Reklama

Weranda fotografów

19/07/2013 09:17

Niecała. Jedna z najciekawszych i chyba najurokliwsza ulica miasta. W swoistą mitologię miejsca wpisali się artyści, lekarze, wielokulturowość i… koty. Chodząc po niej, ciągle wracamy do półokrągłej elewacji domu przy samym wejściu do Parku Miejskiego. Weranda na piętrze była królestwem fotografów

Sami wielokrotnie przyczy-
    nialiśmy się do podtrzymania mitu fotograficznego atelier, usytuowanego w pomieszczeniach za filarową werandą (Niecała 14). Miejsce wydaje się idealne. Wyobraźnia niekontrolowanie łączy wkradające się na stopnie światło i bujność pleneru wokół z okiem fotografa. Przecież mający tutaj urzędować Wincenty Franciszek Boretti (1859-1932) pozostawił nam jedne z najwspanialszych parkowych kadrów, ale zdecydowanie więcej portretów i widoków wnętrz. Potocznie mówimy nawet: „dom Borettich”. Wśród pionierów fotografów nad Prosną przy Niecałej pojawia się także Bibrich, choć numeracja sugeruje, że jego pracownia raczej działała w innym budynku. W międzywojniu to samo przyparkowe miejsce zajął Engel, najbardziej znany z pokazowego zdjęcia z marszałkiem Józefem Piłsudskim w Łodzi podczas przejażdżki z druhami Kaliskiego Towarzystwa Wioślarskiego (1927).
Do kogo należał dom z werandą?

Posesja Filipowskich
Powiedzmy od razu: nie do rodziny Borettich. Dokumenty z Archiwum Państwowego w Kaliszu niezbicie potwierdzają nasze przypuszczenie. Przed wielu laty w „Kaliszaninie” z 1882 r. (20 lipca, nr 60) znaleźliśmy wzmiankę: „Dom na posesji p. Filipowskiego w parku, sądząc z prowadzonych obecnie robót, ku jesieni stanie już pod dachem. Na parterze mieścić się ma cukiernia lub restauracja, na piętrze zaś mieszkania prywatne. Dom pana Filipowskiego ożywi i ozdobi tę część parku”. Półokrągła elewacja, zwrócona w stronę Domku Parkowego, była pierwotnie zakończona otwartym portykiem (wejście wsparte na kolumnach) z dobudówką na piętrze. Wymarzone miejsce do ustawienia kawiarnianych stoliczków. Trudno powiedzieć, jak kondygnacja wyglądała pierwotnie, czy od samego początku ten fragment domu był przeszklony? Teraz spójrzmy do akt. Pan Filipowski miał na imię Marceli i wraz z córką Albiną Melanią zakupił teren od miasta.  W 1894 r. posesja przeszła w ręce Jakuba i Rozalii Fingerhutów. Jakuba trzeba chyba identyfikować ze znanym z kaliskiego rynku księgarzem i wydawcą parającym się… fotografią (był on m.in. autorem zdjęcia domu „Między Nogi”, które pokazywaliśmy w poprzednim tygodniu, oraz wydawcą „Noworocznika Kaliskiego na rok przestępny 1876”, z którego zdjęcie pochodziło). Teraz dopiero zrozumiałe stają się charakterystyczne, bo bardzo nowoczesne (puste tło kwadratu, brak ozdobników), prasowe anonse z przełomu wieków, zawiadamiające, że „zakład W. Borettiego przeniósł się do domu Fingerhuta”. Tutaj musiał stać wielkoformatowy aparat fotograficzny, w gazecie z 1899 r. nazywany jeszcze, choć w tym przypadku błędnie, camerą obscura: „Olbrzymią camerę obscura sprowadził miejscowy zakład fotograficzny p. Wincentego Boretti (!) w Kaliszu. Nie znany u nas jeszcze ten aparat ma tę zaletę od dotychczas używanych, że zastosować go można do zdjęć fotograficznych, począwszy od największych do najmniejszych nawet rozmiarów. Nadto dzięki odpowiednio urządzonemu regulatorowi, fotografie zdjęte z kamery [są] nadzwyczaj dokładne nawet przy zdjęciach momentalnych (…)”. Bez wątpienia za pomocą tego urządzenia Boretti udokumentował „cenniejsze okazy”, czyli eksponaty wystawy archeologicznej, otwierającej dzieje kaliskiego muzeum. Wystawę w 1900 r. zorganizowano w salach dawnego ratusza. Album z powstałymi wtedy bezcennymi dla badaczy przeszłości fotografiami przechowuje dzisiejsze Muzeum Okręgowe Ziemi Kaliskiej przy ul. Kościuszki.
Niestety, żadne przesłanki nie podpowiadają, gdzie dokładnie miałoby się znajdować atelier Wincentego, choć z dużym prawdopodobieństwem były to pomieszczenia od strony werandy. Ówczesna technika dyktowała warunki: pracownia fotografa musiała mieć dużo światła. Jeśli nie można było marzyć o miejscu murowanym, pasjonaci nowej techniki wystawiali do robienia zdjęć specjalne altany. W latach 70. przy Przedmieściu Warszawskim takie miejsce urządził  Samuel Fingerhut, ojciec Jakuba. 
W maju 1902 r. dom przeszedł na własność dzieci – Jakuba, Berty i Leona. Berta wyszła za mąż za Adama Szrajera, który przy Niecałej z wielkim powodzeniem prowadził słynną Fabrykę Lalek i Zabawek. Zakład poprzednio należał do Fingerhutów, nie mamy jednak pewności, czy chodzi o tę samą rodzinę.

Atelier we „wstawce”
W latach 20. dom wymagał już remontów. Modernizacji domagał się miejski wydział budowlany. Z listu Berty do magistratu dowiadujemy się: „(…) rysa na frontowej ścianie mego domu (od strony ul. Niecałej) przy wejściu od ulicy jest już od 30 lat, tj. od czasu, kiedy dom ten został przez mego ojca kupiony, rysa ta została wtedy przed kupnem przez budowniczego miejskiego p. Chrzanowskiego skontrolowana i uznana za nieszkodliwą – od tego czasu rysa ta się nie powiększyła (…)”. Atelier właścicielka sytuuje we „wstawce w podwórzu”, co może wprowadzać zamieszanie. Gdy jednak spojrzymy na stare zdjęcie, na którym wejście od strony werandy otacza niewielki ogródek, oczywistym staje się, że ciągle chodzi o ten sam fragment domu. Dzisiejsze wejście do budynku, dobrze znane opiekunom zwierząt ze względu na mieszczącą się w środku przychodnię weterynaryjną, było niegdyś mniej reprezentacyjne (czytaj: podwórkowe). Sytuację jednoznacznie rozstrzyga wzmianka o murowanych słupach atelier oraz wielokrotnie przytaczany fragment wspomnień Tadeusza Pniewskiego: „Przy ul. Niecałej tuż obok parku znajdował się znany zakład fotograficzny Engla z charakterystyczną dużą, oszklo- ną werandą”.
Od kiedy działał tutaj Engel? Korespondencja na papierze firmowym fotografa dotyczy lat, kiedy dom przeszedł już w ręce Emilii Broszkiewicz (od 1927 r.). Właścicielka w ogródku przed atelier chciała postawić jedną z popularnych w międzywojennym mieście budek do sprzedaży artykułów spożywczych (z pewnością słodkości, w tym andrutów, chętnie przegryzanych podczas parkowych spacerów). Spór na korzyść fotografa rozstrzygnął urząd, przyznając mu prawo do wyłącznego dysponowania ogródkiem. Z miło-śmiesznych drobiazgów wiemy, że Engel naprzeciwko fabryki lalek, tj. bliżej wejścia od strony miasta, zainstalował świetlną reklamę swoich usług. Nie zrobił tego jednak legalnie, co sprawdzono, gdy migające światło zaczęło przeszkadzać Szrajerom. W konsekwencji napis usunięto.   
Dom w tym czasie stał w coraz gorszym stanie. W długim protokole z 1929 r. zalecano, aby:  przywrócić statyczność werandy, wyremontować tynki i dachy, przemurować liczne pęknięcia, założyć dźwigary. W tym czasie nakazano usunięcie długiego, ciężkiego balkonu na parterze – dawnej ozdoby fasady. Prawdopodobnie już przed wojną dom stracił także swoje urokliwe kolumny – weranda została zabudowana.
Nie tylko to się zmieniło. Na znanym zdjęciu budynek odbija się w wodzie małego Kogutka, jak nazywano drugi staw w parku. Już w 1920 r. Berta Szrajer narzekała, że przez zasypanie sadzawki i podwyższenie terenu wokół (łącznie z mostem prowadzącym ku Chmielnikowi) parter w czasie opadów stał w wodzie. Kolejna lekcja pouczająca, że usytuowanie ma znaczenie, także estetyczne. Bryła domu z półokrągłą werandą, stojąca na fotografii za taflą stawu, wydaje się płynąć jak luksusowy prom… 

Anna Tabaka,
Maciej Błachowicz

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do