Reklama

Walentynkowa poezja w teatrze

17/02/2010 15:10

Kolejna edycja Krakowskiego Salonu Poezji w kaliskim teatrze poświęcona została miłości.
I nic dziwnego, jeśli wziąć pod uwagę okazję – 14 lutego, Dzień Zakochanych

Odbywające się co miesiąc teatralne spotkania z poezją stały się już tradycją i dorobiły się własnej widowni. To dobrze, tak jak dobrym pomysłem było, że w ogóle powstały. W niedzielne południa na kaliskiej scenie pojawiali się już zarówno zaproszeni goście, jak i aktorzy z „Bogusławskiego”. Za ich sprawą pojawiały się też wiersze: w zasadzie to one występowały w roli głównej. Tak było i tym razem. Sześciu kaliskich aktorów pod wodzą Michała Wierzbickiego, autora i reżysera chwalonego na tych łamach kabaretu Wirokiro i jego najnowszego programu „Non Stop Horror Show”, tym razem nieco spoważniało. Z uczuciami zwykle nie ma żartów, a tym bardziej z najpotężniejszym z nich. Zdarzają się co prawda wyjątki, np. pod postacią fraszek, ale w niczym nie podważa to samej zasady. W skupieniu słuchaliśmy więc wierszy miłosnych Jana Kochanowskiego, Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, Jana Lechonia, Bolesława Leśmiana, Mariana Hemara, nawet Jana Brzechwy, tych bardzo znanych, choćby dzięki piosenkom Marka Grechuty, i tych zupełnie już zapomnianych albo przeoczonych. I byłoby pięknie, a Wierzbickiemu i jego kolegom można by tylko podziękować, gdyby nie natrętna myśl, że wszystko to jest puszczone samopas i nikomu na tym nie zależy, a już na pewno nie dyrekcji Teatru im. W. Bogusławskiego. W teatralnym repertuarze zapowiedziano, że Krakowski Salon Poezji odbędzie się 14 lutego o g. 12 na Dużej Scenie. Próżno dobijaliśmy się do drzwi głównego gmachu teatru. Były zamknięte na głucho. W końcu ktoś wpadł na pomysł, że występ być może odbędzie się na Scenie Kameralnej. Przypuszczenie było trafne, ale czy nie należało poinformować, choćby za pośrednictwem kartki na drzwiach, że w planach zaszła zmiana? Podejrzewam, że gospodarze nawet nie spostrzegli, że to, co drukują na plakatach, rozmija się z prawdą. I nie koniec na tym. Czy nie jest kwestią elementarnego szacunku dla widza powiadomienie go, z czym będzie miał do czynienia, czyjego to będzie autorstwa i w czyim wykonaniu? Organizatorzy Salonów Poezji bodajże ani razu nie zniżyli się do wydrukowania informacji, choćby na papierze koloru mysiego albo etykiecie zastępczej, kto wystąpi i czyje wiersze będzie czytał. Oczywiście mógłbym to ustalić, ale tego nie zrobię, bo nie jestem po to, żeby wyręczać organizatora w wykonywaniu jego obowiązków. Odpowiedź na pytanie, dlaczego te Salony Poezji noszą miano Krakowskich, skoro z Krakowem łączy je niewiele albo nic, to już naprawdę drobiazg, z którym daje się jakoś żyć. I tylko szkoda wysiłku aktorów, że psują go takie – łatwe przecież do uniknięcia – zgrzyty.        (kord)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do