Reklama

Unijna konstytucja – przyjąć czy odrzucić?

31/01/2019 00:00
Prawdopodobnie naród polski będzie miał okazję wypowiedzieć się w kwestii  unijnej konstytucji w referendum. Prawdopodobnie, ponieważ nie ma jeszcze terminu ani pewności czy się odbędzie. O tym zadecyduje parlament. Ale zanim to nastąpi, warto zastanowić się, jakie mogą być konsekwencje jej przyjęcia.
29 maja odbędzie się referendum we Francji. Według oficjalnych sondaży ok. 60 proc. Francuzów chce jej odrzucenia, co cieszy i dziwi zarazem z uwagi na to, że Francja od ponad dwu stuleci, czyli czasów rewolucji francuskiej, jest postrzegana jako awangarda laicyzacji i libertynizmu.
Przesłanie wynikające z tego faktu dla nas, Polaków, jest czytelne: odrzućmy unijny projekt, skoro nie odpowiada nawet libertyńskim Francuzom. Weźmy również pod uwagę, że Francja – obok Niemiec – jest filarem i głównym beneficjentem unijnego systemu.
Miejmy nadzieję, że francuskie NIE rozwiąże problem już 29 maja za wszystkich członków „dwudziestki piątki”, bowiem procedura przyjmowania eurokonstytucji wymaga jednomyślności. To budzi nadzieję, choć niewykluczone, że zdesperowani komisarze, podobnie jak miało to miejsce w referendach akcesyjnych np. w Danii, będą  dążyć do powtórnych. Aż do skutku.
Jest jednak coraz więcej sygnałów, że narody Europy budzą się z unijnego zaślepienia. Potwierdza to poseł do Parlamentu Europejskiego Witold Tomczak, który pod koniec kwietnia spotkał się z kaliszanami w kaliskim Starostwie Powiatowym, gdzie obszernie omawiał temat zagrożeń wynikających z przyjęcia europejskiej ustawy zasadniczej.
– Nadzieję czerpię z postawy Brytyjczyków, których politycy mówią wprost o wyprowadzeniu Wielkiej Brytanii ze struktur Unii. Z postawy Holendrów i Włochów – trzonu starej Unii. Tych, którym rzekomo dobrze się w Unii dzieje – mówi europoseł. – Rzeczywistość jest jednak inna, jest to system zniewalający, oparty na kłamstwie, który w związku z tym nie może przetrwać. Jest tylko kwestią czasu, kiedy ulegnie degradacji i upadnie. Oby jak najwcześniej – dodaje.

Prace nad dokumentem prowadził Konwent Europejski, którego członków desygnowały parlamenty narodowe. Byli to jednak figuranci; jego faktycznymi twórcami jest kilka osób, którym przewodniczył były prezydent Francji Walery Giscard d’Estaigne.
 – Ta konstytucja jest zaprzeczeniem nie tylko prawa Bożego, ale prawa w ogóle. Prawa Bożego, które niewierzący mogą interpretować jako prawo naturalne,  broniące życia, prawa człowieka do rozwoju, do prokreacji, do istnienia. Próbuje się prawnie zniewolić Europę, stworzyć superpaństwo europejskie z hegemonią Niemiec i Francji, a pozostałymi jako satelitami – ocenia eurodeputowany.
Nieodparcie nasuwa się analogia do systemu sowieckiego, co w pierwszej chwili może wydawać się szokujące i niedorzeczne. Wschód: zacofanie, nędza, autokratyzm, i Zachód: dobrobyt, wolność, swoboda, poszanowanie prawa, solidarność, demokracja.
 – To tylko złudne, powierzchowne różnice, na które dajemy się nabierać – podkreśla Witold Tomczak. – Tak naprawdę mechanizmy działania obu  systemów są  bardzo podobne, a najważniejszym wspólnym mianownikiem jest ATEIZM – wyrwanie Boga z naszych serc i umysłów. A jeżeli wyrzucimy Boga z naszego życia politycznego, społecznego, rodzinnego, to będziemy uderzać w człowieka, w jego niezbywalne prawa. W prawo życia – od poczęcia do naturalnej śmierci. W prawa rodzin i narodów do samostanowienia. I właśnie ten kierunek jest w tej chwili prowadzony przez ideologów UE.

1 maja minęła rocznica naszego wstąpienia do UE. To okazja do podsumowań, ocen, bilansów. Mówi się o korzyściach, deszczu euro, podkreśla, że eurosceptycy nie mieli racji, że czarne scenariusze się nie sprawdziły. W wielu miastach Polski urządza się pikniki europejskie i festyny pod znakiem niebieskiej flagi. Kolejna odsłona propagandy sukcesu. Czy naprawdę mamy powody do świętowania?
– Czy jest wśród was ktoś, kto odczuł w sposób pozytywny obecność Polski w UE? Może otrzymał jakieś beneficja, zrealizował jakiś program unijny? Robimy minisondaż, ręka w górę. Kto skorzystał? – dopytywał poseł Witold Tomczak. – Nikt.  Niedawno oglądałem sondaż OBOP-u – kontynuuje deputowany. – I ok. 70 proc. Polaków wyraziło swoje niezadowolenie z aktualnej sytuacji panującej w Polsce, a 40 proc. przyznało, że będzie jeszcze gorzej. Jak skomentują to piewcy propagandy sukcesu? Czy słyszą głosy polskich rybaków zmuszonych zamknąć swoje warsztaty pracy, rolników otrzymujących ochłapy, robotników poznańskich Zakładów Taboru Kolejowego walczących o swoje miejsca pracy?  Oto „Gazeta Prawna”, tytuł, który trudno posądzić o eurosceptycyzm, na pierwszej stronie zamieszcza wielkimi literami: „Unijne pieniądze kuszą oszustów”. Jeden z wielu przykładów na to, jak patologiczny jest system UE. Wśród wielu informacji jedna szczególnie powinna zwrócić uwagę czytelnika: „Organy ścigania w pośpiechu przygotowują specjalne grupy do walki z tymi  zjawiskami”. To jest szczególnie niepokojące: z jednej strony Unia pokazuje sakiewkę z euro, a z drugiej uruchamia system kontrolny.
Faktem jest, że unijny system jest zachętą do korupcji, generuje wszelkiego rodzaju patologie. Tygodnik „Wprost” z 17 kwietnia br. pisze obszernie o znikających miliardach euro z unijnej kasy, gigantycznych aferach finansowych, które są starannie tuszowane przez organy Unii, a dociekliwi, jak była główna księgowa Komisji Europejskiej Marta Andreasen, która stwierdziła brak 5 miliardów euro w unijnym budżecie, odsuwani.
To jedna strona medalu. Nasz niepokój powinna jednak budzić inna kwestia – w wielu wypadkach unijne beneficja są pretekstem do objęcia obywateli jeszcze ściślejszą kontrolą.
– W komisji rolnictwa Parlamentu Europejskiego byłem świadkiem debaty, podczas której w chwili szczerości przedstawiciele starej unii zaczęli mówić o rzeczywistości unijnej – opowiada poseł Tomczak. –  Opisywali, jak są przeprowadzane kontrole unijnych farmerów. Kilka kontroli tygodniowo, agenci przez lornetki szpiegujący rolników. Francuski farmer, po trzeciej kontroli w tygodniu, chwycił za dubeltówkę i postrzelił kontrolujących. System totalitarny, tylko o innym zabarwieniu, bardziej zawoalowany, subtelny, ale efekt ten sam.
Jesteśmy na siódmym miejscu pod względem rozdziału środków unijnych na głowę, 36 euro. Przed nami: Litwa, Łotwa i maleńka Estonia, która otrzymała na głowę trzy razy więcej niż my. Powielane były frazesy o wpływie na system władzy w UE, dla Polaków przewidziano ok. 300 lukratywnych stanowisk. I nawet to okazało się złudne. Według najnowszych danych pracę w Brukseli otrzymało 249 Polaków, ale na niższych stanowiskach: kierowców, asystentów, sekretarzy, nie mających wpływu na proces decyzyjny.
– Przyznają to nawet euroentuzjaści, ale w kuluarach – mówi poseł.

Czosnek a sprawa polska
Co wspólnego z UE ma czosnek? Otóż Komisja Europejska  stwierdziła, że w Polsce jest za dużo czosnku na jedną osobę,  o dwie główki! W związku z tym musimy zapłacić karę. Oto fragment informacji na ten temat: „Według danych KE za  nadmierne zapasy produktów rolnych i spożywczych nowe kraje UE będą musiały zapłacić prawie 500 mln euro kary, z tego połowę Polska”. Z raportu wynika, że mamy za dużo o 123 tys. ton mięsa drobiowego, za które musimy zapłacić 56 mln euro i o ponad 60 tys. ton mięsa wieprzowego, co grozi karą 40 mln euro. Mamy również za dużo sera (20 mln euro kary), ryżu (20 mln), masła (10 mln), czosnku (10 mln). Ponadto: grzybków w słoiczkach (8 mln kary) i klarowanego masła. Tego zdania nie powinny czytać matki głodujących polskich dzieci: według Komisji Europejskiej powinniśmy tę żywność utylizować.
Na razie na ten temat jest cisza, bo nie chce się ryzykować wzrostem nastrojów antyunijnych przed referendami. Nawet gdybyśmy zjedli te zapasy, to i tak nie będzie miało znaczenia, ponieważ zapasy wyliczono na dzień przed 1 maja 2004 r.

 Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej czy konstytucja UE?
„Konstytucja i prawo przyjęte przez instytucje Unii mają pierwszeństwo przed prawem państw członkowskich” (art. 1.6).
W Parlamencie Europejskim zasiada 732 posłów. W systemie decyzyjnym Unii parlament nie ma większego znaczenia. Owszem, służy jako ciało doradcze i opiniotwórcze. Niemniej dla zachowania pozorów przeprowadzono głosowanie nad przyjęciem konstytucji. Zaskoczeniem było to, że aż 140 deputowanych było przeciwnych konstytucji. Wśród nich  Anglicy, Włosi, Węgrzy, Czesi i większość Polaków.  Oddzielna grupa to Niemcy.
– Nie chcą przeprowadzić w tej sprawie referendum, nad przyjęciem konstytucji będzie głosował parlament. Dlatego z dużą dozą prawdopodobieństwa można przewidywać, że w Niemczech ta kwestia jest przesądzona. Tak Niemcy ujarzmiają swój naród. Ale i tam rosną nastroje antykonstytucyjne. Jeden z deputowanych niemieckich odważył się wystąpić z wnioskiem o wstrzymanie procedury ratyfikacji przez Bundestag – wyjaśnia poseł Tomczak.
Art. 1.5: „Unia szanuje równość państw członkowskich wobec konstytucji, jak również i tożsamość narodową”. To zdanie tylko pozornie jest słuszne. Polacy doskonale wiedzą, co to jest tożsamość. Tej nie zdołali zabrać nam ani zaborcy, ani okupacja hitlerowska. W tym kontekście kwestia tożsamości narodowej, choć bardzo ważna, jest drugorzędna. Tożsamość to nie to samo co wolność i niepodległość, a takich sformułowań nie znajdziemy w unijnej ustawie zasadniczej. To subtelna, ale jakże ważna różnica. Dla Unii nadal będziemy mogli sobie wyrabiać oscypki, kisić ogórki, kultywować ludowe obyczaje, oglądać występy zespołów pieśni i tańca. Zachowamy tożsamość.
Następny punkt: „Każdy ma prawo do życia”, dodajmy: o ile nie jest skazany na aborcję lub eutanazję. To mętny zapis, nawet nasza ułomna konstytucja precyzuje tę kwestię: „każdy człowiek ma prawo do życia”.
– Każdy, to znaczy kto? Może tu chodzi o psa albo kota? – ironizuje polski eurodeputowany.
Kolejny artykuł mówi: „Zakazana jest wszelka dyskryminacja, w szczególności ze względu na orientację seksualną”. O to walczy Unia, o prawa marginesu społecznego i dewiantów seksualnych. Pod pozorem tolerancji instytucje europejskie promują patologie, nie podnosząc wartości tradycyjnego modelu rodziny rozumianej jako związek kobiety i mężczyzny.
W preambule tej ustawy nie ma Invocatio Dei, czyli odniesienia do wartości chrześcijańskich, do prawdy historycznej, historii, która w każdym okresie dziejów Europy,  niemal w każdym jej aspekcie jest związana z chrześcijaństwem. Jest za to taki pokrętny zapis: „Inspirowani kulturowym, religijnym i humanistycznym dziedzictwem Europy, z którego wynikają wartości stanowiące nienaruszalne, niezbywalne prawa człowieka, jak również wolność, demokracja…” etc.
Konstytucja europejska przedstawia fałszywy obraz Europy; nie tylko nie zauważa tych tysięcy pomników chrześcijaństwa: katedr, kościołów, kapliczek, ale wręcz stara się eksterminować religię z naszej świadomości. Na takich fundamentach usiłuje się budować integrację narodów Europy.

Równi i równiejsi
„Pomoc przyznawana gospodarce niektórych regionów Republiki Federalnej Niemiec dotkniętych podziałem, w zakresie, w jakim jest niezbędna do skompensowania  niekorzystnych skutków gospodarczych stosowanych przed podziałem”.
Wbrew pozorom to nie fragment przemówienia kanclerza Niemiec, ale jeden z punktów eurokonstytucji, który zobowiązuje członków wspólnoty do utrzymania wschodnich landów niemieckich, czyli byłej NRD. Nie wschodnich terenów Polski, zapóźnionych w rozwoju regionów Słowacji, Czech, Węgier czy Litwy.
Półtora biliona marek, jakie do tej pory pochłonęła gospodarka byłej NRD, okazuje się kwotą zbyt małą, aby zapełnić tą studnię bez dna. Niemcy postanowiły podzielić się tym obowiązkiem z innymi, parafrazując stare komunistyczne hasło: „Wszyscy obywatele Unii budują pomyślność wschodnich landów Niemiec”.  
– Takich zapisów dotyczących byłej NRD jest kilka – wyjaśnia europoseł. – Czy potrzeba lepszego dowodu dominacji i uprzywilejowania Niemiec?

Przyjęcie konstytucji jest równoznaczne z przyjęciem symboliki – „Ody do radości” jako hymnu oraz niebieskiej flagi z gwiazdkami, wspólnego systemu monetarnego, czyli euro (kilka państw europejskich nie weszło do strefy euro, dostrzegając w tym zagrożenie dla swej suwerenności), wspólnego ministra spraw zagranicznych (Joschka Fischer wydaje się idealnym kandydatem na reprezentowanie polskich interesów na zewnątrz).
Co więcej – przyjęcie eurokonstytucji musi nieuchronnie skutkować powołaniem własnych sił zbrojnych. Jakie to może nieść konsekwencje?
Francja i Niemcy nie ukrywają swych mocarstwowych ambicji. Ich przejawem jest chociażby coraz bardziej niechętny stosunek do Stanów Zjednoczonych i NATO, którego rolę oba kraje będą starały się marginalizować, aż do całkowitej likwidacji. Pamiętajmy w tym miejscu, jaką rolę odegrały USA w czasie drugiej wojny światowej i bezpośrednio po niej, i komu zawdzięczamy kilkadziesiąt lat pokoju w Europie. Dla Francji, uznawanej za światowe mocarstwo, fakt wyzwolenia przez USA jest gorzką pigułką, trudną do przełknięcia, o czym chciałaby jak najszybciej zapomnieć. Podobnie Niemcy, urażone w swoich mocarstwowych ambicjach, zapomniały o planie Marshala.
Jest i drugi aspekt powołania unijnej armii.
– Nie miejmy złudzeń, że armia europejska będzie bronić naszych granic – ocenia poseł Tomczak. – UE proponuje nam wspólne wojsko nie po to, by bronić naszych granic, ale po to, by tłumić społeczne sprzeciwy, jakie nieuchronnie muszą się pojawić.
Poza tym, czy po raz kolejny mamy uwierzyć, że Francuzi zechcą umierać za Gdańsk?

Europejska równość
Jak donosi „Rzeczpospolita”,  KE nie przewiduje finansowania kampanii przeciwników konstytucji. Natomiast tylko w tym roku  wyda na agitację i propagandę 8 mln euro, drugie tyle ma przeznaczyć Parlament Europejski. Z tego Polska ma otrzymać 800 tys.

„Nowa Unia Europejska stanie się na gruncie tej konstytucji w krótkim czasie nowym europejskim państwem, w którym jego członkowie zredukowani zostaną do rangi regionów lub prowincji i w którym wiążąca umowa podporządkowania się najwyższej jedności doprowadzi do likwidacji demokracji, suwerenności i politycznej niezależności pojedynczych narodów”
Vaclaw Klaus, prezydent Czech

Piotr Piorun
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Wróć do