Reklama

Spotkajmy się przy Sandalarce (I)

30/05/2014 10:36

Czy przyszłość pozwoli na takie propozycje spotkań w najstarszym parku w Polsce? Spacery przy zrekonstruowanych rzeźbach parkowych znów mogą mieć miejsce. A to dzięki inicjatywie Towarzystwa Opieki nad Zabytkami w Kaliszu, które w zeszłym miesiącu złożyło projekt rekonstrukcji jednej z rzeźb parkowych do kaliskiego Funduszu Obywatelskiego. W dzisiejszym felietonie sposób, by dopomóc w realizacji tego przedsięwzięcia, a także niepublikowana wcześniej historia (nieistniejących już – miejmy nadzieję, że tymczasowo), mitologicznych person z Parku Miejskiego.
 

Obywatelska decyzja
Fundusz Obywatelski, zwany również partycypacyjnym, to specjalnie wydzielona kwota z budżetu naszego miasta. O wydaniu 5 milionów złotych zadecydujemy bezpośrednio my – mieszkańcy Kalisza, w powszechnym głosowaniu, które odbędzie się w czerwcu bieżącego roku. Projekty, które spotkają się z największą aprobatą kaliszan, zostaną zrealizowane w 2015. Pośród wielu inicjatyw obywatelskich ta dotycząca rekonstrukcji jednej z nieistniejących rzeźb parkowych wyróżnia się tym, że służyć ma wszystkim kaliszanom. Pomoże ona także w zaspokojeniu wielkiego, prawdziwie kaliskiego sentymentu do posągów znanych dziś już tylko ze starych pocztówek. Dla nielicznych zaś starszych mieszkańców naszego miasta byłoby to prawdziwe deja vu. To jednak nie koniec funkcji społeczeństwa obywatelskiego, które najwidoczniej rodzi się nad Prosną. Jeśli zatem w czerwcowym głosowaniu z puli złożonych projektów wybrana zostanie ta dotycząca rzeźby parkowej, kaliszan czekać będzie inny plebiscyt – znacznie bardziej przyjemny. Wybór konkretnego posągu w grudniu.

Krótka retrospekcja
Wspomnienia i legenda – tyle pozostało po zniszczonych rzeźbach - piszą moi znakomici poprzednicy – Anna Tabaka i Maciej Błachowicz. Artykuł sprzed prawie dwóch lat zamykają pytaniem – co mogłoby doprowadzić do przewartościowania ocen obecnego stanu Parku Miejskiego? Nadmienię – stanu niezadowalającego dla większości kaliszan. Nie brakuje badań nad historią, wydawać by się mogło, poznanego zupełnie parku. Najnowsze ustalenia, które chcę Państwu przybliżyć, to efekt badań Makarego Górzyńskiego, który zechciał się podzielić „szczegółami z życia” rozpamiętywanych przez mieszkańców rzeźb.
W kaliskim Parku Miejskim, doprawdy nie gorszym od wilanowskiego założenia ogrodowego, mała architektura przyszła wraz z modą na romantyczność w końcu XIX wieku. Prócz rzeźb, powstały malownicze mosty, altany, a także sztuczne ruiny. Te ostatnie najlepiej oddają styl kaliskiego parku, założonego w typie angielskim, tj. udającym naturalne zróżnicowanie powierzchni wraz z pamiątkami z przeszłości. W 1900 roku w kaliskim parku istniało w sumie 7 rzeźb (nie wliczając innych dekoracji – kartuszy herbowych oraz waz). Posągi zamawiano w fabryce i modelarni Terrakotten der Tonwarenfabrik Ernst March &Söhne w Charlottenburgu (dzisiejszej dzielnicy Berlina). Wytwórnia ta przed stuleciem była jedną z bardziej renomowanych w Europie, skupującą wzorce dla terakotowych posągów od najlepszych niemieckich rzeźbiarzy.

Komu zbiera się na amory?
Rozkochani w toni Parku Miejskiego kaliscy ogrodnicy nie raz dowodzili swojego oddania dla tego miejsca. Przykładem świeci tutaj Edward Jankowski, który zaczął przeprowadzać szeroko zakrojoną renowację parku w roku 1880. Jego następcy – Andrzej Cieślarski, wraz z byłym pomocnikiem ogrodnika ogrodów królewskich w Berlinie i ogrodnikiem - hrabią Kwileckim w Gosławicach, to według ustaleń Makarego Górzyńskiego, osoby odpowiedzialne za gruntowną poprawę estetyki parku. Pierwszą zakupioną przez miasto rzeźbą z fabryki Ernsta Marcha był Amor. Trafił on do Kalisza w roku 1885. Nie wiadomo, gdzie pierwotnie znajdowała się figura przedstawiająca figlarnego chłopca ze strzałami. Po 1888 roku stała się częścią wybudowanych przy moście za dzisiejszą restauracją KTW sztucznych ruin. Rok później, w 1886 roku do Kalisza sprowadza się mitologiczna bogini świata roślin – Flora, jedyna zachowana do dzisiaj. Ufundował ją zresztą Maurycy Mamroth – pierwszy prezes Kaliskiego Towarzystwa Dobroczynności wyznania Mojżeszowego, o którym pisałem przed tygodniem. Kolejne rzeźby sprowadzano do Kalisza niemalże rokrocznie. Dowodów miłości do kaliskiego parku było więcej.

Faworyci
i faworytki kaliszan
Następną w chronologicznej kolejności terakotową rzeźbą sprowadzoną z Niemiec do Kalisza była statua Strzelca Alpejskiego. Figura o wysokości 157 centymetrów od 1887 roku zdobiła plac przed Domkiem Szwajcarskim, by następnie „bronić” wysepki na Kogutku. Dla nielicznej już grupy mieszkańców naszego miasta rzeźba ta znana jest z tej drugiej lokalizacji. Wybieram Alpejczyka, ponieważ miał znakomitą lokalizację. Stwierdzam, że świetnie komponowałby się z Florą, która stoi przecież niedaleko. Myślę, że w tą część parku najlepiej jest na początku zainwestować, gdyż dużo osób tam spaceruje. Taką opinią podzielił się ze mną uczeń II Liceum Ogólnokształcącego im. Tadeusza Kościuszki w Kaliszu – Karol Kukuła. Młodzież żywo reaguje na projekt rekonstrukcji jednej z rzeźb parkowych, a zdanie młodego sympatyka historii Kalisza to jedno z wielu, które usłyszałem z ust uczniów i studentów.
Całym sercem jestem za odnowieniem parkowej rzeźby, najlepiej każdego roku jednej. Osobiście jako pierwszą typowałabym Sandalarkę. Dla mnie była to najładniejsza rzeźba (niestety znam ją wyłącznie z zachowanych fotografii i opowieści przedwojennych mieszkańców Kalisza). Sandalarka jest delikatną postacią; pochylona odsłania piękne atrybuty swej kobiecości. Rzeźba ustawiona była na postumencie podobnym do tego, na którym stoi „Flora”, otaczała ją zieleń. Byłaby ona kompletem do parkowej „Flory” – także kobiety – to zdanie prezes Towarzystwa Opieki nad Zabytkami w Kaliszu – Haliny Marcinkowskiej. Figura kobiety wiążącej sandały, w świetle najnowszych badań Makarego Górzyńskiego, trafiła na przecięcie ścieżki od rzeki do dzisiejszej chińskiej altany w roku 1890. Filigranowa statua (mierząca 113 centymetrów wysokości), była bardzo urokliwie zlokalizowana. Nie dość, że tło dla niej tworzyły rozłożyste korony dębów, leszczyn, lip i grabów, to umiejscowiono ją pośrodku kwiatowego klombu – na wzór tych sprzed niegdysiejszego Domku Szwajcarskiego. Swoje poparcie nie tyle dla odtworzenia w pierwszej kolejności figury Sandalarki, co samej inicjatywy TOnZ, wyraża również historyk Maciej Błachowicz – Wydaje mi się, że nie jest szczególnie ważne, którą rzeźbę zrekonstruujemy. Ta rzeźba to raczej taki symbol, sygnał dla władz, że nam, kaliszanom nie jest obojętne, jak wygląda nasze miasto i że chcemy powrotu do świetności parku i starówki. Jeśli chodzi o moje prywatne gusta, to najbardziej chyba lubię Sandalarkę. Powrót Wiktorii znów byłby może impulsem dla władz teatru do zrobienia czegoś z tym obrzydliwym parkingiem. No i oczywiście marzy mi się powrót Kalisii.
Decyzje dotyczące już na poły legendarnych rzeźb z Parku Miejskiego zapadną niebawem. „Perłą jest park jego” – komentował uroki Kalisza przed ponad stuleciem Adam Chodyński. Czy w przyszłości zobaczymy w „perle Kalisza” Strzelca Alpejskiego, Sandalarkę, Psyche, Bahusa, Wiktorię czy Kalisię? Decyzja, która miejmy nadzieję zapewni towarzystwo dla Pani świata roślin, już w czerwcu. W drugiej części felietonu nieznana historia i lokalizacja pozostałych posągów, a także opinie kaliszan nt. ich faworytów do jak najszybszej rekonstrukcji.

Mateusz Halak

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do