej przyjętem zostało, iż wejście do towarzystwa, oddawanie wizyt itp., tak co do tużurka jak i do fraków, na równi jest postawionem: rozumie się, że kolor czarny przyjęty za stanowczy”. Zasady stosownego ubioru próbowano łączyć z wymogami zdrowia, co podkreślano w reklamie: „Ważna nowość niezawodna i radykalna prezerwatywa od zaziębienia trwałe i tanie koszulki siatkowe uznane za higieniczne przez urząd lekarski miasta Warszawy (...) nieocenione dla osób zmuszonych przechodzić z jednej temperatury”. Czego to jednak nie robi się dla zdrowia i urody, wszak, jak głosi reklama mydła ks. Kneippa, z „Gazety Kaliskiej” z 1912 r.: „Piękność to potęga”!

Czy koki należą do istotnych potrzeb życia?
Bycie damą to ciężki wysiłek tyle, że ukierunkowany na... bycie piękną. Choćby włosy. Epoka wymagała, aby te były niesłychanie długie (tj. do kolan) i kunsztownie upięte. Reklama zakładu fryzjerskiego Millera z 1887 r. nawet nie wspomina o możliwości ich obcięcia. W tym salonie pani mogła się tylko uczesać, bądź, gdy natura poskąpiła fryzurze długości, zakupić „gotowe wyroby z włosów”.  Wyobraźmy sobie taki zakład sprzed stu lat – na ozdobnych nóżkach uśmiechają  się do nas wyglądające na odcięte główki. W numerze „Kaliszanina” z 1872 r. niejaka Maria M. pisze: „noszenie koków i szynionów [małej upiętej z tyłu peruczki] tak się rozpowszechniło, że na teraz przynajmniej stało się potrzebą (...) z prawdziwą przyjemnością polecam zakład fryzjerski pp. Plichty i Stanisławowskiego w Kaliszu, w którym kupiwszy przed niejakim czasem kok, znalazłam tak staranny ich dobór iż tak pod względem trwałości jak i elegancji (...) czego w innych zakładach tego rodzaju nie zdarzyło mi się spotkać, gdyż brane dotąd przeze mnie koki, w krótkim czasie się rozlatując, narażały mnie na częste, dość znaczne wydatki ponoszone na ich przerabianie”. Redaktorzy się zastanawiają: „Czy koki należą do istotnych potrzeb życia? i wydają modnym upięciom walkę: „Szyniony i wszelkie koki nie mają racji bytu. Niszczą one włosy, rozdelikatniają głowy, zbyt ją nagrzewają i usposabiają do przeziębień”.

Poduszki na pośladkach
W boju zdrowia i modnego wyglądu zawsze zwycięża styl epoki: „dotąd wszyscyśmy męczennikami mody, nawet dzieci nasze. Krępujemy kilkunastoletnie córki w gorsety i sznurówki, by piękną miały figurkę, zapominają, że uciśnięta klatka piersiowa należycie rozwinąć się nie może”. W tej nierównej krucjacie powoływano się na zdanie ekspertów: „Przeciw kłanianiu się kapeluszem powstała propaganda w Budapeszcie, a w prasie zabierają głos w tej kwestii nawet lekarze, popierający propagandę ze względów higienicznych; zdejmowanie kapelusza bowiem podczas słoty lub zimna dla niejednego łysego może stać się przyczyną choroby”. Próbowano też stosować broń satyry: „Jednym z licznych grzechów teraźniejszego ubrania kobiet są woalki. Często można widzieć damę, której twarz pokrywa nieprzejrzysta zasłona, chroniąc jej rysy od wzroku przechodnia. Czy wiecie piękne panie, że zasłanianie twarzy jest zwyczajem tureckim. Czyżbyście przeto pragnęły wprowadzenia i innych zwyczajów wschodu. Wiedzcie przede wszystkim, że musiałybyście być niewolnicami tych, którzy są dzisiaj niewolnikami waszymi”.
Wszystkie te działania pozostawały bezskuteczne, jedynym sposobem okazywał się… czas. Donosił „Kaliszanin” z 1890 r. „Na zebraniach stroje damskie uległy znacznej modyfikacji – turniury stanowczo zarzucono, do czego się niewątpliwie przyczynił brak.. .siana; a kto wie czy i owe niedawno noszone (...) nie zostały użyte ku zasileniu głodnego inwentarza”. Odrzucona przez modę tiurniura to nic innego jak rodzaj poduszki (stąd siano) przywiązywanej do pośladków. Uwypuklając w tym miejscu kobiece ciało, pozwalała ona na efektowne drapowanie materiału w spływający aż po samą ziemię tren. Dla zabezpieczenia przed zabrudzeniem się sukni oraz aby w suche dni dama nie wzniecała tumanów kurzu najbardziej ogoniaste stroje posiadały specjalny uchwyt umożliwiający piękności manewrowanie swoją nieprawdopodobną kreacją.

Majtki z dziurą, antyczne golaski i łazienki letnie
Z perspektywy współczesności szczytem absurdu II poł. XIX w. był jej stosunek do nagości. W kaliskiej prasie nie ma rysunków przedstawiających roznegliżowane panie w bieliźnie z  wycięciem w kroku – trójkącikem. Niektóre mieszczki nie zdejmowały jej podobno nawet do zbliżeń małżeńskich. Kto chciał zobaczyć coś więcej, musiał skorzystać z licznych domów publicznych (okolice mostu kamiennego, oberże, drugorzędne hotele) lub – w wersji dla obdarzonych wyobraźnią gimnazjalistów – zadowolić się nagością kamiennych boginek w  parku. W przeciwieństwie do amatorów kąpieli w Prośnie, antyczne golaski jakoś nikogo nie bulwersowały. Aby oszczędzić damom sprośnych widoków,  w pobliżu obecnego teatru (z tyłu fasady), postawiono tzw. łazienki letnie. Ten dziwaczny drewniany obiekt to nic innego jak rodzaj przegrodzonych boksów pobudowanych na rzece. W ten sposób pod ich osłoną, nie narażając na szwank zagrożonej moralności, można było skorzystać z uroków wody. Czy kąpano się nago, tego już się nie dowiemy z kaliskiej prasy. Kostiumy kąpielowe z początku XX stulecia, raczej szczelnie zasłaniające ciało, chętnie ozdabiano wzorem w poprzeczne pasy. Tym bardziej nie powinny nas dziwić prążkowane skarpetki Seweryna Tymienieckiego.
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do