Reklama

Teatralne skandale

31/01/2019 00:00

Najpierw go budowano, potem pieczołowicie wyposażano, w końcu – podziwiano. Eklektyczny teatr z 1900 r. z przesadą  (ach, ci romantycy!) porównywany do pałacu z baśni tysiąca i jednej nocy, dostarczał kaliszanom nie tylko scenicznych atrakcji

Jak dogodzić wybrednym
    gustom? Pytanie ponawiane przez kolejnych dyrektorów pozostawało bez odpowiedzi. Występy na wysokim poziomie nie zawsze kończyły się sukcesem kasowym. Bosonogie tancerki, choć gwarantowały dopływ gotówki, ściągały oskarżenia o obrazę moralności. Nie próżnowała też konkurencja teatrów ogródkowych i sama publiczność żywo reagująca (niekoniecznie oklaskami) na każdą sztukę. Czym więc żył teatralny Kalisz początku XX w.? W styczniu1914 r. podczas spektaklu R. Mischa „Książątko” coś wywołało „silne poruszenie na galerii, które wzbudziło trwogę na widowni”. Pożar? Bynajmniej, była to nauczycielka ewakuująca uczennice zagrożone „niezdrowym” dialogiem. Co wzbudziło niepokój, można się zaledwie domyślać. „Tego rodzaju uświadomienie, nawet wobec dzisiejszego postępu, jest bezwarunkowo za wczesne” – napisze wtórujący pedagogowi dziennikarz.

Tylko dla dorosłych!
Gdyby tylko słowa mogły być gromami, to spektakularny pożar teatru nastąpiłby na długo przed spaleniem w 1914 r. O sztuce Teofila Jaroszyńskiego „Ścigana” (premiera 5 VI 1900 r., Teatr Letni) napisano: „Bezeceństwo, które może jako dorobek dekadencki ma dla dekadentów wartość, ale dla sceny absolutnej żadnej. Treść sztuki jest wstrętna (…). Zadaniem sceny jest pokazanie błędów, ale nie brudów, które zamiast pożądanej nauki (…) sieją jedynie zgorszenie”. Nie przepuszczono nawet  poczciwej farsie „Przy dźwiękach Straussa”. „Bawiła się tylko część publiczności, a to dzięki treści tak drastycznej, że sprawozdawca teatralny nie uważa za stosowne nawet jej podać” („Gazeta Kaliska” 196, nr 309). Podobne komentarze wywołał dziś wzbudzający jedynie uśmiech tytuł „Noc poślubna” (styczeń 1909 r.). Jedno się nie zmieniło. Na „skandaliczne” przedstawienie waliły tłumy: „Dawno nie było tak nabitej sali teatralnej (...) widocznie drastyczny tytuł sztuki zrobił swoje i z tego względu zapewne przeróżna ilość osób pospieszyła na przedstawienie (…)”. Nas z przebogatego repertuaru skusiłyby zapewne niewinne „Grzeszki babuni” (1901) oraz wierna „parodia tańca á la  Isadora Duncan” w wykonaniu  pani Zawadzkiej (1907).

Kto zbałamucił
prezydenta?
A może moraliści mieli trochę racji? Nie na darmo Bronisław Maruszewski wymalował nad kurtyną gromadkę swawolnych muzykujących dzieci. Grzmiał z ambony surowy ks. kanonik Jan Sobczyński: „Pierwszym i głównym źródłem zepsucia jest teatr stały, którego cały personel wylany jest na rozpustę”. Duchownemu wtórowały władze szkolne, zakazując uczniom (ze skutkiem mizernym) uczęszczania na operetki. Swoją cegiełkę do złej opinii niektórych przedstawień dokładała prasa: „Pod adresem artystów zanosimy małą prośbę, aby i tak już pieprznego tekstu nie dopieprzali własnymi tekstami, (…) tym bardziej że na przedstawieniach (…) widzimy też i młodszą generację” („Ptasznik z Tyrolu” 1901 r.).
Ozdobione gipsaturami ściany i wyściełane pluszem loże też nie jedno widziały. Obok miłośników strawy duchowej bywalcami teatru stali się panowie pragnący zaskarbić łaski, co piękniejszej aktoreczki. A że w teatrze wszystko jest możliwe, czasem gorący romans wieńczył finał na ślubnym kobiercu. Taką drogą – niewątpliwie dostarczającą wielu tematów do rozmów – primadonna Bronikowska stać się miała prezydentową Bukowińską. Podobnie na ślubnym kobiercu zakończyła się przygoda z teatrem budowniczego kaliskiej kolei inż. Jacymirskiego. Wybranką serca została druga primadonna Władysława Jezierska. Tą ostatnią polubiono tak bardzo, że na jej pożegnalnym benefisie (1902) wśród podarków (m.in. neseser i butonierka z kosztownościami) znajdował się kosz kwiatów, na którego czerwonych wstęgach widniał  napis: „Sympatycznej primadonnie, pani Wł. Jezierskiej na pamiątkę chwil spędzonych w teatrze – Kaliszanie”. A że już wkrótce zawiązane zostanie kaliskie Towarzystwo Równouprawnienia Kobiet (1905), początek wieku dojrzał do sytuacji całkiem odwrotnej. Szczuplutki, ale obdarzony pięknym głosem, pierwszy tenor Stanisław Hassmann rozkochał wielbicielkę swojego talentu, niejaką panią Jastrzębską. Bogata kaliszanka nie dość, że została jego żoną, ale również sfinansowała studia muzyczne (1905 – 1906) swojego wybranka w Mediolanie. Podobno z sukcesem dla operowej kariery. Podobno, bo ploteczki spisane z pamięci przez kaliskiego teatromana w 1958 r. nie zawsze zgadzają się z prawdą. Istotnie w sezonie 1901/2 w teatrze kaliskim sukcesy i to znaczne święciła aktorka Kazimiera Bronikowska. Jednak żoną geometry Franciszka Bukowińskiego (przyszłego prezydenta miasta) została Helena z Krygierów. Czyżby tożsama z występującą  w tym czasie  (nieznaną z imienia) panną Krygier?  

Miłość za pół miliona
Zaskakujące kreacje, nie tylko sceniczne, pisało samo życie. Jak w operze zdarzenia poprzedziła uwertura. Po zgonie założycieli fabryki sukna w Opatówku – braci Fiedlerów (Gustaw 1851, Edward 1864) jedyną spadkobierczynią została mieszkająca w Dreźnie sędziwa matka. Informację o czekającej na nią fortunie miał przekazać w 1869 r. młody podówczas dzierżawca przedsiębiorstwa Ferdynand Nitsche. Ten – niczym wytrawny aktor –  zamiast opowieści o bogatej fabryce roztoczył przed przyszłą dziedziczką wizję nędznej budy w głuchym rosyjskim borze.  Zrobił to na tyle czarująco,  że przerażona perspektywą wyjazdu w „azjatycką dzicz” dama zgodziła się „przyjąć pomoc” i fabrykę sprzedała za niewielką sumę. Jeśli tak było naprawdę (jak zaświadcza autorytet Eligiusza Kor-Walczaka), to oszusta spotkała równie teatralna – i to w dosłownym znaczeniu – kara.
Zaczęło się niewinnie. Syn Ferdynanda, Paweł, zapałał nagłą miłością do kaliskiej sceny, a dokładniej do operetki. Wkrótce też okazało się, że za fascynacjami muzycznymi młodego fabrykanta kryje się, o zgrozo, trzeciorzędna śpiewaczka Mariewska. A ta, nie w ciemię bita, zagrała słodko-naiwną rolę z serii – „nie jestem taka jak inne aktorki”. Kreacja panienki nie do zdobycia („Tym razem!” – doda złośliwy moralista) zakończyła się pełnym sukcesem. Zakochany młodzieniec zaczyna przebąkiwać o ślubie. I tu na scenę wkracza mocno już zaniepokojony ojciec. Dodajmy, zaniepokojony, nie tyle romansem, co perspektywą synowej z „przeszłością”. Do niefortunnej narzeczonej wysłani zostają emisariusze. Proponują oni Mariewskiej znaczną sumę 10 tysięcy rubli  i… szybki wyjazd z Kalisza. Jednak zamiast wdzięczności i buziaków, spotyka ich ostra odprawa: „Czy panowie mają mnie za głupią? Ja mam brać głupie 10 tysięcy? Mówicie, że stary przypłacił już tę sprawę atakiem serca. Dobrze, nie ja będę po nim nosić żałobę, ale jak kipnie, to nie 10  tysięcy, ale  pól miliona złapię, bo tylko mi palcem kiwnąć, a już będę żoną młodego”. Przepowiednia spełniła się.  „Stary” (Ferdynand) zmarł w 1909 r., a nasza bohaterka opuściła Kalisz już jako pani Nitschowa.

Upadek ze sceny
Aby obraz nie był zbyt jednostronny, trzeba zaznaczyć, że oprócz „przebrzydłych sztuczydeł”  widzowie mieli okazje zapoznać się z repertuarem, wśród którego znalazły się dzieła naprawdę wybitne. Wielkie sukcesy święciła trupa Juliana Myszkowskiego. My jednak, idąc tropem skandali, zajmiemy się sprawą z zupełnie innej półki. Drugiego listopada 1909 r. sufler Walerian Guranowski: „wszedł na scenę powiedziawszy do znajdujących się przy budce suflera artystów: „Dzień dobry”, skierował się ku męskiej garderobie, po czym wpadł w otwór trapowy”, służący do spuszczania dekoracji. Ponieważ  wysokość była znaczna (2 i pół sążnia), upadek zakończył się śmiercią. Śledztwo wykazało, że przyczyną nieszczęśliwego zdarzenia było niedostateczne oświetlenie wynikłe z nadmiernej oszczędności dzierżawcy budynku Mariana Rudzkiego. Sąd po półgodzinnej naradzie ogłosił wyrok, mocą którego Rudzki został skazany na miesiąc aresztu w odwachu, pokutę kościelną i zapłacenie kosztów sądowych.

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do