
Coraz trudniej znaleźć zdrową żywność w naszych sklepach
Dopóki nie zdamy sobie sprawy z prostej zależności, że nasze zdrowie zależy od tego, co jemy, dopóty będziemy korzystać z promocji przy kupowaniu jedzenia, a zaoszczędzone pieniądze wydawać na lekarzy i leki
Naukowcy, badający żyw-
ność imają się różnych sposobów, by zwrócić uwagę człowieka na to, jak ważne jest zdrowe jedzenie. Ostatnio przywołali przykład pszczół – pszczoła matka żyje ok. 6 lat, a pszczoły robotnice tylko 30-35 dni. Główna przyczyna takiej różnicy leży właśnie w sposobie odżywiania. Matka przez całe swe życie jest karmiona mleczkiem pszczelim, a pszczoły robotnice dostają go tylko na początku życia. Później odżywiają się nektarem kwiatowym i miodem.
Promocja goni promocję
Człowiek, w przeciwieństwie do pszczół, sam decyduje o tym, co będzie jadł. Każdego dnia konsumenci są kuszeni nie tylko wykwintnym smakiem, wartościami zdrowotnymi pokarmów, ale również ich dostępnością i niską ceną. Ostatnim hitem w kaliskich supermarketach jest panga – ryba sprowadzana do Polski z Wietnamu, której jeszcze kilka lat temu nie można było kupić w sklepach. Głównym walorem pangi jest niska cena, a jej popularność bierze się m.in. stąd, że niewielu konsumentów nie zdaje sobie sprawy z tego, co znajduje się wewnątrz dania.
Godzinny materiał o hodowli pangi, ryby pochodzącej z wietnamskiego dorzecza Mekongu, wyemitowała francuska stacja telewizyjna M6. Jej dziennikarze twierdzą, że panga, żyjąca w stanie naturalnym, każdego roku płynie w górę rzeki, aby tam złożyć ikrę. Niestety, to miejsce leży poza granicami Wietnamu, dlatego Wietnamczycy zakładają masowo sztuczne hodowle. Aby zmusić ryby do rozmnażania w zamknięciu, samicom robi się zastrzyk hormonalny. Używa się do tego importowanych z Chin fiolek, zawierających hormon pobierany z moczu kobiet w zaawansowanej ciąży – hormon, który u człowieka wyzwala akcję porodową. Umieszczone w niewielkich basenach pangi rosną w dużym ścisku i – patrząc na hodowlę – można odnieść wrażenie, że w basenie jest więcej ryb niż wody. Żaden inny gatunek nie wytrzymałby takiej koncentracji. Aby w ciągu 6 miesięcy ryby zyskiwały 1,5 kg mięsa, karmi się je specjalnymi granulkami – składa się na nie mączka rybna (importowana z Peru), witaminy, ekstrakt soi i manioku. Podrośnięte ryby łowi się ręcznie, ale w tym miejscu nie kończy się dramat konsumenta pangi – ryba, zanim trafi na statek, zostaje zamrożona, ale wcześniej do jej wnętrza wstrzykuje się wodę z polifosforanami, które zatrzymują ją w środku, by nie wypływała. I tym sposobem, nie można się dziwić, że płacąc w sklepie za kilogram ryby, podczas przygotowania jej do zjedzenia, traci np. połowę swojej wagi... Czy więc pangi dostępne w sklepach w Kaliszu i okolicach są również w ten sposób przygotowane? Tego oczywiście nie można powiedzieć na sto procent, ale nie można również takiej ewentualności wykluczyć.
Niestety, jedzenie mięsa zwierząt hodowlanych w większości również nie jest najzdrowsze, bo przesycone antybiotykami i hormonami. Jak pisze Krzysztof Abramek, autor e-booka ,,Witaminy, minerały i suplementy’’, „drób jest karmiony białkiem z produkcji antybiotyków. 80 proc. masy wyprodukowanych antybiotyków zjadają kurczaki, kaczki czy indyki. (...) W największym możliwym skrócie: mięso i jego przetwory przechodzą tzw. nastrzykiwanie, czyli wtłaczanie ogromnych ilości wody z solą, preparatów fosforanowych, dodawanie znacznego procentu białka sojowego (zwykle z soi modyfikowanej genetycznie), barwników i stabilizatorów, preparatów przyspieszających dojrzewanie, emulgatorów, czyli preparatów umożliwiających łączenie składników, które normalnie ze sobą się nie łączą”.
(q)
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Gdzie kupować i co jeść jak wszyscy są nastawieni na duże zyski z handlu a nie dobro i zdrowie konsumenta
Pangi śmierdzą strasznie - nie jem tego...ale w szkołach i przedszkolach chyba je smażą. Trzeba by sprawdzić jakoś to...przecież to syf. Możr tym zajmie się redakcja?
bardzo dobry artykuł-w koncu niech ludzie otworzą oczy i dowiedza sie co sie dzieje z tym co jemy. brawo dla redakcji.